UWAGA - DŁUGI A W DODATKU SPOJLER
Przeczytałem raz drugi 'Zeliga' i sprecyzować wreszcie mogę moje zarzuty. Pierwszy i najważniejszy - opowieść nie przystaje do grafiki. Tłumacząc prosto - wszystkie smaczki graficzne, że skupię się tylko na postaci maga, nie wnoszą nic do fabuły a są jedynie zabawą w odczytywanie cytatów - tylko że cytaty owe nic nie wnoszą do samego tekstu - bo cóż mi po tym,że rozpoznam w postaci maga Szalonego Kapelusznika (s.12), Czarnoksięznika z Oz (s.28), Himilsbaha(s.29), JPII(kilka stron) i kaprala zbójcerzy(s.28), skoro nie ma to żadnego związku z fabułą i jest po prostu popisem grafika. Nie tak się chyba tworzy postmodernistyczne opowieści. Sięgnijcie do Angeli Carter i zobaczcie jak u niej funkcjonują takie cytaty - tworzą nowe pola znaczeń i odczytań, czego grafiki w 'Zeligu' nie czynią. Wystarczy, by siegnąć bliżej, spojrzeć na komiksy Moora by zobaczyć jak dobrze wykorzysany element graficzny dobudowuje nowe kontekst - np. ksiązki w Vendettcie, czy drogowskaz Rue Morgue w Lidze - i to uznaję za postmodernistyczną zabawę w cytaty, a nie pomysł by naładowć jak najwięcej odwołań do pozakomiksowyej rzeczywistości i liczyć na to, że same cytaty podniosą jakość opowieści. Nie podnoszą, bo nie mają z nią związku, ot co. I tu zarzut drugi - słabość fabuły, która nie pottrafi się zdecydować czy jest opowieścią o martyrologii w stylu Kosińskiego czy C. Mallaparte czy też zbliżać ma się w stronę absurdalnej groteski typu Ammaniti czy niektóre teksty Borowskiego. Absurd w zderzeniu z wojną daje się opowiedzieć ale w 'Zeligu' to wyraźnie autorom nie wyszło. Nie da się ni gorzko uśmiechnąć, ni przejąc losem postaci, co udawało się zarówno przy lekturze "Malowanego Ptaka" jak i "Kaputt"
Ale, druga lektura jednocześnie, zmusza mnie do wycofania stwierdzenia, że zmarnowałem te 30PLN, bowiem coraz bardziej podoba mi się styl graficzny tego komiksu i chociażby dla samych obrazków, warto wydać tę kasę.
I to już chyba tyle com miał do powiedzenia na temat 'Zeliga'...