Prawda jest taka, że dzisiaj czytać się ich nie da i że wtedy też nie każde dawało się czytać (najprawdopodobniej wyparłeś z pamięci te złe, czemu wcale się nie dziwię).
no, bo ja wiem. kiedyś w Fantastyce szły takie rzeczy jak Dick, Heinlein, Bradbury... same rzeczy pisane w latach 60 i 70, sama naiwna fantastyka, oczywiście nie dająca się czytać.
bo mi nie podoba historia gdzie wszystko zostało rozpisane na 4 stronicowe odcineczki dla magazynu o ufo (kóry bardzo szanuję i w którym dane mi było publikować) i sypie się, i gmatwa i przypomina "pluto nasha".
nie musi Ci się podobać, ale ja akurat uważam, ze rozpisywanie komiksu na czterostronicowe odcineczki tak, żeby to sie dało czytac i trzymało kupy jako całość to duza sztuka, i nie za każdym razem wychodzi. uważam, że tu akurat wyszło.
i czuje się róznicę między Kovalem, napisanym od zera, a Daenikenem, którego pomysły były dane z góry i nie dawało się przeskoczyć pewnych rzeczy. Koval w tym zestawieniu wygrywa, IMHO.
i co z historiami wspólnego mają rysunki Polcha?
mozna nie lubić po prosutu stylu realistycznego, ale twierdzenie, że Polch w starych Kovalach nie dawał rady jest naprawdę karkołomne. kto w takim razie daje radę Twoim zdaniem?
Ciekawe, czy gdzieś w IPNie w teczce Pana Polcha zachował się ów dolar?
jak się ma odpowiednie kontakty...
voila!