Zbyt barokowe, mętne opisy i język. O ile w takim "Nigdziebądź" Gaiman lśnił, tutaj kompletnie się rozkłada. A może to była raczej kwestia tego, że koncentrował się na opisywaniu pierdół? Stąd to wrażenie. Tak czy inaczej, fatalnie.
Podczas czytania nie zauważyłem, żeby opisy były mętne. Owszem, są obszerne, ale moim zdaniem to tylko ich zaleta, bo Gaiman ma świetny styl pisania.
Źle skonstruowane postacie, począwszy od Cienia, a skończywszy na postaciach drugoplanowych, zwłaszcza irytujący byli mieszkańcy amerykańskiej prowincji i paru bogów.
Nie uważam, że postać Cienia jest źle skonstruowana. Czy główny bohater powieści musi być połączeniem geniusza i superbohatera? Gaiman konsekwentnie prowadzi tą postać: od nadania jej imienia aż po zakończenie powieści. A to, że kilku bogów nie przypadło Ci do gustu? Jeśli w powieści przewija ich się kilkunastu, to zrozumiałe jest, że nie wszyscy muszą od razu być wzorami konstrukcji bohaterów literackich.
Brak akcji, która przyciągałaby uwagę. Tempo wolniejsze od starego żółwia. Książka była po prostu nudna jak gówno nietoperza. Co gorsza, chwilami przeraźliwie przewidywalna (przecież zawsze miasteczka na amerykańskiej prowincji mają jakąś straszną tajemnicę...), a końcówka po prostu spieprzona.
Brak akcji? No cóż... Powolne tempo snucia opowieści przez Gaimana bardzo mi odpowiadało. Nie wiem, jak miałoby wyglądać napakowanie "Amerykańskich bogów" akcją: co dziesięć stron opisy naparzanki w stylu: wskrzeszony Thor wali pioruny, Czernobog operuje młotem a młodzi bogowie odpalają rakiety ziemia-ziemia?
Napakowanie mnóstwa różnych mitologii i nawiązań, po czym kompletne ich zmarnowanie. Nie czytałem "Sandmana", ale przeglądałem go kiedyś w Emp*ku. "Amerykańscy bogowie" - uhhmm to już było. Właśnie w "Sandmanie". Mało tego, za bardzo się starał i wyszło to sztucznie, a może wręcz go przerosło.
Nie powiedzałbym, że "Amerykańscy bogowie" powielają Sandmana. Jak sam przyznałeś, nie czytałeś Sandmana, więc możliwe, że swoje poglądy opierasz np. na tym, że w jednym z ostatnich tomów pojawiła się postać Odyna. Jak dla mnie, nie ma to wielkiego znaczenia, daleki jestem od wygłaszania opinii o autoplagiacie itp. Jedynym wyraźnie wspólnym elementem tych historii jest chyba tylko wyobrażenie bogów jako 'produktów' ludzkiej wiary.
Oczywiście, powieść nie musi Ci się podobać - każdy czyta to, co lubi. Zrozumiałbym (choć się nie zgodził się z tym) nazwanie tej książki przeciętną, ale od razu 'nędza'?