Po seansie miałem mieszane uczucia. Z jednej strony film mi się spodobał. Wartka akcja, w miarę ciekawa fabuła. Ale... Zabrakło tego czegoś co w orginalnych Alienach i I części (nawet drugiej) Predatora przykuwało do ekranu. Specyficzny klimat, atmosfera zagrożenia, wszechobecne napięcie. Nawet to co jest atutem tego filmu - czyli niezła akcja - niezachwyca. To wszystko jest takie jakieś... dziwne, nienaturalne, statyczne? Trzy rzeczy wkurzyły mnie najbardziej. Pierwsza to niepoważne, potraktowanie cyklu życia Alienów. W porównaniu z orginalnymi filmami rodzą się one błyskawicznie. Od odhibernowania po 100 latach królowej i natychmiastowego wyklucia jaj do przemiany w Xenomorpha mija zaledwie kilka godzin (tak koło 2,3). SPOILER Po drugie przyjaźń(?) Predatora łowcy z człowiekiem. Niby bohaterka ratuje Predziowi życie ale bez przesady. No i jeszcze gorszy syf. Końcowa scena filmu, gdy wspomniana kobitka i jej przyjaciel Predator walczą z królową obcych.SPOILER Kto pamięta walkę Sigurney Weaver właśnie z nią z drugiej części Obcego niech... nie ogląda jej walki w Alien vs Predator. Toż to zakrawa na kpinę...
Krótko podsumowując...
Film ciekawy, aczkolwiek reżyser nie wykorzystał potencjału Alienów i Predatorów. Moja ocena to 6/10... Ale drugi raz filmu bym raczej nie obejrzał . A 6 to raczej z sympatii do Alienów i Predatorów.
P.S. Ciekawy smaczek to Lance Henriksen w roli szefa firmy Weyland-Yutani. Występował w 2 i 3 części Aliena.