Na cenę komiksu ma wpływ również dystrybucja a i kontrahenci takoż. Jest szereg "księgarni" w kraju, które zamawiają towar u wydawcy i podpięte są pod sklepy oferujące tzw tanie książki. Wyłudzają towar, sprzedają za grosze dalej, tzw "firmie matce" (same "firmy córki" powstają tylko w celu pozyskania towaru) po czym nie rozliczając się z wydawcą ogłaszają plajtę i zakładają kolejną "księgarnię". W ten sposób można czasem dorwać za cenę 20 PLN pierwszy tom "Fistaszków", czy "Ekspedycję" HC Polcha za kilka pln, klienci zadowoleni (na Allegro ten towar potrafi kosztować 10 razy więcej), a efekt taki, że wydawca niejednokrotnie zarzuca wydawanie danej serii czy poszczególnych publikacji. Mimo olbrzymiego nań popytu.
Spekulanci robią tak, że np 90% nakładu trafia w jeden rejon kraju, sprzedaż jest wyłącznie stacjonarna i po niedługim czasie przekonuja wydawcę, że "towar najzwyczajniej w Polsce kiepsko się nie sprzedaje", rynek w danym rejonie zostaje przesycony, więc oferują iż mogą go łaskawie odkupić po kosztach produkcji. Tymczasem reszta kraju chodzi i szuka. Po pewnym czasie wstawiamy towar do odpowiedniej sieci i wszyscy są zadowolenie. Wszyscy poza wydawcą.
Odnosząc się do starszych publikacji, tak jak kolega wyżej wspomniał o przedwojennych komiksach Walentynowicza, ich cena będzie sukcesywnie rosnąć, na co wskazują wieloletnie obserwacje rynku w kraju. Grupa odbiorców ciągle się rozrasta, a jest wśród nich wielu takich którzytraktują komiks jak inwestycję. Np. Andrzej G. były warszawski sprzedawca komiksów "dorobił" się ponad 20 zestawów "Czterech pancernych" Kobylińskiego i zawsze był gotów zapłacić za kolejny . Czasem chodzi o wykupywanie danej publikacji, jeśli zapłacę kilka razy 200 czy 500 pln za "Diadem Tamary", po pewnym czasie będę musiał zapłacić zań jeszcze więcej. Dojdzie do sytuacji, że normą będzie to, że taki komiks lata powyżej tysiaka. I wtedy możemy powoli wprowadzać na rynek swoje inwestycyjne egzemplarze za które sukcesywnie przez pewien czas płaciliśmy procent tej sumy.
Swoją drogą, byłem świadkiem jak pewna kobieta zapłaciła jakoś w 1998r. za "Diadem Tamary" w stanie bdb..20 groszy. Tak. Dwadzieścia groszy. Na tyle wycenił "znawca książek na straganie na warszawskim Kole" ten komiks. Nie rozpaczam gdyż za taką samę cenę kupiłem od niego "Tajemnice ikony" i dwa pierwsze Żbiki, które wspomniana kobieta ominęła. Razem 60 gr. Więcej kosztowały koszulki na te komiksy
Uważam jednak, że w dziedzinie komiksowych inwestycji, lepiej dać 1200 za oryginalny rysunek Koziołka Matołka autorstwa zmarłego w 1967 r. M. Walentynowicza, niż za samo pierwsze wydanie nieco więcej. Takie rzeczy zawsze będą więcej warte, niezależnie od ceny jaką za sam komiks życzy sobie sprzedawca.