Mam całkiem dobry adapter i bardzo dużo płyt winylowych w domu.
Niedaleko mojego domu jest bazarek, gdzie koleś sprzedaje płyty w nienaruszonym stanie za grosze (5-10zł).
W kolekcji mam dużo muzyki polskiej (Dżem, Dezerter), ale Bob Marley też się znajdzie, czy Ray Charles.
Dość sporo też muzyki Afrykańskiej, bo moi rodzice w latach 80 byli w Afryce i "naznosili" dużo ciekawych rzeczy (w tym właśnie czarne płyty).
Winyl ogólnie ma najlepszą jakość dźwięku, jak dla mnie, tylko, że konserwacja sprętu jest dość kosztowna, nie mówiąc, że aktualnie nowe płyty winylowe są strasznie drogie (60 zł).
Co mnie pociąga w winylach?
Brak ograniczeń w mozliwości odtwarzania muzyki.
Poza tym jest to krystaliczny, analogowy, prawdziwy dźwięk. Elektroniczna precyzja nigdy nie doścignie prawdziwego, analogowego zapisu. Winyl góruje nad zapisem cyfrowym, ponieważ oddaje dokładnie to, co artysta zagrał\zaśpiewał. Nie jest to zapis "zero jedynkowy", tylko zapis drgań, a muzyka to nic innego co drgania, a nie cyfrowy język odczytywany laserem. Mp3, to już w ogóle pomyłka.
Jestem zwolennikiem "trzeszczącej płyty". Jednak koszta związane z zakupem takowych oraz trudna dostępność zmusza mnie do kupowania CD.
Szlachetność winyla polega mniej więcej na tym, na czym polega różnica pomiedzy piecem lampowym, a cyfrowym. Miedzy aparatem analogowym, a cyfrowym.
Pozdrawiam!