King Crimson "The Court Of The Crimson King" - nie wiem jak przeżyłem pierwszy kontakt z tym utworem... A później "Starless"... Dreszcze, za każdym razem dreszcze.
Marty Friedman, cała płyta "Introduction", niepokojąca muzyka.
Sweet "Love Is Like Oxygene" - oni nie nagrywali zbyt wyszukanych piosenek, ale ta ma fantastyczny klimat.
Chicago "25 or 6 to 4" - jak wyżej.
Budgie "Napoleon Bona - Parts I & II" - niesamowita od początku do końca.
Marillion "The Web" - zwala z nóg kiedy słucha się całej płyty po raz pierwszy. Dosłownie.
Peter Gee "Orphans" - dziewięć minut przez które nie warto otwierać oczu.
UK "Rendez-vous 6.02" - a, po prostu do mnie trafia. Wetton ma szczęście do takich utworów.
Cockney Rebel "Sebastian" - nie pozwala o sobie zapomnieć...
Tyle na razie