ja na ten przykład tez brnąłem przez Corto długo, cięzko i z kawą. zasługuje więc na miano komiskowego profana ... nie wciągnął mnie, nie poczułem, aż powiem .. nie podobał mi się ...
Do tej pory pozostawałem komiksowym profanem, niewrażliwym na magię <Corto Maltese>. Przez te dwie kobyły zupełnie nie mogłem przebrnąć, strasznie się z <Balladą> i <Na Syberii> męczyłem, ale wciąż do nich wracałem i próbowałem jakoś w ten komiks się wgryźć. Nie wiem jak to wygląda u Pookiego, do którego wypowiedzi w tamtym poście się odwoływałem, ale dla mnie <Etipoki> były przełomem w czytaniu Pratta i Corto.
Przygody maltańskiego marynarza są dla mnie przyswajalne w formie krótkich, czasem wręcz aforycznych epizodów. Pratt w <Etiopkach> nasyca historię swojego bohatera niebanalnym humorem i jakąś tajemniczą metafizyką, czymś nadnaturalnym, a jednocześnie przygody Corto pozostają pełne realizmu i prawdziwości, tchną życiem. Gdzieś tu słyszę echa szekspiryzmu, szczególnie w zamiłowaniu do przemocy, rozchwianiu emocjnoalnym, przywiązaniu do zemsty i rozwijaniu relacji między bohaterami, ale nie wiem czy to dobry trop jest. No i ten Corto, to jest bohater! Niech się wszystkie Rorki i inne Sandmany-pedały pochowają!
I zupełnie się nie zgadzam z opinią Pstrąghiego z jego recenzji ostatniego tomu przygód Corto Maltese, jakoby to miał być tom najsłabszy. Dla mnie bowiem jest zdecydowanie najlepszy! Taki komiks lubię - prosty, może nawet trochę dosadny, który kunszt autora zdradza nie to, o czym opowiada, bo perypetie może mnożyć każdy, ale JAK opowiada (choć opowieść nie moze być o niczym!). Poprzednie tomy Corto mnie po prostu przytłoczyły warstwą fabularną i faktograficzną i niczym nie zachęciły do siedzenia i rozwikłania tego kłębka.