To zalezy kiedy. Początkowo jego obecnośc sprawiła, że niemieccy cesarze i książęta brandenburscy nie mogli urządzać krucjat na nasze ziemie, bo bylismy państwem chrześcijańskim. Dzięki temu ocaleliśmy jak Czesi, a nie zginęliśmy jako naród jak nasi połabscy pobratymcy.
Potem, gdy władców zmienialiśmy jak rękawiczki, był mocną podstawą państwa (prymas był interreksem między śmiercią jednego a wyborem drugiego króla). Ale to także ówczesny kościół, mający wielki wpływ na szlachciurów, doprowadził do tego, że nie znaleźliśmy się w rodzinie bądź co bądź lepiej rozwiniętych gospodarczo krajów protestanckich.
Podczas rozbiorów Polak oznaczał aktolika (oprócz Galicji, gdzie Najjaśniejszy Pan był też katolikiem), więc cementował naród.
Po odzyskaniu niepodległości głównym zajęciem kościoła była bezpardonowa walka z Żydami. Wystarczy poczytać pisma wydawane przez późniejszego świętego Maksymiliana Kolbe; to takie ówczesne radio Maryja.
Po wojnie, podczas okupacji radzieckiej znów cementował naród, by się rozbestwić po 1989 roku poza granice przyzwoitości. A teraz tego rozbestwienia zbiera owoce. Najświeższym jest pewien gdański prałat, a nieco przejrzałym poznański arcybiskup.
Miał więc nasz kościół i dobre i złe chwile. Niestety, teraz ma te złe.