no tak, wprowadzenie MJ poprowadzono całkiem smakowicie. Zastanawiało mnie też czy tożsamość Goblina była zaplanowana od razu. Podejrzewam, że nie, bo w tym czasie to Stan z rysownikami tak to tworzyli, że jak zaczynali odcinek to nie wiedzieli jak go skończą.
Co do Cioci May to właśnie było to, co wyróżniało Spider-mana na tle innych superbohaterów: zwykłe problemy, zwykły chłopak, potężne zaplecze zwyczajnych postaci drugoplanowych, problemy z realizacją czeku, problemy z pracą, z łączeniem dwóch żyć. Stan Lee jako twórca jest dla mnie Bogiem.
Niestety, jako scenarzysta jest słaby. W kółko te same oklepane motywy, pseudonaukowe wyjaśnienia i mnóstwo seksizmu (ten koleś o kobietach nie wiedział nic). Dlatego w pewnym momencie ma się już Cioci May i jej serducha dość. W pewnym momencie ma się nadzieje, że jej ta pikawa stanie wreszcie. No ale na szczęście zamiast tego przyszli po prostu nowi scenarzyści i najmilsza postać z Universum Marvela może nas rozbawiać przez wiele kolejnych lat.