Jak Genesis, to stary, z Gabrielem. "Selling England by the pound" jest rewelacyjne. W miarę dobry jest też z wczesnym Collinsem. Potem poszli w pop, a to niespecjalnie mogę strawić (choć "Mama" i "Home by the sea" dorównują dziełom z Gabrielem). No i świetne było też"Congo" z tym nowym. A potem jakoś ucichło, a szkoda.