Ujmijmy to tak, nie mówiłem o stereotypowym podejściu do komiksu amerykańskiego (rzeczywiście stereotypów jest dużo i chyba wszystkie z przez Was wymienionych są prawdziwe). Mówiłem raczej o ogólnych tendencjach w komiksie amerykańskim, czy nawet nie tylko komiksie ale w ogóle: "sztuce". Większość amerykańskich filmów, na przykład, też obfituje w przemoc odrealnioną, podczas gdy kino japońskie przepełnione jest przemocą odrażającą, brutalną i obrzydliwą (Battle Royale? Oldboy? to te najmniej odstraszające ale najbardziej znane). Nie wiem jak wy ale ja dostrzegam olbrzymią różnicę w podejściu do przemocy gdy przeglądam pierwszy z brzegu komiks (ew. oglądam film) amerykański, a kiedy japoński.
Tendencje to fakt. I tak - gdy mówimy na lekcjach polskiego o romantyzmie to nie znaczy że świat składał się wtedy z samych Mickiewiczów, Słowackich, Byronów itd. Byli zapewne ludzie idący w zupełnie innym kierunku. Ale ogólne tendencje wyznaczał romantyzm.
Mówiąc o tendencjach, nie mówię że to, co amerykańskie, jest złe, a to, co japońskie, dobre. Wszędzie zdarzają się wyjątki, odmiany. Właściwie to, co nas najczęściej fascynuje to właśnie wyjątki - im bardziej coś jest wyjątkowe, tym lepsze. Fascynująca jest odrębność i odmienność spojrzenia.
Cokolwiek nie mówić, komiks amerykański jest inny niż japoński. Między innymi jeśli chodzi o przemoc.
Oczywistym jest również, że w mandzie przeznaczonej np. dla dzieci (nie znam się na rodzajach mang, więc nie bijcie za uproszczenia) nie uświadczymy groteskowej brutalnej przemocy, tylko raczej wielkie oczy i głowy itd.