a ja patrząc z nadzieją w kryształową kule widze siebie rysującego komiksy i zarabiającego na tym dobre, choc nie kolosalne pieniądze. w ksiegarniach natomiast wyraźnie dostrzegam tyle tytułów które chce kupić, że musze szukać jakiejś fuchy, żeby mi kasy na to starczyło (obecnie niestety pasujących mi pozycji wyszło z 8-9 w całym roku z hakiem). sąsiadka zaś nie patrzy na mnie jak na debila i nieroba tylko dlatego, ze zarabiam siedząc w domu i rysując ("no i ta diaabelska muzyka! mówię pani, pani Wiciakowa, on się niedługo doigra!).
a właściwie to kiedy sięgam po mój prekognicyjny przyżąd, to nie myślę wcale o komiksach, lecz bardziej społecznie wygląda ta wizja, gdyż nie nad komiksem obecnie boleję a nad kondycją tłustej tłuszczy zdehumanizowanej. ale to już OT, więc basta. i Nowego Roku życzę a nie takiego tylko nowego.