W sumie to najbardziej neutralna (czyli oderwana od treści konkretnego albumu) i uniwersalna ale jednocześnie niestety najgorsza marketingowo (bo nie przyciągnie wzroku niezdecydowanych w sposób który opisałem wyżej) byłaby "Planeta Pod Kontrolą"...
Jasne, ze tak, ale jednocześnie "Planeta" jest z drugiego cyklu. Inne statki (właśnie ten na okładce - nie reprezentatywny dla całości), inne postacie. Nie twierdzę, że to zły pomysł, tylko właśnie nie dość reprezentatywny.
Notabene ten kolaż kadrów ma dokładnie tę sama przypadłość, tylko po dziesięciokroć.
Wszystkie albumy poza "Ladowaniem" i "Planetą" mają na okładkach charakterystyczne motywy z danego albumu, więc chyba nie bardzo... Może z "Zagłady..."?
Uzycie oryginalnej okladki moze mylic klientow. Nigdy tego nie zrobie dla wydan zbiorczych.
Według mnie lepsza niezła okładka powtarzana (z jakiegoś pojedynczego albumu), niż kiepska nowa. Oczywiście mówię o wiadomej grafice - nie wiem jaka ma być ostateczna postać okładki.
Nie kłócąc się - okładka "Lądowania w Andach" kompozycyjnie też jest fatalna. Te głowy bohaterów i pytanie nurtujące czytelnika: "czy to przypadkiem nie one lądują w Andach?". Okładki kolejnych albumów były dużo lepsze.
Trudno się nie zgodzić. Ale taki urok wznawiania klasyki. Bierzesz co jest z dobrodziejstwem inwentarza.
A najlepiej byłoby zaangażować Jacka Skrzydlewskiego - on zawsze robił cuda i nierzadko okładki były lepsze do zawartości.
Okładka Muzy (notabene objechana już przez kogoś) była bardzo w stylu okładek Jacka Skrzydlewskiego. Mi nie za bardzo się podobają, ale w wydaniach zbiorczych taki minimalizm zdarza się chyba dość często (patrz kolekcja Rosińskiego z Egmontu), więc chyba się broni...