Moją ulubioną płytą jest YIELD. Nie umiem powiedzieć dlaczego. Dla mnie jest bardzo czadowa, a jednocześnie piękna. "Given To Fly" mogę słuchać naokrągło, a zaraz za nią pojawia się "Wishlist" i to by wystarczyło, ale niedługo potem jest "Do The Evolution" i mam łzy w oczach!!! Dla mnie cała płyta jest jednym wielkim przeżyciem. To pierwsza płyta PJ którą chłonę w całości, totalnie. Nawet pierwsze koncertówki kupowałem, jeśli zagrali "Given To Fly" i "Wishlist".
Lubię Ten (zaraz po Yield to moja ulubiona płyta), same świetne kawałki, zawsze ich szukam na koncertówkach. Wspaniale je na koncertach rozbudowują tworząc kilkunastominutowe arcydzieła. W Alive jest jedna z najwspanialszych solówek, lepszą chyba tylko Gilmour grał w Comfortably Numb
(przesadzam, wiem, ale ją uwielbiam
)
Reszta płyt już mnie tak bardzo nie powala, może dlatego że PJ zacząłem słuchać kiedy pojawiły się pierwsze koncetówki i wolę koncertowe wersje od pierwowzorów. Jeśli chodzi o koncerty to świetne są nasze, lubię oba, chociaż wolę 16, cudowny klimat. Jednak moją ulubioną jest ta z Pensylwanii z 2003, jakie PORCH oni tam zagrali!!!
Sam pomysł wydawania wszystkich koncertów uważam za genialny. Nakupowałem ich tyle, że sam się z siebie śmieję czasami, ale co tam
Riot Act odbieram jako nierówną. Są na niej cudowne "Love Boat Captain" i "I Am Mine", ale niektóre kawałki są średniawe.
Na koniec zostawiłem sobie najnowszą Pearl Jam, która strasznie mi podeszła. Singlowe "World wide suicide" za bardzo mnie nie przekonało, początkowe, czadowe "Life wasted" dopiero pod koniec się rozkręciło bo fajne solówki zagrali. Natomiast im dalej tym lepiej. Czadowo i momentami przepięknie. Wielkie jest "Marker in the Sand" i "Army reserve", choc brzmi trochę znajomo. Zakończyli cudownie Pink Floydowym "Inside Job" (bardzo mi przypomina zakończenia płyt Soulfly).
Być może nie ma zbyt wiele świeżości (czytaj: nowatorskich rozwiązań), ale dla mnie jest to świetna płyta. Dużo czadu i fajne nastrojowe ballady. Bałem się, że rola Booma i jego Hammonda będzie coraz bardziej zauważalna, a jest zupełnie odwrotnie lub jest on idealnym uzupełnieniem, bo wcale go nie słychać. Tyle na początek, więcej pewnie napiszę za miesiąc, kiedy dokładniej ją przesłucham. Przecież jeszcze TOOL jest!!!