Najgorszy wódz? Nie ma najgorszego, w historii zdarzyła się nam taka banda kretynów, ze trudno wybrać tego najgorszego, poza tym niektórzy (np.Rydz-Śmigły) wymiękali gdy zmienił się styl prowadzenia wojny. Ale skreśle parę słówek bo temat mi się podoba
Żukow- wbrew pozorom nie był nawet przeciętnym dowódcą, jego zwycięstwa opierały się na prostym jak konstrukcja cepa flankowaniu i użyciu masy wojska, z doskonale zaplanowaną wojną błyskawiczną nie miało to nic wspólnego.
Montgomery- nie wiem czemu wielu uparło się by zrobić z niego geniusza (zwłaszcza Angole mają do niego słabość co zrozumiałe), wygrać z Afrika Korps pod El Alamein to nie był problem, bo co to za przeciwnik co ucieka aż się za nim kurzy (Włosi), a do tego niemieckie oddziały były mocno przetrzebion pod względem satnu liczebności i zaopatrzenia no i Rommla nie było, choć jak pokazała historia to na Monty'ego wystarczyłby całkiem przeciętny niemiecki generał.
Paulus- on wbrew pozorom był całkiem dobrym dowódcą (ostatecznie przez spory czas utrzymał Stalingrad mimo przewagi wroga), swoje zadanie w ofensywie na Kaukaz wykonywał całkiem sprawnie, ale w plany operacyjne zaczął się wpieprzać pewien mały pan z charakterystycznym owłosieniem na twarzy i wyszło to co wyszło. A teraz coś odnośnie wszystkich dowódców niemieckich w czasie II WŚ- śmiem twierdzić, że wśród nich nie było oficerów o miernych umiejętnościach (mówię o generałach) najgorsi byli przeciętni, którzy gdy przeciwnik było podobnie uzbrojony i zaopatrzony pokazywali zęby, nawet gdy wróg był ciut silniejszy potrafili wygrać, no dobra koniec
Hitler- żeby przegrać w sytuacji w jakiej była III Rzesza w 1941 trzeba było być geniuszem
Hitler był najlepszym sprzyemirzeńcem Aliantów moim zdaniem a nie najgorszym wodzem
Rydz-Śmigły- to co on zrobił w 1939 to bardzo malowniczy obraz głupoty i niekompetencji. Rozstawił wojska wzdłuż granicy najprawdopodobniej znając zasady Blitzkriegu, no chyba że był takim idiotą, że nie chciał nic wiedzieć o przeciwniku, zapewne wiedział, że niemieckie wojska pancerne w takiej sytuacji rozsmarują nas całkiem szybko, za bardzo ufał sojusznikom (pierwsza zasada wojny- licz tylko na siebie i swoje wojsko) potem często wydawał kretyńskie rozkazy, gdy Guderian i spółka po kolei robijali polskie dywizje. Nie docenił wroga, pierwszy błąd. Zaweirzył w słowo sojuszników, drugi błąd (ach te rycerskie wychowanie...). W momencie kiedy nie potrafił zapanować nad sytuacją nie ustąpił, trzeci błąd. Trochę długo ale miałem wenę