dobra w sumie miał save na 5+
no ale mortary i bazyliszki zachwiały nieco jego taktykę, chował się po górkach i niezbyt miałem jak go zmiękczyć.
Śmieszne było to że jak był blisko to bazyli nic nie widział i odpalił na minimalną odległość indirecta czyli na 36cali a zniosło go wprost na tyrana wokół którego było pełno genków...
troche mnie to wkurza, hmm chyba spoczął na laurach przedtem porozrywał mi guardów, a ja nie mogłem nic zrobić (brak strzału i ta jego inicjatywa na 6, czasem żałuję że szarżujący nie atakują pierwsi :P)
w sumie mówiłem mu że sie bierze te chołotę, ale on wyznaje taką ideologie że jak coś ma duży T to długo pożyje...
nie chcę go oczerniać, ale wkurza ją mnie takie :bite: "zwycięstwa"
Mieliście też takie sytuacje?