Smacznie zapowiada się sześcioczęściowa historia "The Child Within" z numerów 178-183 (184 to chyba jeszcze jakiś epilog) z Verminem i Green Goblinem
Tak się składa, że w ostatnim czasie przeczytałem run DeMatteisa i Buscemy w "Spectacular Spider-man" od początku ("The Child Within") do tematycznego końca, czyli "Najlepszych wrogów".
Była to dla mnie odtrutka na niechęć do mojego ulubionego niegdyś herosa, której nabawiłem się po "One More Day" oraz występach Pająka w Avengers, gdzie na ogół odgrywa on rolę "wiejskiego głupka".
I lekarstwo podziałało!
Cały run jest wspaniałą, dobrze napisaną sagą o "grzechach ojców". Bohaterowie są wielowymiarowi, poobijani wewnętrznie, poruszająco wiarygodni. Narracja wizualna - słynne (czy osławione) rysunki Buscemy - bardzo filmowa (powtarzanie podobnych kadrów i te rewelacyjne, nieme panele) i ekspresyjna w scenach walk.
Dla mnie najlepsze jest właśnie "The Child Within" - swoisty epilog do "Ostatnich łowów Kravena". Zwłaszcza numer 181
z seansem psychoanalitycznym Spidera u dr Kafki
. Następnie bardzo wysoko cenię wydane u nas "Formalności pogrzebowe" Sępa no i wreszcie rewelacyjne zakończenie sagi Vermina w "The Death of Vermin", w którym
powraca jego "twórca" Baron Zemo
. Finał, czyli "Najlepsi wrogowie", to jak dla mnie szczyt tego, co można wycisnąć z seryjnego komiksu superbohaterskiego. Historia (zwłaszcza czytana w kontekście całego runu) naprawdę wciąż łapie za serce.
Oczywiście nie wszystko jest tu nadal tak świeże jak 25 lat temu. Dla mnie np. historia z niebieskimi X-men (197-188), mimo że dość dziwaczna, przede wszystkim była jednak nudnawa i raczej banalna. Psychologizm całego runu może się również wydawać niektórym naiwny. Cóż, Dostojewski to to nie jest - a jednak! Choć komiksy te mają już ćwierć wieku, a ja jestem dorosłym facetem, to i tak byłem pod wrażeniem, jak można było włożyć w nie tak wiele sensu.
Także serdecznie polecam tę lekturę! Wydane w Polsce fragmenty są zręcznym "wyciągiem" (wliczam do tego także prolog Busieka z Coroną - bałem się go w dzieciństwie, a teraz bardzo mi się spodobał). Ale zwłaszcza dwóch historii o Verminie jednak szkoda pomijać!