Autor Wątek: 13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF  (Przeczytany 1464 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Soulles_Being

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« dnia: Kwiecień 12, 2004, 08:39:06 am »
Ok. Jestem tu nowy i nie dziwcie sie jak będę głupie pomyłki robił. Pewnie też nikt nie będzie zaglądać na tego posta. No cóż jakiś czas temu postanowił stworzyć armię IG i nazwałem ją 13th Day Company, ja mam zwykle pecha i mam nadzieję, że z czasem pech przejdzie też na moich przeciwników, a tak na serio chcę grać i doskonalić taktykę, więc nie mam nic przeciwko krytyce, aż taki wrażliwy nie jestem.
Na tym poście zamierzam zamieszczać battle reporty z bitew tej kompani w formie krótkich opowiadań, Jak ktoś chce to niech poczyta, no i nie omieszkam zapisać jakie siły brały udział no i jak dużego pecha miałem:)
Zaraz coś wystukam.
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'

Offline Soulles_Being

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #1 dnia: Kwiecień 12, 2004, 09:30:29 am »
BATTLE 2 FOR DEATH AND GLORY
Słońce było wysoko na niebie gdy kolumna 13thDay wkroczyła na ziemie 4 sektora planety na której zginęło tak wielu. Od wielu tygodni przeszukiwali powierzchnię planety w poszukiwaniu zemsty. Demolisher jechał w środku kolumny, jego widok pomagał Guardsmenom opanować nerwy, widzieli w słońcu jak błyszczy jego pamcerz  i podwójne plazmy w sponsonach. Z małego pagórka pułkownik John Abrams przyglądał się terenowi. Na lewo płynął jakiś strumyczek przecinając pas zieleni błękitną wstęgą. Zaraz przed nimi w oddali widział większe łagodne wzgórza oraz rosnące na ich obrzeżach gęste zarośla. Bardzo gęste.
"Można by w nich czołg ukryć..." pomyślał.
-Albo Carnifexa!!!- zacisnął mocno zęby kiedy ujrzał wysoką potworność leniwe unoszącą się z zarośli.
-A więc zaczeło się!!!
Błyskawicznie rozdzielił rozkazy. Pluton 2 ze swymi heavy bolterami wysunął się naprzód, ciężka broń zaczynała przygotowywać się do strzału. Oddział 2 z 1plutonu szybko przemieścił się na drugą stronę rzeczki aby móc okryć ogniem całe pole bitwy.
2lascannony i wyrzutnia rakiet pluneła ogniem w behemota w zaroślach. Mimo iż dwa strzały chybiły wiązka lasera weszła w ciało jak w masło. Zanim bestia miała okazję zaryczeć przywitała ją rakieta jednak bez efektu.
Demolisher ze zgrzytem obrócił się w miejscu i wypalił z laser i potężnych plasm. Dwa chybiłu ale mordercza plazma dosięgła celu. Następnie z wszystkich oddziałów poleciał grad laserowego, boltrowego i plazmowego ognia jednak żaden nie dosięgnął  celu.
Zirytowany stwór niósł łapy wyżej i ukazał morderczy Venom Cannon.
W co będzie strzelał?- zapytali  sami siebie. Potworny krzyk rozległ się po tym jak Demolisher stanął w płomieniach. Kapitan czołgu wyskoczył z niego cały w płomieniach, jeden strzał z pistoletu plazmowego pułkownika zakończył jego cierpienia.
Nagle zza wzgórzami zrobił się głośno. Dziwne syki i warki. Słyszeli już to kiedyś, przunajmnie ocalali żołnierze z pierwszej bitwy. Zza wzgórz w nie długim czasie z impetem wyleciały dwa stada Genestealerów. Jeden ukrył się zdradziecko za  wzgórzem, które mógł ostrzelać tylko jeden oddział z heavy bolterem jednak był soczyście ostrzeliwany przez znienawidzonego Tyrana i jego ochroniarz przy asyście Carnifexa. Drugie stadko szybko zostało zmniejszone do czerwonawo-zielonej kupki trupów, ale to nie pozwalało zapomnieć o reszcie.
Kapitan Peter Dorman ruszył naprzód w heroicznym czynie, aby raz na zawsze skończyć z Carnifexem. Niesiona przez nich melta miała tylko jeden cel...
Biegnąc zdawali sobie sprawę, że jeśli im się nie uda będzie źle, jednak nie wiedzieli jak bardzo...
Ostrzał był jednak nieskuteczny. Carnifex ledwo żywy wciąż siał zniszczenia.
Nagle zza wzgórza wybiegła horda Genestealerów i rzuciła się na HQ2plutonu. Nie mieli szans...
Morale częściowo odnowiła śmierć Carnifexa zabitego nie laserem, ale rakietą. Wtedy jednak nastąpiło piekło...
Genestealery weszły w kontakt z oddziałem 1 2plutonu oddział zza rzeczki chciał im pomóc, ale zostali spowolnieni przez podmokły teren. Wtedy to w niedobitki oddziału ostrzeliwanego przez Tyrana wpadli jego ochroniarze. Tyran jakby od niechcenia nie uderzył, ani razu. Może zrobił to specjalnie, może mieli szczęście. Pułkownik nie mógł strzelać... po prostu nie.
My albo oni!!!-krzyknął w furii i skoczył z drugim HQz 1plutonu do walki z Genestealerami. W samej szarży zginął kapitan Ron O'Reiley nie mogąc użyć swego miecza. Walka była zażarta i ostra. Minimalna zwłoka Tyrana pozwoliła mu na zabicie pozostałości z 1plutonu i szybki atak na oddziały ciężkiej broni.
Kiedy walka wrzała, ludzie gineli pułkownik John Abrams nie opuścił swych ludzi. Jego honor został nie tknięty haniebna ucieczka z pierwszego starcia nie ciążyła już mu kiedy opadał z mieczem pokrytym juchą.
Żałował tylko, że nie zdołał poprowadzić swoich chłopców do zwycięstwa.
Cóż teraz poprowadzi ich do piekła, w równym szyku, z bronią na ramieniu.


OK to taki mój debiut, wiem kilka rzeczy może być nie jasnych, ale cóż próbowałem to jak najlepiej opisać.
Spis wojsk (1000pt):
HQ pułkownik John Abrams, carapace armour, power weapon, plasma pistol
SZTAB: 2xveterans, medyk, master-vox, plasmagun
ANTI-TANK SUPPORT 2Xlascannon + m.launcher
TROOPS:
PLATOON1 HQ kapitan Ron O'Reiley, c.armour, bolt pistol, power weapon
SZTAB: 2xveterans, medyk, vox, plasmagun
P1 SQUAD1 vet. sgt. Joseph Bricks, close combat weapon, bolter,c.armour
m. launcher, grnd. launcher, vox
P1 SQUAD2 vet. sgt. James Hicks close combat weapon, bolter,c.armour
heavy bolter, plasmagun, vox
PLATOON2 HQ kapitan Peter Dorman, c.armour, bolter, power weapon,
SZTAB: medyk, vox, meltagun, 2xveterans
P2 SQUAD1 vet. sgt. Roger Gore, c.armour, bolter, power weapon
heavy bolter, grnd. launcher, vox
P2 SQUAD2 vet. sgt. Martin Collins, c.armour, bolt pistol, cc weapon
heavy bolter, flamer, vox
HEAVY SUPPORT:
DEMOLISHER hull mounted lascannon, plasma cannons sponsons

WSZYSCY MAJĄ STATUS  ***KILLED IN ACTION*** (K.I.A.)
Zostali choć nie mieli nadziei...
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'

Offline Soulles_Being

"Łatwa misja"-13Day Company
« Odpowiedź #2 dnia: Maj 04, 2004, 11:23:48 pm »
13 Day Company- planety Rega VII-standardowy patrol

Na zielonym kompletnie ekranie postacie emitujące ciepło żywo ruszały się żwawo. Biegli co sił w kierunku małych pagórków... Dobiegając wymachiwali bronią i gestykulowali do siebie. Isoty emanujące słabym niebieskim światłem posuwała się wśród gąszczu na północ od pozycji piechoty D13. Nagle ekran rozbłysnął i z zielonego zmienił się na blado niebieski. Doskonale widoczni żołnierze imperium w termografie nagle zniknęli i słabe kontury zbudowane jakby z kryształu oczekiwały na wroga...
Pomędzy gąszczem przemykały szybko biał kształty. Filtr uwidocznił ich chitynową strukturę egzoszkieltu czyniąc ich idealnie widocznym.
Ekran rozbłysnął znowu robiąc zbliżenie na biegnące kształty. Dłgie szpony wczepiające się w ziemię nie dawały cienia wątpliwości gaunty i to najbardziej wredna ich odmiana w liczbie ok 15 pędziła na spotkanie samotnego oddziału Kompani 13dnia czyli D13company. Nagle stwory stanęły jak wryte. Zaczęły coś wietrzyć... ruszały łabmi raz w jedną raz drugą stronę...
Surveyor kapitana zamarł... jeszcze przed chwilą podawał szarżujące 15 celi na ich pozycję...
Sierżant John Mailey z lekkim podenerwowaniem spojrzał na rozstawiony heavy bolter. Przybyli tu prosto z pola walki nie było czasu na konserwację sprzętu, ktoś inny modliłby się do ducha maszyny ale D13 takimi pierdołami się nie zajmuje. Jak coś się ma zepsuć to się zepsuje...
Nagle surveyor wybuchnął spazmem niekończących się dziwięków. Spomiędzy oddaleonej o 10 m plątaninie zielska z dzikim sykiem wyskoczyły gaunty.
-Ognia!!! - nie musiał tego mówić ale chciał mieć pewność że nikt się nie zagapi...
Na ekranie orbitalnego krążownika niebieski filtr nazywany "lupą robala" nie brał pod uwagę wystrzały broni. Jasne istoty o wielu odnóżach upadały kolejno pod wpływem "tajemniczej siły". Zbliżenia ukazywały rozrywanie tkankie przez niewidzialną siłę.
Mailey widząc stwory myślał tylko o następnym magazynku. Przed jego oczami gromada stworów dostała się idealnie w ich ostrzał. Coś tu nie gra przemknęło mu przez głowę... "Nie myśl walcz!!!" - powtórzył sobie własną litanię. Nagle jeden stwór przedarł się prz linię ognia i skoczył prosto na niego. Uderzony siłą rozpędu stwora padł do tyłu. Poczuł nagle straszne zimno i obraz zaczął spowalniać...
Stwór odchylił się do tyłu i uderzył szponami. Z przerażeniem  widział jak długi na pół metra szpon wbija się w jego lewy  bark, kątem oka widzi biegnących gwardzistów... Oni w strasznym powolnym biegu a stwór uderz raz za razem. Sierżant szarpnął się szpon uderzył w ziemię.
- Co ty na to!!!- ryknął prosto  w pysk stwora uderzając go golanem w tułów błyskawicznie wyjął z buta obrzyna.
-A to tatuś dał mi na urodziny!!!- wystrzał śrutowego pocisków wyrzucił flaki stwora na drugą stronę.
- Ej może go weźcie ze mnie wkońcu?
Dopiero teraz wszystko wróciło do normy. Jego lewy bark był wielokrtonie przebity na wylot a lewe ramie pocięte. Klnąc wściekle podnosił się . Lekko się chwiejąc się wyciągał apteczkę jednak jego lewa ręka była bezużyteczna. Żołnierze szybko wzięli się za jego rany.
-Franco bierz ten skaner!!! Do cholery myślicie że to jedyne stadko na tej przeklętej planecie czy co?!
- Hmm to  dziwne, chyba się zepsuł mówi że mamy tu gdzieś coś dużego... He he przecież tu nic nie ma.... sierż...
W niebieskim świetle lekka jasna poświata podskoczyła do zarysu żołnierza. Momentalnie koło imperiala pjawił  się sporych rozmiarów stwór z dużymi szponami. Lictor.... Ofiara nie miała szans. Kiedy pięcio szponiaste szpony potwora rozrywały kolejnego gwardzistę pierwszy żołnierz konał na ogromnym szponie który uczynił z niego szaszłyk.

Sierżant z przerażeniem zpbaczył jak niewyraźny kształt rozrywa jego człówieka na strzępy i momentalnie sięga po następnego.
Mam tego dość pomyślał zanim skoczył do tyłu tylko cudem unikając potwornej kosy. Jego medyk nie miał  tego szczęścia a jego pełne zwątpienia oczy zapadły głęboko w jego pamięć.
Nagle harpun zakończony kościanym hakiem przeszdł przez jego udo. Stwór zaczął go powoli do siebie przyciągać jakby delektując się jego przerażeniem. Nagle ryknął gdy imperial wbił my bagnet głęboko w ledźwia i nagłym szarpnięciem uspuścił nieco krwi. Sierżant uchwycił się leżącego żołnierza wciąż ciągnięty w kierunku stwora wydobył z jego kabury długi bagnet. Kilka cięć i był wolny i tuż prz rozwścieczonym stworze. Nim mógł zrobić unik potworna dłoń uchwyciła go za nogę i podniosła na wysokość jego łba zakończonego mackami. Szablo podobny szpon powoli odchylił się do tyłu jak u skorpiona.
Nagle szpon eksplodował rozerwany uderzeniem śrótówki kaprala Wroga. Potwór zaryczał głośno jakby chcąc obwieścić co im zaraz zrobi. Jdnak jego ryk przerwał mu wpadający do pyska granat odłamkowy. Sierżant zdrową nogą wymierzył mu ostrego kopa w oczy jednoczście uderzając długim nożem w trzymającą go rękę. Kiedy upadał łeb stwora eksplodował od wewnątrz dziurawiąc go. Padł na ziemie bez żadnych spazmów.
- Dobra gorzej być już chyba nie może...
Na ekranie momentalnie nastąpiło oddalenie. Jakieś 100 metrów od pozycji oddziału znajdowały się główne siły tyranidów. Niezliczona jasna masa egzoszkieletowych bestii biegło w ich kierunku czując krew, ludzką krew...
Interkom w kabinie obserwacyjnej krążownika zaskrzeczał:
- Kapitanie czy ruszamy po ocalałych...
- Nie rozpocząć bombardowanie planety

Kiedy krążownik rozpoczynał kawalkadę ognia a kule energi płynęły w  stronę planety. Regiment kompani D13 właśnie opóźniał pochód wroga przebijając się w stronę lądowiska.
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'

Offline SeeMoon

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #3 dnia: Maj 05, 2004, 03:11:49 pm »
Wow .
Dobre. - bic robale, bic.
ail Eris! Hail Dyskordia! Hail RMSS!
Zachwalają życie jak prostytutka miłość.

Offline Soulles_Being

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #4 dnia: Maj 05, 2004, 07:10:01 pm »
miło mi że sie podoba...
pisałem to o 0:00 hmm nagła wena twórcza :P
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'

Offline SeeMoon

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #5 dnia: Maj 06, 2004, 01:03:19 pm »
Zycze wiecej weny :)
ail Eris! Hail Dyskordia! Hail RMSS!
Zachwalają życie jak prostytutka miłość.

Offline Soulles_Being

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #6 dnia: Maj 06, 2004, 09:39:36 pm »
Pokolenie wojowników...

We wnętrzu krążownika powoli snującego się w kierunku czwartego kwartału nowo odkrytej galaktyk położonej zbyt blisko czarnej dziury aby mogła być zauważona przez sondy żołnierze cieszyli się ostatnimi momentami radości przed zrzutem na Kalgaris VIII. Większość żołnierzy to nowo zrekrutowane żółtodzioby formujący 9 kompanię. Jeszcze nie zasłużyli sobie na żadną nazwę. Pełni ideałów nie mogli się doczekać pola walki...
W jednej z wielu mess w krążowniku grupa żołnierzy właśnie podziwiała swoje nowe tatuaże. Wykrzykiwali różne hasła typu: Rozwalimy ich i zjemy na śnidanie!!!
Po prostu dobrze się bawili. Jeden z żołnierzy z kuflem pełnym jakiegoś trunku skoczył na równe nogi niczym napita balerina i po wykonaniu niezdarnego piruetu zaczął coś deklamować powoli się cofając.
Nagle uderzył w kogoś. Obrócił się i z głupawym uśmieszkiem zwrócił się w stronę kogoś kto śmiał się nie odsunąć przed "Żołnierzem, zabijaką".
Kiedy przejrzał na oczy lekko zbladł.
Przed nim stała grupa osób. Może dziesięciu. Wszyscy w mundurach polowych, obwieszeniu bagnetami, granatami i paczkami różnego przeznaczenia. Naznaczeni bliznami z bronią o widocznych samo ulepszeniach. Żółtodziób odstąpił na kilka kroków kiedy dotarło do niego że przybyli weterani.
Jeden z weteranów o szarych oczach z tylko połową lewego ucha rozejrzał się po messie. Po chwili tylko pokiwał głową z rezygnacją.
- Frank, te dzeci na pewno nie pomogą nam na planecie...
- Hej kogo nazywasz dzieckiem- obruszył się podchmielony żołnierzyk - hej my jesteśmy chlubą akademii, mieliśmy najlepsze wyniki w działaniach taktycznych i strzelaniu...
- Słuchaj no chłopcze widziałem jak ognista kula pochłonęła cały pluton, jak kumplom stwory jakie sobie nie możesz wyobrazić urywały nogi i głowy by potem rzucać w nas ich szczątkami, walczyliśmy na pustyniach, w dżunglach, miastach i łąkach 15 światów więc nie chrzań mi tu o waszych wyczynach... Jak się spotkamy za tydzień to może mi coś opowiesz... Rada dla was wszystkich jesteśmy Kompanią 13tego dnia i to my lecimy na tę planetę a was dali nam bo nie mieli co z wami zrobić, więc wsadźcie sobie w tyłek wasze ideały i nie dajcie się zabić!!!
Cholerni kadeci!!!
Żołnierze ruszyli dalej przechodzą przez środek messy. Żaden z żółtodziobów nie odezwali się nawet słowem.

********************************************************
Dwa dni później odkryto na planecie skupisko kultystów chaosu. Nie pozorne z początku siły okazały się strażami bramy demonów. Specjalne kondensatory ściągały energię warpu powodując że możliwe było przyzywanie demonicznych bestii. Zanim zdołano opanować sytuację 9 kompania została niemalże całkowicie zniszczona, D13 odniosła ciężkie straty, śmiały desant za linie wroga umożliwił im jednak na krytyczne uszkodzenie bramy co pozwoliło odwrócić polaryzację bramy tak aby odesłać demony.
Kiedy skończyły się walki a po demonach nie było już śladu. Pole bitwy było usłane zwłokami imperialnych żołnierzy oraz kultustów chaosu.
Jak zwykle kompania D13 przeklinała dowódctwo za wysyłanie ich bez należytego rozpoznania. Pozostałości z 9kompani zostały przydzielone do D13...
Koniec raportu z pacyfikacji sił chosu w sektorze Kalgaris VIII  


To tylko takie luźne opowiadanko, hmm
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'

Offline Ibrahim Ibn Erales

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #7 dnia: Maj 07, 2004, 12:27:06 am »
Niezłe... Przy czym mzoę daruj sobei wyżynanie ich bez opamiętania...
 good friend will come and bail you out of jail... but a true friend will be sitting next to you saying "Damn.... that was fun!"

Offline Soulles_Being

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #8 dnia: Maj 07, 2004, 11:31:42 pm »
hmm wkońcu to moja armia, 13th Day Company (D13) ale tak na serio lubię ukazać samą wojnę nie tylko jako heroiczne zmaganie ale też ukazanie jej bezwzględności, no a ludzie dobrze wiedzą że nie są nieśmiertelni,
spoko za jakiś czas znowu mnie coś najdzie i kto wie jak potoczą się losy kompani, na razie to tylko luźne opowiadanka prawdziwa historia zacznie się jak rozegram moją kampanię, czy moja armia będzie zwycięska ? tylko czas pokaże...

 ;) a już myślałem że do kitu mi wyszło  :P
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'

Offline Ibrahim Ibn Erales

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #9 dnia: Maj 08, 2004, 09:47:29 am »
Całkiem zgrabnie wyszło albo to tylko do mnei trafiają takie klimaty...

A co do smiertelnosci to po prostu weź pod uwage, że konsekwentne wyrzynanie wszystkich prowadzi do schematycznosci a dobrze zarysowane sylwetki charakteró któych w wolnym czaise (jak juz się wszyscy z nimi zrzyją) zamordować to ciekawe urozmaicenie...
 good friend will come and bail you out of jail... but a true friend will be sitting next to you saying "Damn.... that was fun!"

Offline Soulles_Being

13th DAY COMPANY- IMPERIAL GUARD STUFF
« Odpowiedź #10 dnia: Maj 08, 2004, 05:13:16 pm »
skoro podobało się to proszę osceńcie to...
każdy ma jakiś klimat, ten mi odpowiada :)


KANTARES

Kiedy na planecie Kantares słońce dopiero zaczynało wznosic się w atmosferę planety zaczynały wlatywać pierwsze statki zrzutowe. Duże segmentowe behemoty otoczone były przez nieco mniejsze
promy. Piloci z wprawą płyneli po krawędzi gazowej powłoki planety znacząc ognistą wstęgą ścieżkę przelotu. Nagle potężny promień energii rozerwał jeden statek na strzępy... Rozpoczął się intensywny ostrzał nadlatujących sił Kompani 13tego Dnia. Promy D13 parły naprzód przyjmując bardziej ostry kąt podejścia. Ogień obmywający kadłuby
statków przybrały na sile podczas gdy piloci starali się jak najszybciej wyprowadzić swój ładunek nie mówiąc o własnymtyłku spod skutecznego ostrzału wroga. Kiedy pierwsze statki przełamały się przez zwały gazowej powłoki z demonim rykiem przecieły kłęby chmur i poleciały w kierunku miejsca zbiórki. Kolejno z wyćwiczonym manewrem podejścia statki charakterystycznie  podrywały dziób i opadały na trawiaste równiny. Z dużych statków z chrzęstem wyjechały Leman Russy, Chimery i Bazyliszki.
Z mniejszych zaciskając mocno ręce na lasgunach wybiegli gwardziści popędzani przez sierżantów i oficerów. Ostry świst przeciął powietrze w momencie gdy nadlatująca rakieta dalekiego zasięgu uderzyła w startujący prom. Odłamki płonącej maszyny obsypały żołnierzy kiedy biegli naprzód w kierunku linii umocnień które mieli zająć. Nagle z sykiem wylądowały statki kształtem przypominające metaliczne krople. Lotki i osłony stopiły się podczas lotu przez atmosferę. Lekka eksplozja kierunkowa odrzuciła zespolone płyty ukazując gotowe do walki sentinele. Z dwóch ruł wydechowych radośnie wydobyły się pomruki właściwe działającej maszynie. Kiedy 1, 2, 3 i 4 pluton biegli
aby zająć pozycje przy wale ziemnym położonym kilkaset metrów od lądowiska stalowe mechy przebiegły obok nich radośnie podskakując na trudnym terenie. Za nimi na pełnym biegu jechały czołgi i trzymające się ich blisko chimery. Żołnierze dopadli wałów ziemnych.
-Tu porucznik Rage. Tu porucznik Rage. Jesteśmy w punkcie alpha. Melduję obecność altylerii wroga w osobie whirlwindów... Kultyści wspomagani są przez
oddziały chaos marines. Chłopaki ognia!!!- podobny rozkaz szybko padł z ust każdego dowódcy w plutonach piechoty. Głęboki świst doleciał do ich uszu zanim z hukiem salwa bazyliszków uderzyła w pozycje wroga. Jęk metalu obwieścił zdruzgotanie dwóch wrogich maszyn. Ostrzał artyleryjski nie przestawał obsypywać
pola bitwy ogniem aż do skutecznego unieszkodliwienia wszystkich wrogich pojazdów Whirlwind. Ogień bolterów, lasgunów, plazm, autocannonów zasypywał pole bitwy.
Przed kompanią rozciągało się 200m zasieków i okopów wroga za którymi wznosiły się trzy bunkry.
-Dobra bierzemy ich. - wrzasnął sierżant Marco Brigand  -Ogieńzaporowy!!!-
 1 i 3 pluton uzbrojeni w najsilniejszą broń wzmorzyli ostrzał przeciwnika podczas gdy 2 i 4 pluton w asyście czołgów i chimer ruszyli naprzód. Od razu pierwszy oddział dostał się w krzyżowy ostrzał heavy bolterów, żołnierze padali na ziemię tworząc kałuże krwi po których biegli ich kompani. Leman russy odpaliły świece dymne i śpieszyły naprzód strzelając z ciężkich bolterów. Zasieki jęczały pod ich gąsienicami. W obliczu pozornego chaosu widać było manewry wojsk. Piechota
biegła kryjąc się za ciękimi maszynami, zajmowali każdy okop z którego udało im się wyprzeć nieprzyjaciela. Na połowie dystansu do nieprzyjaciela pierwszy Leman Russ  zatrzymał się powstrzymany dwoma wiązkami laseru wystrzelone z dreadnoughta. Sentinele nie postrzeżenie wykorzystując uwagę przecwinika skupioną na ciężkich pojazdach
wysunęły się naprzód atakując z lewej flanki. Biegnąc ich multi-lasery i rakiety hunter poleciały w kierunku nowego zagrożenia. Zmasowany ostrzał dosięgnął dreda. Bestia dostała prawie każdym strzałem chwiejąc się lekko. Rycząc wściekle porzuciła swoje miejsce obronne i rzuciła się w pogoń za sentinelami, które zręcznie zawróciły i ruszyły spowrotem chowając się za występami co nie pozwoliło rozszalałemu chaośnikowi namierzenie ich. Z płonącego lemana wyskoczyło kilka osób ale celny ogień wroga nie pozwolił im na jaki kolwiek dalszy udział w walkach.
- Naprzód!!!- krzyczeli dowódcy plutonów. Kapitan Robert Draconis widząc jak jego żołnierze padają na ziemię w okopie, pełni rezygnacji i strachu, wiedział że jeśli tu zostaną to zginą. Szybko wyskoczył z okopu doskonale odłaniając się dla strzelców. Kiedy wokół niego szalał rój kul on popawił rzemień na włosach i wydał rozkaz do szarży.
Żołnierze widząc jego beztroski gest wstali na rozkaz i z piekielnym krzykiem ruszyli naprzód. Nie było to żadne hurra a ni nic w tym stylu. Krzyczeli z żalu, rezygnacji z chęcipomszczenia kompanów. Przebiegli obok dowódcy HQ swojego plutonu wiedzeni przez sierżantów. Nikt nie zauważył jak cztery kule trafiły w ramię Draconnisa. Padł do tyłu,  bolt pistol wyleciał mu z dłoni...
-Ściągnąć tego skurwysysna!!!- krzyknął pułkownik Abrams do support squadu. Chwila przemieszczenia ciężkiej broni i już dwie wiązki lascannonu i rakieta pomknęła w kierunku chos dreadnaughta.
Znów pociski trafiły bezbłędnie. Walker odwrócił się powoli z zimnym zamiarem zabicia wszystkich którzy mu przeszkadzają w zabijaniu. Skierował w ich stronę sprzężony lascannon, ale pociski zrobiły swoje.. Po broni zostały tylko powykręcane stalowe kikuty. Szpon dreda zamknął się w pięść. Najwyraźniej był poirytowany że będzie się musiał fatygować taki kawał drogi. Zanim postawił choć jeden krok serie multi-laserowych pocisków wbiły się w jego nogi. Stalowy behemot był unierochomiony. Jeszcze kilka strzałów z plazm i wściekłe światełko widoczne w jego wizjerze zniknęło.
Nagle przez dźwięki bitewne przedarł się wysoki świst. Jakby nadlatująca rakieta... lecz coś był w niej innego. Nagłe pojawienie się raptorów nie było miłym zaskoczeniem. 6 osobowy oddział błyskawicznie
wylądowało na kadłubie leman russa. Kiedy odlatywali z pojazdu unosiły się kłęby dymu. Raptory wylądował tuż przed szarzującym oddziałem gwardii. 2 pluton stanął jak wryty 4 ruszył lekkim łukiem dalej.
Plutony gardii dobrze wiedziały jaką rzeź potrafiły zrobić osławione raptory. Chociaż ciężki ostrzał teraz ominął miejsce gdzie twarzą w twarz stali raptorzy i pluton 2 to wcale nie oznaczało że mieli większe szanse
na przeżycie.
- No dalej psy Imperatora... strzelcie sob..- nagle okular w jego hełmie eksplodował pod naporem pocisku. Przywódca raptorów osunął się na ziemie niby skarcone dziecko, bez krzyku.
Kapitan Draconis ściskając jeszcze dymiący bolt pistol z zakrwawionym ramieniem stał na szycie okopu.
- Ognia!!!- sierżanci drugiego plutonu zakrzyknęli jednocześnie. Pociski plazmowe, lasguny, promienie melt uderzyły na osłupiałych raptorów. Nim mieli okazję na jaką kolwiek reakcję żołnierze natarli na nich znów prowadzeni przez Kapitana. Na drugiej stronie lini natarcia oddziały w chimerach miały okazję na zblizenie się do pierwszego bunkra. Jadący na pełnym biegu Demolisher wreszcie doprowadził swoje apokaliptyczne działo do miejsca przeznaczenie.
Potężny pocisk wbił się głęboko w betonową ścianę bunkra poczmy eskplodował rorzucając wszędzie odłamki. Pod osłona chmury pyłu chimera z napisem "big boys" podjechała do naruszonej ściany. Za pośrednictwem rampy na pole bitwy wkroczył oddział ogrynów. Bone ead warknął coś do nich unosząc w górę kastet. Ruszyli naprzód biegnąc wprost na naruszony bunkier, nie zatrzymując się prowadzące ogryny w pełnym pędzie uderzyli w ścianę wpdając do bunkra. Po chwili w bunkrze zrobiło się  przerażająco cicho. Kilka eskplozji i okrzyk zwycięstwa. Linia obrony wroga zaczynała się walić.
-Pełne natarcie!!!- żołnierze ruszyli naprzód z ocalałych chimer wysypali się żołnierze wściekle ostrzeliwując pozostałe dwa bunkry.

Kultysta w gnieździe karabinowym uśmiechnął się paskudnie widząc że jego heavy bolter położy za chwilę 50 a może nawet 100 słabych człowieczków. "Szczycą się tym że mają Imperatora, głupcy nawet taktyki nie mają" pomyslał zanim kula snajpera nie wywaliła mu w głowie spory ostwór.
Pułkownik Abrams wprowadził do walki resztę żołnierzy. Oddział snajperów mógł teraz skutecznie zdejmować każdy chosowy łeb jaki zobaczy w lunecie. Pierwszy oddział z chimer dotarł na tyłu bunkrów wroga. Za linia bukrów linia okopów była ostatnim bastionem chaosu do pokonania. Szybko rostawili heavy boltery. Silny ogień zaporowy przyszpilił nadbiegające posiłki. Pułkownik Abrams prowadził pierwszy pluton w kierunku bunkrów, 3 pluton zapewniał osłonę. Celne trafienia z ich rakiet skutecznie przyszpilało i oślepiało żołnierzy w bunkrach. Kiedy był w połowie dorgi nagle przez otwory strzelnicze buchnął ogień.
Kolejny bunkier z głowy. Kiedy żołnierze zajmowali się ostatnim bunkrem Abrams z 1 plutonem wspomagali żołnierzy walcząc z pozostałymi siłami chaosu.

WPIS PUŁKOWNIKA ROBERTA ABRAMSA "BITWA O KANTARES"
Lądowanie było ciężkie, straciłem dużo ludzi... dobrych ludzi, jednak udało nam się, przy odrobinie szczęścia uda nam się utrzymać tę placówkę do czasu otrzymania posiłków. Przedstawię do odznaczenia kilka osób... wiem że żaden z nich wprost nie powie mi że tego oczekują... wystarczy mi mina moich żołnierzy kiedy prowadzą ich ci oficerowie, tak samo patrzyli na mnie kiedy zaczynałem karierę, mam nadzieję że dożyją, dają ludziom nadzieję a ta nadzieja trzyma tą kompanię razem, przynajmniej nie załamią się jeśli kiedyś polegnę...
Wiem że to dopiero początek, ta planeta jest przeżarta chaosem do szpiku, jeśli utrzymamy się a inkwizycja nie będzie nas chciała "przesłuchać" to możę wkońcu
odpoczniemu od tej rzezi...



Ok chwilka natchnienia była :P prz czym mówię tak dla pewności że to nie jest battle report  ;)
In the midst of genetically engineered super-beings, alien killing machines, warrior mystics, and technology that approaches sorcery in its sophistication, the Imperial Guard are mere soldiers.

'If brutal force isn't working you're not using enough!'