Tradycyjnie nie spałam w sleep roomie, acz - nietradycyjnie - spałam
. Na korytarzu. Który miał tę rzadką zaletę, że miał parkiet, a nie goły beton. Ale i tak spałam na ławce, a nie na podłodze. A najczęściej na konwentach sypiam na krzesłach: owijam się kocem i tak sobie kimam, kiedy na ekranie leci, co chce... Ale że tym razem zaczęłam zasypiać na stole, w czasie nocy dla koneserek, gapiąc się niewygodnie w ekran laptopa orga, to poszłam nyny, bo tam się wyleżeć nie dało (BTW: to pierwsze shota rzeczywiście było beznadziejne
; zasypiać zaczęłam na tym drugim, "Papa no Kiss in the Dark" czy coś takiego, ale nic straconego, bo już to wcześniej widziałam
). Po siódmej na korytarzu jacyś radośni młodzieńcy zaczęli drzeć paszcze, z zacnym zamiarem pobudzenia wszystkich, co im się nawet ze mną udało, a to ewenement jest. Mieli, chłopcy, talent i zacięcie, znaczy się...
Na Ourana wpadłam tylko na ostatni odcinek, a wtedy nie narzekałaś, Szyszko (albo ja nie słyszałam), więc nie wiem, która to Ty. Potem posiedziałam na "Texhnolyze" (trzeba by się tym chyba zająć, skoro pierwszych 5 odcinków jest najgorszych
) i "Green Green", na obu seriach większość czasu zresztą przespałam. Po "Green Green" się zwinęłam, bo też był to już koniec konwenta.
Wilku, jakbym wiedziała, że "Byakusoku..." polecą dwa odcinki, to bym na rzęsach stanęła, a na to poszła, bo widziałam tylko jeden. Trza się więc postarać o drugi; nawet nie wiedziałam, że już jest...
.
Co do przygotowania atrakcji, to mam organizatorom za złe poślizgi. Na ten przykład sporo czasu się naczekaliśmy przed salą na konkurs rozpoznawania anime po obrazkach, potem jeszcze były problemy techniczne (do samego końca zabawy nie przezwyciężone), a ostatecznie zaczął się nam jeszcze w czasie konkursu dobijać prowadzący następną atrakcję w tej sali, bo już był na niego czas, a konkurs był dopiero na etapie półfinału... Trochę też było widać niedociągnięcia w zapisach na konkursy - i na kalamburach, i na obrazkowym drużyny tworzyły się już w czasie przeznaczonym na sam konkurs, co powodowało kolejne przesunięcia w czasie.
Miałam przywieźć na Bakę "Salty Dog" 1-4, żeby pokazać Szyszce i Mirandzie, które podobno "Saiyuki" lubią, a które może tych artbooków nie widziały (widziały?). Nie mam ich na razie na sprzedaż, bo ściągnęłam dla kogoś, ale pokazać chociaż chciałam. Niestety, nabrałam na Bakę tyle książek na handel, że te "Salty Dogi" nigdzie już się nie chciały zmieścić
. Ale ładne są, muszę im przyznać
.
Jedzie ktoś na Asu? Może tym razem się umówimy na jakieś konkretne spotkanie?...