Osobiście nie pokładam wiary w elfy, syreny, pegazy, jednorożce, a tym bardziej w smoki. Nie wierzą w istnienie idyllicznego świata, w którym wszystko trzyma się kupy dzieki magii.
Realizm magiczny w lit. fantasy jest od początku do końca WYMYŚLONY. To właśnie stanowi w znacznym stopniu o wartości tych lektur, że ich treść opiera się o wyobraźnię autorów, także o mity i legendy.
Nawet ludzie w średniowieczu (przynajmniej ci, którym nie obca była edukacja) wszelką wiarę w magiczne stwory chowali między bajki.
Tak się zresztą składa, że taki pierwszy z brzegu smok, nie mógłby istnieć w warunkach ziemskich, przynajmniej w ogólnie pojmowanej formie, czyli ogromny czworonożny jaszczur z dodatkową parą kończyn-skrzydeł (łudząco przypomnijających nietoperzaste). Na dodatek potrafiący wykrzesać z siebie megatony enegrii i dzięki temu ziać ogniem...
No gdzie tu miejsce na realizm?
Nie jestem skory do przyznawania racji tym, którzy na siłę umieszczeją fantastyczny inwentarz w realnym świacie. To w co tam wierzą, to ich sprawa. Wszak i tak nie znajdą na to dowodów.
A smokom, wróżkom, elfom i krasnoludkom dobrze jest tam gdzie ich miejsce, czyli w ludzkiej wyobraźni.