No to gdzie ten wszechświat się kończy, skoro piszesz, że jest skończony,
a jednocześnie nie można go zmierzyć, dotrzeć do końca etc?
Cierzy Astronom Amator (CAA)
Trochę namieszałem niekonsekwentnie używając słowa koniec i brzeg. Spróbuje raz jeszcze, bo to bardzo ciekawa kwestia.
Chodziło mi o to, że wszechświat zawsze da się umieścić w większym od niego obszarze. Jest, więc obszarowo (można użyć określenia objętościowo) skończony. Nie ma tu znaczenia czy jest to płaska przestrzeń euklidesowa czy też sferyczna (typu "powierzchnia kuli").
Pierwszy przypadek wszechświata o przestrzeni euklidesowej to wszechświat posiadający brzeg, który jednak nie jest osiągalny, gdyż wiecznie będzie się od nas oddalał z największą możliwą prędkością. Obszar wszechświata będzie się zwiększał, ale nie będzie nigdy nieskończony, chyba ze za nieskończony czas (a to już masło maślane). Wszechświat sferyczny jest już ograniczony z samej definicji. Patrząc na globus, który jest doskonałym przykładem takiej przestrzeni w dwóch wymiarach, widać wyraźnie, że powierzchnia ziemi jest skończona mimo braku brzegu.
Jeśli kogoś to bardziej interesuje przytoczę bardziej naukowe udowodnienie absurdu nieskończonego wszechświata. Wymyślone przez samego Isaaca Newtona a dopracowane przez Berkeleya i Ernsta Macha. Mianowicie w nieskończonym wszechświecie nie ma absolutnego układu odniesienia definiującego stany inercyjne i nieinercyjne. Skąd ciało w nim się znajdujące miałoby wiedzieć, że znajduje się w układzie inercyjnym czy też nieinercyjnym? Skąd np. wiadro obracające się wokół własnej osi (wybitny przykład układu nieinercyjnego) wie, że to ono się obraca a nie cały wszechświat wokół niego? Wie to prawdopodobnie stąd gdyż punktem odniesienia jest cała materia we wszechświecie (traktowana zbiorowo jako skończony układ) lub, jak kto woli punktem odniesienia jest tło nieba owy brzeg wszechświata.
Także ze strony mechaniki kwantowej mamy dowód na skończoność wszechświata. Prawdopodobieństwo powstania takiego kosmosu byłoby równe zeru (za J Halliwell'em) albowiem sumaryczna jego energia byłaby nieskończona i żadna kwantowa fluktuacja nie mogłaby wytworzyć takiego wszechświata.
Dhutirth napisał, że nieskonczoność można rozumieć jako nieskończoność w czasie. Ale czas także jest częścią wszechświata. W momencie wielkiego wybuchu czas nie istniał! Jak więc interpretować "czas" przed wielkim wybuchem? Czas sam w sobie jest wielką zagadką i jest nierozerwalnie związany z istotą wszechświata.
Przepraszan za przydługawą treść, ale jedynie staram się przytoczyć logiczne przesłanki za skończonością wszechświata. Wszechświat może się rozszerzać, kurczyć lub pozostawać stały, ale na pewno nie jest nieskończony.