Ja lubię i klasyczne amerykańskie westerny, i spaghetti westerny, i antywesterny. Z każdego mam film, który uważam za rewelacyjny. Klasyka amerykańska: zdecydowanie Rio Bravo, świetny western z lekką nutką komediową. Poza tym jeszcze "W samo południe", "Jeździec znikąd". "Szlachetny T" też był niezły. Spaghetti westerny: wszystkie Sergia Leone jakie widziałem były świetne - "Dobry, zły i brzydki", "Dawno temu na Dzikim Zachodzie", "Garść dynamitu". Clint Eastwood mówiący "God is not on our side 'cause he hates idiots also" zapadł mi w pamięć. Taki cyniczny humor - miodzio. No i ta muuuzyka! Ennio Morricone jest doskonałym kompozytorem, a motyw z "The Good, the Bad and the Ugly" wszedł do klasyki muzyki filmowej. No i antywestern: "Bez Przebaczenia". Tym filmem Eastwood potwierdził swoją pozycję w historii westernu. Nie będę spoilerował, ale zakończenie mnie zaskoczyło. Sądziłem, że bedzie takie, jak w klasycznych westernach, a tu takie mroczne, krwawe i pesymistyczne.
Ogólnie westerny bardzo lubię, realistyczne czy nie. Postać bohatera o niezłomnym charakterze przemierzającego prerię (vide "Jeździec znikąd") po prostu do mnie trafia.
BTW Wszyscy tak tu chwalą "Dziką Bandę", wczoraj miałem ją zamiar obejrzeć na tvp1, ale zapomniałem