Ach, niemalże się rozpłakałem!
Mimo, żę jestem przedstawicielem młodego pokolenia. To dobrze wróży, bo po śmierci (bolesnej, nawet dla tekiego młodzika jak ja) można był rozrysować schemat przyszłości - ciągle zmniejszająca się grupka zapaleńców, którzy zamiast coś robić grają w erpegi i odchodzą w przeszłość zostawiając miejsce dla pokolenia graczy komputerowych.
Trzeba pamiętać, że z komputeroymi grami też tak było jeszcze niedawno - bodajże 10 lat temu. Dyskryminowani kolesie przesiadujący przed monitorem, lub ekranem telewizora. Teraz jest to częśc pokultury. Czemu tak się nie stało z RPG?
Dobra, ale jak się to wszystko zaczęło? W moim przypadku był to MiM. Zobaczyłem okładkę, a jako, że od 4-latka interesowałem się fantastyką (obojętnie jaką, wtedy czytałem najgorsze kicze, czasami nawet nic nie rozumiejąc) kupiłem. Przygody czytałem jak opowiadania i dopiero po 3 numerze (z kolei, których kupiłem) zacząłem łapać. Zanim jeszcze załapałem do końca, zaprosiłem kolegę do siebie (który myślał, że będziemy grać w cRPG) i... zacząłem mu czytać z gazety, co chwila przerywając, by ułożyć sobie w głowie co powiedzieć co nie. Pominąłem całą mechanikę (gdyż nie rozumiałem skrótów jak Zr, nic nie mówiły mi jakieś cyferki z literką "k" w środku...). Kolega nie wiedział o co chodzi ( a ja byłem święcie przekonany, że tak) i po chwili zaczął kopać piłkę. Skończyło się na tym, że poszliśmy grać w Stonekeepa.
Walczyłem o RPG i powoli zacząłem rozumieć o co chodzi. Zanim jednak doszło do RPG, zacząłem grać w DoomTroopera. Zamówiłem go ze świateczenej oferty MiMa. Minęły dwa miesiące (nie wiem czemu tak długo), ja zapomniałem o DT. Wtedy mi go przysłali.
Okazało się, że kumplom się podoba - graliśmy sobie od czasu do czasu (łącznie z paredziesiąt rozgrywek). Ale to ja zawsze miałem talię nikt inny.
Potem przyszedł Pokemonowy szał. Przyszedł i znikł bez śladu. Ale miałem mówić o RPG a nie o karciankach.
No to wtedy, po dziesiątkach nieudanych prób stworzenia autorskiego systemu (prze RPGExp=0 było to prawie niemożliwe) zebrałem z kumplem forsę i...
Padło na Deadlands.
Dotychczas tych sesji, które ja uwarzam, za prawdziwe i udane, było 2. W zeszłoroczne wakacje. Było super. Ale przyszła szkoła. Przegoda urwała się w połowie. Kolejnemu koledze zapał opadł. MiM upadł. Nastała jesień. W moim środowisku nie było żadnego MG ani graczy. Ja werbowałem. Byłem MG bez doświadczenia, który chciał nauczyć wszystkich grać w RPG. I chciał też choć raz być graczem. Byłem MG, który wszystko przygotowywał. I który nie miał czasu. Teraz też nie mam czasu. Szkoła. Muszę rozwijać talenty literackie (piszę opowiadania), filozoficzne (uczyć się), muzyczne (uczyć się obsługiwać programy muzyczne, grać na basie). Muszę jeszcze nie zawalić szkoły. Muszę jeszcze normalnie żyć. Muszę jeszcze spełniać swą rolę jako syna. I muszę...
MUSZĘ GRAĆ W RPG, W MACHINĘ, W DOOM TROOPERA! NIE MOGĘ SIĘ PODDAĆ!
dzięki wam za to forum, pisząc odnalazłem sam siebie, swą motywację. Tak, od dzisiaj wykorzystam te ferię. Przygotuje siedo sesji, dokończę przygodę...
Odzyskałem wiarę.
- "Spójrz dziadku: liście spadają z drzew, wszystkie kwiaty więdną. To takie straszne. Pszczoły i muchy umierają, ptaki odlatują. Dlaczego? Dlaczego?"
- "Tak Zosiu. To straszne. Przyszła jesień."
- "Czy to znaczy, że już nigdy nie będzie ciepło, że kwiaty nie zakwitną, a zwierzaki nie powrócą?"
- "Nie wiem Zosiu, nie wiem... Nie możemy tracić nadziei."
- "Tak dziadku, to jedyne co nam pozostało na tym świecie."