Akurat Guernica Y Luno była faktycznie "muzyczną ulotką", jednak oni wpisywali się w konkretną, w tym przypadku punkową, konwencję, która może Ci się podobać lub nie. Ci ludzie naprawdę byli mocno zaangażowani w ruch anarchistyczny więc śpiewali o tym, co stanowiło istotną część życia każdego z nich. Wirtuozami pewnie nie byli (choć potem 2 członków GYL grało w Ewie Braun, której trudno odmówić umiejętności i fantazji muzycznej), jednak ich teksty i tak są o niebo mniej "łopatologiczne", jak to określiłeś, od innych zespołów anarchopunkowych. Czuć w nich było autentyczną szczerość i zaangażowanie, nie jak np. u Włochatego. A zresztą GYL jest jednym z moich ulubionych zespołów trudno mi się do tego odnieść z dystansem.