trawa

Autor Wątek: Spider-Man  (Przeczytany 352580 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

mkolek81

  • Gość
Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1140 dnia: Styczeń 07, 2019, 08:06:59 am »
Myślę ze to nie chodzi o konserwatywność fanów, akurat powrót MJ u boku pająka jest na duży plus. Zresztą sam Slott wiele razy chyba próbował, ale redaktorzy mu nie pozwolili, przez co fani jeszcze bardziej to nie lubili. Rozpad związku i cofnięcie Petera to nie decyzja twórców tylko redakcji. Przecież przed runem Straczynskiego małżeństwo tej dwójki miało kryzys i byli oni w separacji, bo tak chciała redakcja, a potem historia z Mefistem, jakby nie mogli mieć normalnego rozwodu. Co by nie mówić ja historie Slotta lubię, były raz gorsze raz lepsze, ale pociągnął i rozwinął wątki Straczynskiego w postaci Spiderverse. Dał naprawdę dobrą serię Superiora, który teraz powraca z własną serią. Nawet Spider-Island było dobre. Można na niego narzekać, ale pokazał pająka też od innej strony, choć w pewnym stopniu zrobił z niego Iron Mana, to jednak było to coś świeżego.

Offline Marvelek

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1141 dnia: Styczeń 07, 2019, 10:05:52 am »

Dan Slott to rewolucjonista. Drastycznie zrywa on z zakorzenionymi standardami. Zauważyłem już dawno, że fani komiksów są dosyć konserwatywni, więc rozumiem że nie każdemu może się to podobać. Dan Slott to także osoba umiejąca bawić się klasycznymi motywami. Czytając jego serie wydane w Polsce, nie raz zachwycałem się drobnymi szczegółami. A to powstanie Alchemaxu, które jest przecież wizytówką 2099 roku, co od razu daje pretekst to zaimportowania Spider-Mana z tego roku i genialnej konfrontacji z Superiorem. Motyw z zrzucaniem ubrań podczas wchodzenia na akcję do tej pory wspominam z uśmiechem - lepiej nie dało się pokazać intelektualnej różnicy dzielącej Pająków :biggrin: Inną drobną sprawą, która mi się podobała, jest pozbycie się problemu Shadowlandu. Sam koncept takiego czegoś wydaje mi się idiotyczny, a tu świetnie sobie poradzono z pozbyciem się głupotki. Slott umiał także stworzyć fajne postacie kobiece. Anna Maria jest słodziutka, a Silk to już w ogóle miłość... O plusach Slotta mógłbym pisać jeszcze długo. Z tego co widziałem, kolejny scenarzysta naprawia wszystko, ustawia Parkera u boku Mary Jane i zadowala konserwatywnych fanów Pająka. Tylko tak bez emocji...
Nie mam nic przeciwko dużym zmianom, przeciwnie: o ile scenarzysta ma pomysł i potrafi go wykonać wszelkie, nawet rewolucyjne zmiany są mile przeze mnie widziane.
Według mnie problem z runem Slotta polega na rzuceniu fajnego pomysłu, następnie zaś kompletnym jego spłaszczeniu w fazie pisania scenariusza. Podam jedynie kilka, najbardziej rzucających się w oczy przykładów:1. Anna Maria jest postacią rzeczywiście kapitalną. Uważam ją za najlepszą postać pisaną przez Slotta i jedną z najlepszych postaci w całej historii Spider-Mana. Nie chodzi tylko o sympatię, którą budzi, ale jej wprowadzenie nie jest jak to często bywa zwykłym zapychaczem. I tu dochodzę do ciekawie zaczętego przez Slotta wątku a mianowicie stosunku cioci May do Anny. Slott miał wreszcie niebywałą okazję, by pokazać, że świętsza o papieża ciocia May ma jakieś uprzedzenia. W oparciu o to można było zbudować naprawdę ciekawy wątek bardzo realnie wpływający na życie Parkera. Niestety, tak szybko jak pomysł Slotta zaintrygował tak szybko został przez niego zwalcowany: Peter strzelił focha a May oczywiście nie miała nic złego na myśli. Inna rzecz, że to biedną ciocię May mogliby w końcu ostatecznie włożyć do grobu. Jak dla mnie postać ta przestała wnosić do opowieści z Pająkiem cokolwiek pozytywnego, po prostu jest, bo jest. Wielka szkoda, że nie utrzymany stanu z Clone Saga, gdzie starej poczciwej cioci pozwolono wreszcie odejść.
2. Sprawa doktoratu Parkera - chyba jeden z fajniejszych pomysłów Slotta o dużym ładunku humorystycznym. Wątek bardzo fajnie rozwijany do momentu jego rozwiązania - całe historia, która ma miejsce po obronie doktoratu zupełnie nieprawdopodobna, żeby nie powiedzieć idiotyczna. Lamaz (dobrze zapamiętałem?)w końcu wykrył poważne oszustwo. Sprawy nie możnaby w realnym świece tak łatwo zamieść pod dywan. Nawet jeśli, szkoda że wątek urwano w ten właśnie sposób - byłoby naprawdę ciekawie jeśli idzie o ukazywanie życia osobistego nowego Parkera.3. Superior Venom. Od pierwszego pojawienia się, Venom był zawsze postacią ikoniczną. W rękach dobrego scenarzysty z tą postacią można czynić cuda. Wydawało się, że w przypadku Slotta skończy się prawdziwą perełką w jego runie. Wszystko na to wskazywało - w końcu mamy nowego, lepszego Spider-Mana i istotę, która może zwiększyć jego siłę i skuteczność działania. Zamiast ciekawej opowieści, w której Otto próbuje za pomocą nauki okiełznać symbionta, by wykorzystać go we własnych celach mamy zwykłą nawalankę, która w dodatku nie daje frajdy. Prawdziwy Parker mógł otrąbić zwycięstwo - z symbiontem radził sobie o wiele lepiej gdy był jego nosicielem niż Otto.4. Alchemax - wszystko fajnie, tylko czy wprowadzenie Spider-Mana 2099 coś wniosło? Trochę taki niepotrzebny zapychacz.
Na plus runu zaliczyłbym przede wszystkim podejście Slotta do tytułowej postaci. Z każdej planszy czuć, że nie tylko Otto wierzy, że jest lepszym Spider-Manem - przede wszystkim wierzy w to Slott.
Dobre było również wykasowanie z universum Shadowlandu - co prawda nie podobała mi się rozwałka gigantycznymi robotami, ale w sumie rozwodzenie się na kilka zeszytów jak to Pająk próbuje zniszczyć kwaterę Hand byłoby bez sensu - Slott pozbył się Shadowlandu szybko, sprawnie i dość zgrabnie pod względem fabularnym.
Jego run w Spider-Manie oceniam jako średni, co nie znaczy, że zły. Doceniam pomysłowość, próbę powiedzenia czegoś nowego o bohaterze i to, że przez pewną część runu utrzymał moją uwagę. Plus oczywiście za Annę Marię  :smile: Skończyło się to wraz z 5 tomem i pojawieniem się Spider-Mana 2099. Lepiej odebrałem Spiderversum, natomiast Pajęcza Wyspa była dla mnie dużym rozczarowaniem. Z pewnością zbyt często do slottowego Spider-Mana wracać nie będę.

Offline R~Q

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1142 dnia: Styczeń 07, 2019, 10:33:41 am »
Panowie i Panie, szybkie pytanie - od czego zacząć przygodę z pająkiem? Chciałbym sobie przypomnieć czasy dziecięce i naszło mnie, że poczytam sobie o historiach SpiderMana. Od czego warto zacząć? Może na początek z 3 tytuły od których powinno się zacząć przygodę. Mniej więcej wiem kim jest Spiderman, kojarzę pare jego przygód, ale chciałbym zacząć od początku jak totalny żółtodziób. Z góry dzięki za pomoc!
Nie da się tego zrobić.
Od czegokolwiek z głównego uniwersum (Ziemia 616) byś nie zaczął, to nawiązań do przeszłych wydarzeń, postaci z eventów sprzed 30 lat itd. jest tyle, że cię to przytłoczy i zacznie frustrować.

Masz 2 wyjścia:
1. z zaciśniętymi zębami znosisz powyższe i czytasz lepsze serie. Polecam Amazing S-M Straczynskiego i Superior S-M Slotta.
2. olewasz główne uniwersum (E-616) i zaczynasz od początku uniwersum Ultimate. Ja tak zrobiłem i jestem zadowolony. Ultimate S-M jest super.

Kamil Matusiak

  • Gość
Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1143 dnia: Styczeń 07, 2019, 11:39:41 am »
Panowie i Panie, szybkie pytanie - od czego zacząć przygodę z pająkiem? Chciałbym sobie przypomnieć czasy dziecięce i naszło mnie, że poczytam sobie o historiach SpiderMana. Od czego warto zacząć? Może na początek z 3 tytuły od których powinno się zacząć przygodę. Mniej więcej wiem kim jest Spiderman, kojarzę pare jego przygód, ale chciałbym zacząć od początku jak totalny żółtodziób. Z góry dzięki za pomoc!
Polecam nabyć zeszytówki TM- Semica. Ewentualnie kupić nadchodzący tom klasyki Marvela Spider-Man by Todd McFarlane. Możesz też sięgnąć po większość tomów WKKM ze Spiderem, m.in.: Narodziny Venoma, Śmierć Stacych, czy początki runu Straczyńskiego. Od biedy zostaje ci długo za długi run Slotta wydawany obecnie od Superiora u nas, ale to tak w ostateczności jakbyś nie chciał czytać klasyki przed One More Day.

Offline Antari

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1144 dnia: Styczeń 07, 2019, 03:01:54 pm »

Dan Slott to rewolucjonista. Drastycznie zrywa on z zakorzenionymi standardami. Zauważyłem już dawno, że fani komiksów są dosyć konserwatywni, więc rozumiem że nie każdemu może się to podobać. Dan Slott to także osoba umiejąca bawić się klasycznymi motywami. Czytając jego serie wydane w Polsce, nie raz zachwycałem się drobnymi szczegółami. A to powstanie Alchemaxu, które jest przecież wizytówką 2099 roku, co od razu daje pretekst to zaimportowania Spider-Mana z tego roku i genialnej konfrontacji z Superiorem. Motyw z zrzucaniem ubrań podczas wchodzenia na akcję do tej pory wspominam z uśmiechem - lepiej nie dało się pokazać intelektualnej różnicy dzielącej Pająków :biggrin: Inną drobną sprawą, która mi się podobała, jest pozbycie się problemu Shadowlandu. Sam koncept takiego czegoś wydaje mi się idiotyczny, a tu świetnie sobie poradzono z pozbyciem się głupotki. Slott umiał także stworzyć fajne postacie kobiece. Anna Maria jest słodziutka, a Silk to już w ogóle miłość... O plusach Slotta mógłbym pisać jeszcze długo. Z tego co widziałem, kolejny scenarzysta naprawia wszystko, ustawia Parkera u boku Mary Jane i zadowala konserwatywnych fanów Pająka. Tylko tak bez emocji...
Lepiej bym tego nie ujął. Polać temu Panu.  :biggrin: Jedynie specyficzna kreska Ramosa w większości jego runu mi średnio podeszła, ale chyba jestem zbyt konserwatywny w kwestii graficznej.

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1145 dnia: Styczeń 07, 2019, 05:07:20 pm »
   Slott to może i faktycznie rewolucjonista, ale to raczej pod względem fabularnym niż pod względem z braku lepszego określenia na ten moment użyję słowa "klimatu". Wróciłem po wielu latach do czytania komiksów i po otwarciu slottowego Superiora, poczułem się natychmiast jak w domu. Tzn. prawie natychmiast, musiałem odczekać chwilę aby wyjść z szoku z powodu: "cooo...Peter rozwiódł się z Mary Jane?", "coooo...nie jest biednym fotografem tylko milionerem naukowcem?", "cooooo...Jonah jest burmistrzem NY i nie jest naczelnym wrogiem Spider-Mana?", "coooo...Ciocia May nie robi już za kruchą wdowę-starowinkę?" itd., itp. Jednym słowem scenariuszowo to był dla mnie niezły cios młotkiem, ale to ciągle był ten sam Spider-Man którego znałem i lubiłem. Oczywiście jako postać rozwinięty odpowiednio do swoich doświadczeń, ale to ciągle ten wieczny pechowiec co podnosi się po każdym jednym ciosie i idzie dalej przed siebie. Green Goblin zabije mu dziewczynę? Znajdzie sobie drugą. Samochód przejedzie mu pieska? Kupi sobie kotka. Zgubi portfel z ostatnim dolarem? Pójdzie szukać drobnych w fontannie. Jednym słowem cały czas do przodu, czuć tutaj ten pozytywno-optymistyczny klimat. Zostawiłem te 20 lat temu Petera na kolejnym zakręcie życiowym, a tutaj po ponownym spotkaniu, on właśnie wychodzi z kolejnego. Jednym słowem czułem, że wszystko mimo, że zupełnie inaczej wyglądające to jest na swoim miejscu. Na dodatek Slott, potrafi pisać dowcipy. A Ramos to świetny, chociaż niechlujny rysownik.

Offline Pan Adolf

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1146 dnia: Styczeń 08, 2019, 05:37:53 am »
Nie mam nic przeciwko dużym zmianom, przeciwnie: o ile scenarzysta ma pomysł i potrafi go wykonać wszelkie, nawet rewolucyjne zmiany są mile przeze mnie widziane.
Według mnie problem z runem Slotta polega na rzuceniu fajnego pomysłu, następnie zaś kompletnym jego spłaszczeniu w fazie pisania scenariusza. Podam jedynie kilka, najbardziej rzucających się w oczy przykładów:1. Anna Maria jest postacią rzeczywiście kapitalną. Uważam ją za najlepszą postać pisaną przez Slotta i jedną z najlepszych postaci w całej historii Spider-Mana. Nie chodzi tylko o sympatię, którą budzi, ale jej wprowadzenie nie jest jak to często bywa zwykłym zapychaczem. I tu dochodzę do ciekawie zaczętego przez Slotta wątku a mianowicie stosunku cioci May do Anny. Slott miał wreszcie niebywałą okazję, by pokazać, że świętsza o papieża ciocia May ma jakieś uprzedzenia. W oparciu o to można było zbudować naprawdę ciekawy wątek bardzo realnie wpływający na życie Parkera. Niestety, tak szybko jak pomysł Slotta zaintrygował tak szybko został przez niego zwalcowany: Peter strzelił focha a May oczywiście nie miała nic złego na myśli. Inna rzecz, że to biedną ciocię May mogliby w końcu ostatecznie włożyć do grobu. Jak dla mnie postać ta przestała wnosić do opowieści z Pająkiem cokolwiek pozytywnego, po prostu jest, bo jest. Wielka szkoda, że nie utrzymany stanu z Clone Saga, gdzie starej poczciwej cioci pozwolono wreszcie odejść.
2. Sprawa doktoratu Parkera - chyba jeden z fajniejszych pomysłów Slotta o dużym ładunku humorystycznym. Wątek bardzo fajnie rozwijany do momentu jego rozwiązania - całe historia, która ma miejsce po obronie doktoratu zupełnie nieprawdopodobna, żeby nie powiedzieć idiotyczna. Lamaz (dobrze zapamiętałem?)w końcu wykrył poważne oszustwo. Sprawy nie możnaby w realnym świece tak łatwo zamieść pod dywan. Nawet jeśli, szkoda że wątek urwano w ten właśnie sposób - byłoby naprawdę ciekawie jeśli idzie o ukazywanie życia osobistego nowego Parkera.3. Superior Venom. Od pierwszego pojawienia się, Venom był zawsze postacią ikoniczną. W rękach dobrego scenarzysty z tą postacią można czynić cuda. Wydawało się, że w przypadku Slotta skończy się prawdziwą perełką w jego runie. Wszystko na to wskazywało - w końcu mamy nowego, lepszego Spider-Mana i istotę, która może zwiększyć jego siłę i skuteczność działania. Zamiast ciekawej opowieści, w której Otto próbuje za pomocą nauki okiełznać symbionta, by wykorzystać go we własnych celach mamy zwykłą nawalankę, która w dodatku nie daje frajdy. Prawdziwy Parker mógł otrąbić zwycięstwo - z symbiontem radził sobie o wiele lepiej gdy był jego nosicielem niż Otto.4. Alchemax - wszystko fajnie, tylko czy wprowadzenie Spider-Mana 2099 coś wniosło? Trochę taki niepotrzebny zapychacz.
Na plus runu zaliczyłbym przede wszystkim podejście Slotta do tytułowej postaci. Z każdej planszy czuć, że nie tylko Otto wierzy, że jest lepszym Spider-Manem - przede wszystkim wierzy w to Slott.
Dobre było również wykasowanie z universum Shadowlandu - co prawda nie podobała mi się rozwałka gigantycznymi robotami, ale w sumie rozwodzenie się na kilka zeszytów jak to Pająk próbuje zniszczyć kwaterę Hand byłoby bez sensu - Slott pozbył się Shadowlandu szybko, sprawnie i dość zgrabnie pod względem fabularnym.
Jego run w Spider-Manie oceniam jako średni, co nie znaczy, że zły. Doceniam pomysłowość, próbę powiedzenia czegoś nowego o bohaterze i to, że przez pewną część runu utrzymał moją uwagę. Plus oczywiście za Annę Marię  :smile: Skończyło się to wraz z 5 tomem i pojawieniem się Spider-Mana 2099. Lepiej odebrałem Spiderversum, natomiast Pajęcza Wyspa była dla mnie dużym rozczarowaniem. Z pewnością zbyt często do slottowego Spider-Mana wracać nie będę.



1. Zgadzam się w 100% jeśli chodzi o Annę Marię. Ciotka May w Marvelu chyba jest przeciwieństwem Gwen Stacy - nigdy nie można na stałe jej wsadzić do grobu. Kto wie, czy Slott by nie chciał, lecz pewnie taka petarda by nie przeszła. Za to przynajmniej fajnie się z nią zabawił robiąc z niej kobietę uprzedzoną. Skoro nie lubi niepełnosprawnych, to nie trudno się domyślić jaki ma stosunek do innych ras, narodowości, czy nawet orientacji seksualnych. To chyba było za odważne i dlatego musiał zaprzestać rozwijania tego motywu. A tu przy okazji chciałbym uszanować twórców gry Spider-Man, którzy to bez cackania podeszli do tematu ciotki May i...
Spoiler: pokaż
uśmiercili ją dla większego dobra
.
2. Peter nie pamięta w jakich okolicznościach zdobył doktorat, więc wniosek jest taki, że nie ważne jak, liczy się tylko cel.
3. Wątek z Venomem może i jest nawalankowy, jednak pokazuje coś istotnego: przekonany, że ze swoim niesamowitym intelektem Octopus może zrobić wszystko, rzucił się on na większą rybę. Nie tyle, że rybę co na rekina. I nie okiełznał go tak jak tego chciał, co na pewno go utemperowało. A na dodatek postawiło to go w złym świetle przed Avengers, którym to musiał wciskać wymyślone na poczekaniu bajki. To był taki pierwszy krok pokazujący, że nawet z genialnym umysłem, nie da się przewidzieć wszystkiego i zapanować nad wszystkim.


Poza tym widziałem zapowiedzi Egmontu na luty i... żadnego Spider-Mana? WTF? 2019 zapowiadał się dla nas pięknym rokiem, w którym ukaże się masa niesamowitych historii. Kontynuowana będzie seria z Marvel Now, nowe tomy Ultimate, oraz run Todda McFarlana. Nie mówiąc już o niezapowiedzianych jeszcze niespodziankach, wśród których to oczywistym jest seria Spider-Man/Deadpool - niesamowity potencjał sprzedażowy. Po niej może Egmont zrozumie, co jest najważniejsze i wyda u nas Clone Sagę oraz run Straczyńskiego. Ten drugi pewnie bez pierwszego tomu, żeby trzeci raz nie wydawać tego samego. Już robili takie rzeczy, że tom drugi był pierwszym, więc nic nowego. Przydało by się jeszcze coś z Venomem na deser. Może Venom Inc.? - jako tom podobny do tych z Marvel Now. W każdym razie chcę wydawać pieniądze i niech mi dadzą wiele powodów.

Offline Marvelek

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1147 dnia: Styczeń 08, 2019, 09:16:49 am »

Ciotka May w Marvelu chyba jest przeciwieństwem Gwen Stacy
Coś w tym jest. Szkoda tylko, że Marvel nie bierze pod uwagę biologicznych ograniczeń cioci May - no chyba, że okaże się w którymś momencie, że cioteczka pochodzi z jakiejś pradawnej, nieśmiertelnej lub długowiecznej rasy :biggrin: Dlatego bardzo mi się podobało to co zrobił DeMatteis - nie tylko miał odwagę uśmiercić ciocię May, ale zrobił to w fenomenalny sposób: May nie zjadł Venom, nie wysadził Green Goblin, nie została zainfekowana śmiertelnym wirusem. Po prostu odeszła z racji swojego wieku - takie potraktowanie sprawy było naturalne i bardzo ludzkie, pozwalające utożsamiać się z tym co czuje główny bohater. Przy okazji to bardzo fajna opowieść o pożegnaniu.

Peter nie pamięta w jakich okolicznościach zdobył doktorat, więc wniosek jest taki, że nie ważne jak, liczy się tylko cel.
Tu mnie nie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o sprawę z perspektywy Petera. Lamaz podczas obrony oskarżył Petera o dokonanie poważnego przestępstwa. Odwołanie tego po kilku dniach nic tutaj nie zmienia - spraw ai tak byłaby badana a jeśli nawet racja została przyznana Peterowi (według ostatecznego wycofania się Lamaza z oskarżenia), poważne problemy miałby sam Lamaz. Kompletnie nie kupiłem zaserwowanego przez Slotta rozwiązania.
Wątek z Venomem może i jest nawalankowy, jednak pokazuje coś istotnego: przekonany, że ze swoim niesamowitym intelektem Octopus może zrobić wszystko, rzucił się on na większą rybę. Nie tyle, że rybę co na rekina. I nie okiełznał go tak jak tego chciał, co na pewno go utemperowało. A na dodatek postawiło to go w złym świetle przed Avengers, którym to musiał wciskać wymyślone na poczekaniu bajki. To był taki pierwszy krok pokazujący, że nawet z genialnym umysłem, nie da się przewidzieć wszystkiego i zapanować nad wszystkim.
Ale to tylko potwierdza mój zarzut. Jest pomysł, który ma doprowadzić do ważnych z punktu widzenia opowieści wniosków: ma nam powiedzieć coś nowego o bohaterze, wywołać jakąś zmianę, skomplikować stosunki z Avengers. Na tym etapie jest to ok. Chodzi o wykonanie - zupełnie jakby Slott poszedł po najniższej linii oporu, by powiedzieć "zobaczcie Superior sobie nie poradził" - dlatego uważam ten wątek za najbardziej spłaszczony, zwłaszcza, że Superior Venom to cały jeden tom, więc Slott miał aż nadto miejsca, by ciekawiej poprowadzić opowieść.
 

Po niej może Egmont zrozumie, co jest najważniejsze i wyda u nas Clone Sagę oraz run Straczyńskiego. Ten drugi pewnie bez pierwszego tomu
Nie licz w klasyce na cokolwiek ze Spider-Mana, co ma więcej niż jeden tom. Egmont wszedł w ubiegłym roku w obszerną serię Ultimate, więc wydawanie czegoś obok poza jednotomówkami jak MacFarlane zupełnie nie wchodzi w grę. Według mnie Egmont stracił najlepszy czas na wydanie runu Straczynskiego. Teraz, kiedy w maju wychodzi długo wyczekiwany omnibus wątpię, by polskie wydanie jarało wielu miłośników Pająka. Wiadomo, że większość osób, która chce mieć ten run w miarę zebrany kupi omnibus (sam się zaliczam tej grupy).Wydanie "Clone Saga" jest jeszcze mniej prawdopodobne. W Polsce wydawcy nie interesują się komiksem lat 90., a nieprzychylny klimat wobec tych historii jest konsekwentnie podtrzymywany przez znanych podcasterów, którzy wyśmiewają te komiksy, pogardzają nimi widząc jedynie same wady. Z "Clone Saga" uczyniono książkowy przykład słabości komiksu lat 90., w dodatku serii przypisano główną przyczynę upadku TM-Semic. Opinie te są bardzo krzywdzące i nie do końca sprawiedliwe. Wydanie zbiorcze, w które zapewne wszedłby Egmont, gdyby chciał to wydać składa się z 5 tomów (nawiasem mówiąc to niewiele). Trzy pierwsze tomy można brać spokojnie nie obawiając się o złą jakość historii. W większości to kawał dobrego komiksu, do tego to właśnie w tych tomach zebrana jest większość tego co wydał Semic (nawiasem mówiąc jak to w Semicu i "Clone Saga" była mocno pocięta), więc sentymentaliści z pokolenia TM-Semic spokojnie by to zakupili. Wiele osób chciałoby również wiedzieć jak skończyła się ta historia, jak rozwiązano poszczególne wątki itd., nie wspominając, że dotychczas "Clone Saga" to największy pajęczy event, który mimo wycofywania się przez Marvela z pewnych rzeczy, nieodwracalnie wpłynęło na pajęcze uniwersum. Najsłabsze momenty sagi przypadają na czas, kiedy w związku ze sprzedażą zaczęto ją sztucznie przedłużać, stąd w fabule pojawiło się wiele głupotek, głupot i totalnych kretynizmów. Uważam jednak, że z punktu widzenia marketingowego, czyli najważniejszego dla potencjalnego wydawcy, na tej serii można zarobić. Ale powtarzam, na wydanie bym nie liczył.

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1148 dnia: Styczeń 08, 2019, 11:35:29 am »
      Daj spokój Saga o Klonach to zły komiks i to nie jest wina podcasterów to nie oni go pisali. Ja osobiście odpadłem w kupowaniu Pająka na Maximum Carnage, ale część sagi czytałem pożyczając od kolegi i nie doczytałem jej do końca, żeby zanudzić dzieciaka komiksem o Spidermanie to trzeba mieć arcytalent. On się nie robił głupiutki dopiero później, on był idiotyczny w samym swoim założeniu. Wszyscy lubią Bena Reilly ma fajny kostium i wogóle, ale nikt nie chciał żeby on był oryginalnym Spidermanem. Marvel chciał wcisnąć swoim własnym czytelnikom, że ostatnie 25 lat ich hobby to był jeden wielki bullshit. Jaka ta historia była rozwleczona i głupkowata. W kółko te klony, kto jest klonem? Kto jest klonem? Peter? Klony. May? Klony.Norman Osborn wraca z grobu. Klony. Dziecko. Klony. Gwen Stacy. Klony.Szakal. Klony. Same ku...a klony. Komiks w zamierzeniu miał chyba stawiać na pogłębioną warstwę psychologiczną i być zdaję się poważny i mroczny, ale jest tak kiczowato nadęty i patetycznie przerysowany, że aż śmieszny. Na dodatek historia jest wyraźnie modyfikowana na kolanie i zmieniana w miarę tego jak kolejny plot-twisty były miażdżone przez społeczność fanów, ona nie była sztucznie przedłużona tylko próbowała odkręcić to co się w niej znalazło na samym początku. Clone Saga wpędziła Marvel w kłopoty finansowe i to są fakty a nie żadne wymysły podcasterów. Natomiast również nie jestem przekonany co do tego, że to by się nie sprzedało. Zła sława to ciągle sława, historia jest szeroko znana a miłośników Tromy i Asylum całkiem sporo. Ja sam lubię kicz i kamp w popkulturze i mam wielką sympatię do komiksu lat 90-tych, także nie mogę powiedzieć na 100%, że sam bym nie kupił.

      Patrząc się na tempo wydawania Ultimate może się raczej średnio sprzedawać. Przeczytałem te dwa tomy z WKKM o ile origin jest raczej niezachwycający chociaż całkiem ok, to ostatni tom jest świetny. Bendis był wtedy w doskonałej formie i sprawdzałem w internecie sam run zbiera bardzo pochlebne oceny. Także, to raczej nie poziom samego komiksu, ale może chodzi o to, że to ultimate i to nie jest prawdziwy Pająk? Ja bym z tą postacią chętnie coś jeszcze poczytał, ale ta wersja to dla mnie taki jakiś, nie wiem klon? Więcej potencjalnych czytelników może podchodzić w ten sposób. Te fragmenty (całkiem spore) runu Straczyńskiego kompletnie mi się nie podobały, męcząca psychodrama z wyciągniętymi z tyłka dziwnymi pomysłami. Moim marzeniem są komiksy Rogera Sterna, ale to wiadomo szanse na to to ok 1 promila. McFarlane będzie, jak się sprzeda a tak się stanie, to dorzucą McFarlane + Michelinie? Nie wiem może Busieka w tej klasyce?   

Offline Marvelek

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1149 dnia: Styczeń 08, 2019, 07:01:56 pm »
kto jest klonem? Kto jest klonem? Peter? Klony. May? Klony.Norman Osborn wraca z grobu. Klony. Dziecko. Klony. Gwen Stacy. Klony.Szakal. Klony. Same ku...a klony.

Bo w latach 90. każdy bohater i złoczyńca musiał mieć swojego klona, takie czasy i wyznacznik dobrobytu, jak w Polsce swego czasu posiadanie Malucha :biggrin: A tak na serio. Nie wiem jaki zamiar mieli scenarzyści wymyślając całą ideę crossoveru - czy chcieli rzeczywiście jak piszesz opowiedzieć jakąś mroczną historię z motywami psychologicznymi, czy kierowali się zasadą kolorowych lat 90.: im więcej zamieszania, tym lepiej.Faktem jednak jest, że "Clone Saga" powstała w bardzo specyficznym czasie. Z punktu widzenia człowieka 2019 roku pewne problemy, które poruszał komiks lat 90. są dziś dla nas niezrozumiałe lub wydają się głupie.  Idea ciągłego postępu technologicznego i komputeryzacji, naprawdę dzieliła ludzi na różne obozy. Mając to w tyle głowy wcale nie dziwi zachowanie Bena Uricha, który po skopiowaniu z jego komputera artykułu o DD a w związku z tym pierwszego ujawnienia tożsamości Matta, postanawia pisać na maszynie. Dziś taki zabieg scenarzysty jest idiotyczny i budzi uśmiech, wtedy odzwierciedlał pewną toczącą się debatę. Podobnie jest z "Clone Saga". Ta moda na klony w różnych komiksach nie wzięła się z powietrza lub zwichrowanych umysłów scenarzystów Marvela i DC. Okres, w którym powstawały te komiksy to czas po "Jurassic Park" Michaela Crichtona, który opowieścią o klonowaniu wymarłych stworzeń i modyfikacjach genetycznych postawił wiele pytań natury etycznej itp. Powieść w luźnej wersji została zresztą spopularyzowana przez odbiegającą od niej znacznie ekranizację, przez co "Jurassic Park" szeroko weszło do kultury masowej.
Trzeba też mieć na uwadze to wszystko, co w życiu Spider-Mana zdarzyło się przed "Clone Saga". Sposób pisania postaci zmienił się diametralnie. Najpewniej wynikało to z przeświadczenia scenarzystów, że postać przestaje być ciekawa. Jak każdy bohater Peter miał swoje problemy, tylko jakie to były problemy? Kocha, nie kocha? Ewentualnie znowu nie mam kasy, bo wredny Jameson zapłacił mniej, lub jest mi źle i cierpię, bo mam złą prasę. Zmieniał się styl pisania, zmieniali scenarzyści, ale Parker w dalszym ciągu był tym przyjaznym Spider-Manem z sąsiedztwa. W latach 90. w pisaniu postaci nastąpiła rewolucja - scenarzyści, w szczególności DeMatteis (który takie ciągoty zdradzał już w latach 80.) postanowili złamać głównego bohatera i to doszczętnie. Przed "Clone Saga" otrzymujemy finał historii z rodzicami Petera, ostateczną rozgrywkę z Harrym, jego zemstę zza grobu. Do tego Peter i Mary Jane przechodzą kryzys w małżeństwie, a jakby tego było mało ciocia dostaje wylewu i zapada w śpiączkę. Pomimo, że są to czasy po "Born again" i ogólnie Franku Millerze, scenarzyści jeśli łamali bohatera, to przeważnie jego alter ego. Tu jest inaczej: Peter nie jest łamany jako Spider-Man, tylko jako człowiek. Stopniowo odkrywa, że życie pod maską jest prostsze - może odciąć się od problemów, w dodatku wyrzucić swoją frustrację tłukąc bandytów. To już nie przyjacielski Spider-Man, tylko brutalny ponurak ze złamanym życiem, nieumiejący zebrać się do kupy. Co więc jeszcze mogło dobić Parkera bardziej niż pojawienie się klona, którego uważał za zmarłego?
I tu nie zgadzam się, że historia jest słaba od samego początku. Pisałem o tym kilkakrotnie i powtórzę raz jeszcze: "The Lost Years" to jeden z najlepszych marvelowskich originów. Należy żałować, że TM-Semic wydał tylko pierwszą historię o narodzinach klona, pomijając całą resztę, w której klon staje się Benem Reilly, następnie zaś bohaterem. Poza klimatem opowieści fantastyczne jest to, że po tej pierwszej części, którą wydał Semic, trykot nie pojawia się ani razu. DeMatteis czerpie zresztą szeroko z dzieł popkultury. Mamy tutaj wiele z kina drogi a Ben miejscami przywodzi skojarzenia z Reno Rainesem z serialu renegat. Widać do tego dużą inspirację millerowskim "The Man Without Fear". To właśnie ta część, której akcja dzieje się w Salt Lake City jest kluczowa dla całej serii. To tam dowiadujemy się kim jest Kaine, Janine i Lous Kennedy. Jest to opowieść spójna i nie gorsza od wielu historii uznanych za klasyczne. Sposób w jaki historia prowadzona jest dalej również ma swój sens: mamy dwutorową narrację - z jednej strony budowanie życia przez Bena, z drugiej umieranie (dosłowne) Petera Parkera i pierwszą ważną przemianę bohatera.
To co w tej historii nie gra już na etapie nazwijmy to semicowym, to przede wszystkim przeładowanie scenariusza...klonami. Trzeci klon, który był kapitalnym pomysłem, by namieszać w opowieści pełni rolę odgrzewanego kotleta. Mamy tu powtórkę z sytuacji z Benem, tylko że nie jako odwrotną. O ile Ben szukajac odpowiedzi kim jest, definiuje siebie jako osobę inną niż Parker, klon utwierdza się w kłamstwie Szakala. Ostatecznie jego obecność nie jest umotywowana żadnymi racjonalnymi przesłankami. Również idea tysiąca, czy iluś tam klonów była głupia. Odnoszę wrażenie, że wprowadzano je tylko po to, by dać komiksom plansze z akcją. Nie grał mi również kompletnie sposób rozgrywania Petera i Bena przez Szakala. Może wynikało to z pisania serii przez wielu scenarzystów. Sam pomysł dociekania kto jest prawdziwy nie ma znaczenia - przecież Ben pogodził się z tym kim jest i zbudował sobie nowe życie. Czyżby scenarzyści uważali, że MJ jest tak tępa i jak Peter z Benem się zamienią, to się nie zorientuje?
Co do podcasterów, to im nie podoba się absolutnie żaden komiks z lat 90. Często mówiąc o jakichś seriach z tego czasu wybierają tylko najgorsze fragmenty dobrych runów i na tej podstawie dają ogólną ocenę całości.
Uważam, że jest dużo lepszych klasycznych historii ze Spider-Manem niż "Clone Saga", ale gdyby było polskie wydanie kupiłbym bez wahania. Uważam zresztą, że "The Lost Years" powinno być pozycją obowiązkową i wydaną w całości w języku polskim, zwłaszcza, że w USA ta historia ukazała się także poza "Clone Saga" jako osobne wydanie.
To prawda, że "Clone Saga" wpędziła Marvela w kłopoty finansowe, ale wiesz, w którym momencie? Właśnie sztucznego przedłużania serii i gmatwania wątków - ciekawy crossover stał się zwyczajnie nużący.

Offline robbirob

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1150 dnia: Styczeń 08, 2019, 07:13:50 pm »
@Marvelek, dzięki Ci za ten post!

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1151 dnia: Styczeń 08, 2019, 08:24:30 pm »
    Nieeeeeeee, dorabiasz do tego ideolo, którego tam nie ma. Komiks był głupkowaty, próba wciśnięcia komiksomaniakom, że Spiderman, którego czytają od ponad 20 lat to nie był Spiderman była katastrofą, a przecież to był w zamyśle główny patent całej tej nieszczęsnej historii, podmiana jednego Petera Parkera na zupełnie innego. Równie dobrze mogło by teraz DC napisać, że prawdziwego Bruce Wayne'a porwali złoczyńcy w wieku 10 lat a ten Bruce istniejący od 70 lat to jego...klon. A teraz ten prawdziwy wraca i zostanie Batmanem, tylko że innym z brodą i opowiadającym dowcipy o blondynkach a ten co był od zawsze umrze bo ma chorobę klonów. K... przecież to jest głupie. Dalsza część jest już tylko konsekwencją durnowatego założenia początkowego i próbą ich odkręcania co kończy się iście genialnym pomysłem czyli podniesieniem z grobu Normana Osborna. Żeby jeszcze to było jakoś fajnie napisane, ale nie jest. Historia jest nudna, ze zwrotami akcji przypominającymi brazylijską telenowelę i dialogami rozpisanymi w sposób godny tychże telenowel. Jak się bohatera łamie to DeMatteis zaprezentował w Ostatnich Łowach Kravena. Ten komiks miał sznyt, klasę i sens.

Offline Antari

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1152 dnia: Styczeń 08, 2019, 08:28:44 pm »
Marvelek 100% racja. Piękny post.

Offline Marvelek

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1153 dnia: Styczeń 08, 2019, 08:56:48 pm »
Larry, założeniem serii nie była żadna podmiana ale żeby to wiedzieć trzeba wyjść poza Semici i doczytać do końca. Rozumiem jednak, że Ci ciężko, bo seria ewidentnie Ci nie leży. Nie znaczy to, że jest słaba. Ostatnie łowy to oczywiście klasyk, ale DeMatteis nie zaprezentował tam łamania bohatera. Wydarzenia z łowów wywarły oczywiście wpływ na Spider-Mana. Było nie było Kraven zabrał Peterowi 2 tygodnie życia i to dopiero po ślubie z MJ i polożył do grobu co raczej dla nikogo nie byłoby przyjemne. Pozatym Peter wraca do status quo na koniec opowieści. Nawet później gdy DeMatteis zręcznie wykorzystuje motyw z łowów przedstawiając za pomocą Chameleona wizję Petera złożonego w trumnie, ten mówi: nie robi to na mnie wrażenia, nie boję się tego bo ja już to przeżyłem. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Tuż przed Clone Saga i w jej trakcie DeMatteis odbiera mu wszystko: przyjaciela, rodziców, ukochaną ciotkę, dobre imię, wreszcie dziecko. Czym to jest jak nie łamaniem człowieka? Nie dorabiam do tego ideologii, tylko zauważam pewne obiektywne fakty. Dowodzą tego zresztą inne pisane przez niego komiksy w tym czasie. Jego znakomity a zapomniany run w DD to również opowieść o poszukiwaniu tożsamości. Nie znaczy to, że zestawiam Clone Sagę z jego DD. Doceniam po prostu to co było w CloneSaga dobre. Jeśli masz inne zdanie ok, mi też nie wszystkie komiksy się podobają, zresztą na minusy tego crossoveru również wskazałem.

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Spider-Man
« Odpowiedź #1154 dnia: Styczeń 08, 2019, 09:02:01 pm »
Ależ oczywiście, że była, to widać, słychać i czuć. Tak samo jak czuć zmiany w scenariuszu pisane na bieżąco.

 

anything