Witam,
Chciałbym zaprezentować Szanownym Forumowiczom elektroniczną wersję książki "Virn: Pogranicze zbrodni". Liczy ponad 580 stron. Momentami mroczna, zagadkowa, trzyma i rozwija akcję. Opowiada o wydarzeniach w mieście nadgranicznym. Pełna jest też humoru (w tym czarnego). Zawiera kilka wątków, w tym walkę o władzę, wiąże losy paru różnych osób/indywidualności.
Powieść jest dostępna bezpłatnie. Można ją pobrać z witryny, gdzie przedstawiono postać Virna:
www.virn.pl. Adres strony do załadowania e-booka to:
http://www.virn.pl/powiesci_-_pogranicze_zbrodni.html. Jest tam wersja .pdf oraz spakowany zipem pdf.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej nim podejmiecie decyzję, poniżej przedstawiam kilka cytatów, aby choć w cząstce oddać atmosferę "Pogranicza zbrodni". Oczywiście zapraszam do lektury również Waszych przyjaciół i znajomych. Życzę miłego czytania i pozdrawiam.
Oto cytaty:
„– Ktoś powiedział, że kiedy zeszliśmy na samo dno... – Virn myślał, napierał całym sobą, aż twarda połać rozpękła – wtedy nie ma takiej siły, która by nas powstrzymała od pójścia dalej.”
„Mała dziewczynka nie zważała na hałas wokół. Chuda o długich, żółtych włosach, wpatrzona w dal, której nie było. Dla niej bezkres miał skończyć się na żelaznej obręczy nadciągającego ze zgrzytliwym jazgotem koła.”
„– Jesteś pewny Virn, że chcesz by cię za przygłupa postrzegano? Czy kupczysz wojaczką, bo w oczach świata obcinanie łbów za srebrniki uchodzi za normalne?”
„Poleciał śmiech, złośliwość zapłonęła w oczach grubasa.
– W takim razie… Albo… – zamyślił się. – To zrób tak… – chciał powiedzieć, ale w ostatnim momencie zmienił zdanie. Podrapał się po głowie. Znalazł. Obleśny uśmiech wyszedł mężczyźnie przez całą twarz, od ucha, do ucha.
– Przestań żyć – warknął.
I posługacz padł bez ducha.
Grubas prawie zaklaskał w ręce widząc leżące ciało. Drgało, chwilę później przestało.
Nalany mężczyzna wydął wargi, mlasnął językiem, popatrzył. Splunął na pachołka, a potem zamrugał chytrze oczkami. Dobrze się bawił.
– A teraz wstań – rzekł grobowym, niezgrabnie uduchowionym głosem.
I posługacz wstał.”
„Upadł na kolana. Rzygał krótką chwilę. Zesłabł, ale otrząsnął się – niedobra kolacja. Popłynęły łzy. Otarł usta kawałkiem koszuli. Wyszedł na zewnątrz. Pierwszy strażnik miał tylko obciętą głowę, drugi już rozerwaną kolczugę. Pozostało wartownikowi niewiele z żołądka, kawałek z wątroby i nic z serca. Mięsiste wargi też mężczyźnie obżarło. Teraz szczerzył zęby w nieprzyzwoitym uśmiechu.”
„– Czyli chciałem powiedzieć,… – bełkotał rudy – no chyba żadnej siły, co by arcyłotra pokonać mogła na ten czas nie zaistniała. (…)
– I tu zaś, chłopcze, widzimy klasyczną pomyłkę laików, istoty czarownictwa niepojmujących. Na jedną magię, zawsze jest inna, a na tą znowuż jeszcze inna i tak w kółko, czyli niejako magiczna spirala zbrojeń – wytłumaczył."
„– Jestem karczmarką nie od dziś – grubaska odparła jadowicie. – U mnie można być pewnym [swoich] inwestycji, niech pan będzie spokojny.
Virn cmoknął. O utratę spokoju się nie podejrzewał, lecz z inwestycjami bywało różnie: przecież czasami ty kupujesz innych, czasami inni sprzedają ciebie.”
„Splunął. Trafił prosto w ohydny pysk, między oczy. Nawet zachichotał w szaleństwie. Ostatnia satysfakcja.”
„Spojrzała na kruczowłosego z zaskoczeniem. Był poważny. Rzec by można, prawie śmiertelnie, nieomal jak sknerowaty handlarz przed wyłożeniem pieniędzy.”
„– (…) Powiadają, że [mag] jest alchemikiem. Nawet psią kupę w złoto przemieni.
Tak, a łysego w drucianych patrzałkach transformuje w wyliniałego kanarka, Virn pokręcił głową. Zauważył, że nawet naukowcy przeceniali możliwości magii.”
"– Więc daj, im ile zechcą – powiedział sucho chlebodawca. – Niech mają wszystko, czego zapragną. Będą chcieli wina, masz zapewnić najlepsze, będą chcieli dziwek, sprowadź najdroższe, będą chcieli ciebie... – spod ściany dobiegł głośny, niewymuszony śmiech. – Rozumiesz (…)?”
„– Hm... Cóż... Nie... Z pewnością nic takiego nie istnieje, gdyż nie przypominam sobie wymienionej nazwy – strzelił palcami wracając do rozmowy, ton miał arogancko – pretensjonalny. Niby lichy kramarz: wszystkowiedzący i wszystkomający.”
„– U nas będziecie mieli wikt i opierunek lepszy niż u matki – perorował [kapral]. – Jeśliście żonaci, tedy jeszcze lepiej. Nawet wasze żony zaczną was kochać na nowo, kochanki świntuszyć jeszcze bardziej, a inni mężowie patrzeć na was zdrożnie... yyy... Żesz mi się popieprzyło,... tfu...
Gębę zatkał na chwilę butelką, zmieniał repertuar. ”
„Boran szarpnął głową widząc ruch. Strach zdławił mu krzyk, gdy zobaczył szybującego z niezwykłą prędkością zmartwiałego jeszcze przed chwilą stwora. Ślepia [monstrum] jarzyły się wewnętrznym światłem. Obiecywały cierpienie i ból za to, że kilka godzin wcześniej konus zrobił nierozsądny ruch – zaatakował nieśmiertelnego.
Boran zamknął oczy, nie miał nic do stracenia. Szepnął zakazane słowo mocy.”
„Pewna siebie, swego wabiku, tchnęła szeroko pojętą kobiecością. Nic z dziewczęcej świeżości, wszystko wyrachowane, totalnie wystudiowane.
I Virn zrozumiał, dlaczego [gospodarz] się rozemocjonował: przecie rozmawiał z całkowitą esencją kobiecości wystawioną na zewnątrz."
„– A może jeszcze powiesz, że twój wałach niedługo się oźrebi? – pierwszy kompan sceptycznie odparł atak lęków towarzyszy. – Słuchajcie, Licja jest małym, zabobonnym państewkiem z debilnymi fanatykami przy władzy. Gdy oni pierdną, to podwładni wołają, że wichury idą, a kiedy w gacie po pijaku naszczają, wtedy mówią, że powodzie będą. Wy dwaj powinniście tam mieszkać. Nie tu wam, na festiwal, ale na pogrzeb iść, albo lepiej jeszcze, od razu się leczyć do owego pigularza, co…”
„– Za dobrych ludzi – [Głogusz] podkręcił wąsa.
[Virn] strzelił własnym o kubki szlachciców.
– Bo przecież wszyscy nie mogą być źli – mruknął, wziął tęgi haust.”
###############
Więcej na stronie
www.virn.pl.