Wydaje mi się, że podstawową zmianą w stosunku do Maskarady jest osłabienie wampirzego społeczeństwa i wpływu, jaki nieumarli mają na świat żywych. Pamiętacie te dyskusje czyim ghulem był Hitler, albo kto tak naprawdę stoi za Opus Mundi? W Requiem takie pytania już chyba nie będą miały racji bytu. Wampiry cały czas są drapieżnikami, a żywi zwierzyną, ale siła ich oddziaływania uległa znacznemu ograniczeniu. Co więcej, winne są temu same wampiry! Ich przeklęta natura, wieczny spór o dominację, niekończąca się nuda i zatracana z czasem zdolność do odczuwania emocji, stale pchają je ku nowym konfliktom, które rozrywają podstawy i tak już kruchego społeczeństwa nocy. Tą nieustającą wojnę autorzy V:tR nazwali Danse Macabre.
Przypomina to trochę Big Brothera: w ciasnej, ograniczonej przestrzeni zamknięto grupę ludzi, którzy z braku zajęcia zaczynają szukać draki. Łączą się we frakcje, żrą się między sobą, angażują się w przelotne związki, by zaraz zerwać je z hukiem... Uczestnikom Big Brothera jednak nic nie grozi (oprócz utraty godności rzecz jasna), natomiast wampiry, angażując się w kolejne konflikty, same się osłabiają i narażają na odkrycie przez ich żywe ofiary. Już raz coś takiego się stało. Gdy w mrokach wieków średnich wampiry rozrosły się w swej liczbie, arogancji i natężeniu konfliktów, ludzie odkryli swych ciemięzców i urządzili im mały pogrom.
Dlaczego Danse Macabre zastąpił Jihad? Bo w Requiem wampiry mają krótką pamięć! Nie ma już wszechmocnych przedpotopowych, którzy śnią intrygi przeciw swemu potomstwu. Każdy letarg, w który zapadają, to sesja narkotycznego koszmaru, który przecież nie trwa jednej nocy, a często całe dziesięciolecia. W jego toku mieszają się obrazy rzeczywiste z tymi wyśnionymi, część wspomnień zostaje zapomniana, a sam wampir zazwyczaj wychodzi z tego doświadczenia mocno skrzywiony psychicznie. Część nigdy się nie budzi, bo ich umysły rozpadają się pod ciężarem koszmarnych wizji. Z tego powodu historia wampirów ginie w mroku dziejów. Nikt nie jest niczego pewien oprócz kilku najważniejszych „dogmatów”, jak np. tego, że Longinus był założycielem Lancea Sanctum. Wszelkie pamiętniki, zapiski są natomiast zbyt cenne i niebezpieczne (niech taki wpadnie w ręce łowcy albo wrogiego wampira), żeby były szerzej ujawniane czy nawet spisywane.
To jest mniej więcej to, co dla mnie stanowi główną różnicę między starym i nowym Wampirem. Można oczywiście dodać większą swobodę krwiopijców w wyborze frakcji politycznej, z którą mogą się ideologicznie związać, ale to wg mnie tylko michałek.
pozdr