Czy fachową to nie wiem, ja za fachowca się nie uważam. Ale spróbuję chociaż nakierować Cię na właściwe tory.
Frankenstein Mary_Shelley - choć jej prawdziwy początek przypada raczej na lata sześćdziesiąte XIX w. i związany jest z rozwojem zarówno powieści przygodowej jak i techniki - tu najważniejszym autorem jest Jules Verne - Pięć tygodni w balonie (1863), Wyprawa do wnętrza Ziemi (1864). Dzieje w zasadzie już XX-wieczne otwiera Herbert George Wells z Wehikułem czasu (1895) i Wyspą doktora Moreau (1896). Tradycję polskiej s-f stworzył Jerzy Żuławski w utworach: Na srebrnym globie (1903), Zwycięzca (1910), Stara Ziemia (1911)." Mysle ze skonczyl bym na Lemie, ale gdzies musialbym jeszcze upchnac jakze juz popularny cyberpunk Gibsona, Asimova i jego Fundacje, Philip`a K. Dicka i ponazywac kolejno "etapy ewolucji".
A teraz krótki, pobieżny i amatorski rajd przez s-f.
Ta zacytowana przez Ciebie wyliczanka bardzo skrótowo nakreśliła początki s-f. Nie możesz jednak, jak piszesz, kończyć na Lemie bo Lem już dawno skończył z s-f. A w czasach "zmierzchu" Lema i po nim jeszcze sporo się działo. Jeśli masz "Drogę do S-F", to znajdziesz pewnie zamieszczona w niej chronologię s-f (bodajże w II tomie). Jak już pisałem zacznij od Shelley (masz w "Drodze..." pomocny wstęp Gunna zdaje się), pociągnij Vernem w kontekście rozwoju techniki, przemysłu itd., Wellsem w kontekście rozwoju nauk przyrodniczych i humanistycznych (wypadałoby wspomnieć ówczesnych filozofów), polityki.
W Polsce oczywiście Żuławski ale są i tacy, co wspominają "Lalkę" B. Prusa (1887 — 1889) i występujący w niej wynalazek dr. Geista. Ojcem polskiej s-f był także W. Umiński nazywany "polskim Vernem". Potem w polskiej fantastyce rządził przez długie lata Lem. O czym pisał chyba wiesz? To mocno naukowa fantastykaNastepny ważny etap w naszej s-f to fantastyka socjologiczna z J. A. Zajdlem na czele. Z bardziej naukowych lub może raczej quasifilozoficzno-naukowych dzieł trzeba wymienić twórczość Adama Wiśniewskiego-Snerga.
A na świecie? Swiat to głównie USA gdzie przed wojną rządziły magazyny typu "pulp" i opowieści przygodowe, kosmiczne, niesamowite... Ale to także czas fantastyki ostzregającej przed okrucieństwem wojny. To tuż przed wybuchem II wojny światowej (w roku 1938) Orson Welles zrobił słynne słuchowisko radiowe na podstawie "Wojny światów", którego emisja wywołała panikę wśród słuchaczy. Takie były nastroje. A po wojnie nastał prawdziwy złoty wiek science -fiction. Rozkiwt klasycznej s-f, hard s-f, s-f bardzo naukowej. Tutaj należałoby również zahaczyć o zimną wojnę i s-f w służbie demokracji (zagrożenie ze strony najeźdźców z kosmosu, najlepiej czerwonego Marsa, jako metafora zalewającego świat komunizmu. Przecież swój "1984" Orwell wydał w 1949 roku i była owocem jego styczności (w 1938 roku) z komunizmem w Hiszpanii. Swoje trzy grosze dorzucił w tym temacie np. Heinlein ("Władcy marionetek"). Ale Heinlein to także wspaniały "Obcy w obcym kraju" czyli s-f iście hippisowska. Lata 60- i 70 to wywodząca się głównie z Wielkiej Brytanii tzw. Nowa Fala. Jej czołowe nazwiska to Harlan Ellison (antologia "Niebezpieczne wizje"), Samuel Delany (jeden z nielicznych ówczesnych czarnoskórych pisarzy s-f), Norman Spinrad i Michael Moorcock oraz Briana Aldiss i J. G. Ballard (ci ostatni to właśnie wyspiarze). Jak powiadają miłośnicy nowofalowej twórczości - był to ostatni przed cyberpunkiem ruch wewnątrz SF, który wymagał od swoich twórców rzetelnego warsztatu literackiego.
Tamatycznie s-f odwracała się wtedy od kosmosu i zwracała do wnętrza człowieka (inner space). Początek lat 80-tych na Zachodzie to właśnie wspomniany cyberpunk. W krajach demoludu to czas social-fiction. Resztę już znasz, właśnie się urodziłeś....