Niby w ktorym momencie?
Przeczytalem je obie w calosci, kilkukrotnie. Obie maja bardzo podobny, mroczny klimat, umeczonego bohatera, z akcja na uboczu MU. Obie sa swietne, choc w kazdej zdarzaja sie ciut slabsze momenty. Obie warto znac i posiadac. Zadna nie bije na leb i szyje tej drugiej.
Ton powieści jest diametralnie różny, Bendis opowiada historię Daredevil'a w bardzo konkretny sposób, starając się ograniczyć do minimum fajerwerki jakie serwują nam scenarzyści w komiksach superhero. Bendis wyważył powagę komiksu z wyczynami herosów, w pierwszym tomie nie jesteśmy świadkami nieprawdopodobnych scen, wylewających się z jednej w drugą. Powaga wynika z założenia stworzenia komiksu odzwierciedlającego życie zwykłego człowieka, obdarzonego mocami, nie mającego dziesięciu żyć.
Zaznaczam, że wypowiadam się tutaj tylko o premierowym tomie, a nie o całym runie - na podsumowanie całkowite przyjdzie czas.
Punisher natomiast w wielu miejscach jest przekoloryzowany, już na samym początku scena ataku na mafiozów w willi spowodowała u mnie zawód, ponieważ Ennis od samego początku nastawił się na serię z bohaterem mającym cechę nietykalności. Z każdej historii uchodzi z życiem, nie ważne jaką ma misję. Ma siniaki, rany od ostrych narzędzi, oparzenia po wybuchu - co jednak z tego skoro dalej wykonuje swoją krucjatę. Na dobrą sprawę, pierwsza opowiedziana przez Ennisa historia powinna być ostatnią. To jak w grze komputerowej, czy przyjemność sprawia Ci ogrywanie przeciwników mających iloraz inteligencji równy zeru? No nie, przynajmniej u mnie. Ambitniejsze superhero to takie, które potrafi oprzeć się pokusom pójścia po najmniejszej linii oporu.