Ja zaczałem zbierać komiksy jakoś tak koło 8 roku zycia. Pamiętam wcześniejszy kontakt z komiksem jak przez mgłę. Wypozyczyłem sobie sfatygowany numer Relaxu w bibliotece i choć czytać to nie za wiele wtedy potrafiłem, to pewna historia o myślolocie wciągnęła mnie na amen. Był tam dowódca myślolotu, który miał łysą czaszkę z dzyndzelkiem na czóbku - taki trochę cytrynowaty chłopak. Jak wylądował wraz z załogą na jakiejś planecie to spotkał tubylców podobnych do indian, no i oni dotknięciem dłoni spowodowali u niego wyrośnięcie włosów. Bomba, ależ mnie to zafrapowało. Potem w wakacje przyjechał kumpel i zaczął szpanować, że u nich to wszystkie chłopaki zbierają komiksy, i że jak chcę być twardzielem to też powinienem. Pierwszym zakupionym (i jedynym akurat komiksem w kiosku) był komiks Baranowskiego - "Skąd się bierze woda sodowa". Średnio mi się spodobał, ale złapałem bakcyla i zacząłem dodatkowo kupować "Świat Młodych". Akurat w te wakacje leciał "Jan, przybysz z nikąd", a jeszcze wcześniej komiks Nowakowskiego - "Zapomnij o Ziemi", a potem był "Tajfun - zagadka układu C2". To już była masakra. Obowiązkowe latanie codzienni po szkole do kiosku i księgarni, bo a nuż coś będzie nowego. Piękne to były czasy. Potem dorwałem się do archiwalnych numerów "ŚM". Bardzo podobały mi się komiksy Raczkiewicza - "Piętnastoletni Kapitan" i "2 lata wakacji". Ostatnio moja połowica znalazła wklejane do zeszytu przez jej starszą siostrę odcinki "Piętnastoletniego kapitana" i zupełnie nie mogła zrozumieć czym tu się tak podniecam i skąd u mnie ta gorączka. Pamiętam "Nie szukam zemsty", dużo "Binio Bilów", "Metacom" wywarł na mnie spore wrażenie. Bardzo chwaliłem sobie w tamtych czasach komiksy wydawane przez KAW. Wróblewski i Polch byli moimi faworytami. Taki "Hernan Cortez i podbój Meksyku" czytywało się z wypiekami podczas lekcji pod ławką!!! Cóż to były za emocje. Szkoda mi trochę młodziaków, którzy tego nie zaznali. To se ne wrati!!!