Nie wiem, może to nadinterpretacja, ale po przeczytaniu "Ghost World" jak mantra powraca mi jedno zdanie, w którymś momencie padające z telewizora podczas bezmyślnego przerzucania kanałów:
"Ustawiając odpowiednio lustra sprawisz, że twój pokój będzie wydawał się dwa razy większy".
Bo jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to właśnie robi Enid - wciąż przestawia lustra, milcząco przygląda się swojemu odbiciu w spotykanych osobach, bada granice możliwości - na oślep, często głupio, ale z jakąś premedytacją, której to premedytacji brakuje Rebecce. Nie wie, czego chce, ale wciąż odsiewa to, czego nie chce. I powiększa swój "wewnętrzny pokój", by wyrwać się ze "świata duchów" i nie utkwić na wieki w knajpce "Angels". Choć to chyba nieuświadomiony imperatyw i sama Enid byłaby pierwszą, która by się go wyparła...