Przyznam, że nie rozumiem, skąd optymizm polegający na założeniu, że danie dziecku ohydnego "Wiedźmina" wzbudzi w nim milość do komiksu. A może to jest działanie odstraszające?
Może w tych wszyskich rozważaniach, co zrobić, żeby było lepiej, powinniśmy choć raz zapytać, czemu jest tak źle?
Francuzi wychowali kilka pokoleń na "Asteriksie". A my naszym potomkom co możemy pokazać? Reedycję Żbika i "kultowe" komiksy Polcha. Bo Baranowskiego i Christy w kioskach nie ma.
Druga dziwna teza to ta, że filmowe przeboje przyczyniają się do wzrostu zainteresowania komiksami. Owszem, przyczyniają się, ale tylko tymi, które są związane z filmami. I nie przekłada się to potem na kupowanie niczego innego. A jeśli się przekłada to rzadko.
Nawet na forum mamy miłośników komiksów z Avengersami (bo film), X-Menami (bo film), "Deadpoola" (bo film) itd, jednocześnie plujących na komiksy europejskie i nie mających nawet świadomości, że istnieją komiksy polskie. Bardzo mi to przypomina miłośników mangi (bo anime), którzy wręcz szczycili się tym, że nie znają reszty komiksu światowego.