Apropo Turbo. Bardzo mi przypomina tworczosc Kata. Kiczowate teksty, kiczowata oprawa, kiczowaty image muzyków, a muzyka ? Bardzo dobra ! Riffy zagrane naprawdę z porządną wyrwą. I dlatego pomimo tego ze jak sie slyszy Kupczyka spiewajacego o embrionach lub Kostrzewskiego o szatania mozna zwymiotowac to i tak nalezy cenic te kapele.
Dobrze Josefie, że dodałeś te superlatywy, bo by Cię niektórzy zjedli za taką ocenę tych muzycznych i tekstowych geniuszy
Co do The Cure to bym się nie zgodził, bo swój styl zmieniali wielokrotnie. Od przyjemnego punkrocka (no, może nie do końca) na dwóch pierwszych płytach, poprzez okres zimnofalowy (najlepszy moim zdaniem) i niemalże popowy (no bo jak określić "Japanese whispers" na ten przykład?) poprzez typowo Cure'owe albumy od "Disintegration" począwszy (z przerwami na beznadziejne "Wild mood swings").
A sama zmiana stylu różnie wpływa na zespoły, raz dobrze raz źle. Z tym, że to rzecz gustu. Bo mi na przykład nie pasi zbytnio "Nada!" DIJ, a takie "But, What Ends When the Symbols Shatter" już jest genialne. Podobnie nie przepadam za industrialnym C93, zaś szaleję za ich apocalypticfolkowymi albumami. Do pozytywnych zmian stylu i wyraźnych oznak rozwoju zaliczyłbym np. Neurosis (od "Pain of mind" do, dajmy na to "Time of grace"),Ewę Braun, Smar SW (od czerstwego jabol-punka do genialnego "Samobójstwa"), La aferrę, Post Regiment (tak a'propos polskiego punka), Radiohead. Oznaką rozwoju i zmiany stylu była też płyta Einsturzende Neubauten "Silence is sexy"- jak najbardziej na +. Pozytywnie zmieniło się też My dying bride (nie przepadam za ich pierwszymi płytami). Negatywnie zaś wg mnie zmienił swój styl np. Carcass, Napalm Death, Sunrise, Ścianka, Radical News, Siouxie & The Banshees, Świat Czarownic i in.
Są też zespoły, które nagrywają każdą płytę inną, lecz trudno nazwać to zmianą stylu, lećz raczej zabawą konwencją, np. wszelkie działania Tymona Tymańskiego, Świetliki, Swans, Armię i wiele innych. Zresztą można by tu wymieniać i wymieniać.