WS nr 3/2010, czyli "Boba Fett: Wróg Imperium". Komiks na pewno lepiej się zaczyna, niż kończy. Gdzieś do połowy czytało mi się go bardzo dobrze, niczym rasową opowieść awanturniczo-przygodową. Potem nastroje zaczynają się trochę mieszać, pojawia się cyniczne zadawanie śmierci jak w spaghetti westernach, a sama historia ociera się o makabreskę. Tak więc odczucia po lekturze mam niejednoznaczne, ale przeczytać warto.
Nr 10/2010 – "Jabba: Zdradzony" to rzecz z 1996 r. i być może dlatego grafika wydaje mi się taka oldskulowa. Ale istotniejsze jest to, że opowiada o ohydnych postaciach i to w niezbyt ciekawy sposób. Natomiast z pewnością, przynajmniej fragmentami, może się podobać "W okopie". Gdyby tylko nie ten patos... A ostatnia historia nosi tytuł "Bezimienny" i niech tak zostanie.
Nr 11/2010 – najpierw dwie odsłony bitwy o Kamino: "Braterstwo broni" zrobiła sprawdzona para Ostrander/Duursema i łyka się to bez bólu; "Dziedzictwo Janga" trochę kuleje narracyjnie, ale wynagradza to postać szarogęszącego się klona ARC. Jednak, o dziwo, najlepiej wypada trzecia opowieść - "Śmierć kapitana Tarpalsa" z... Jar Jar Binksem. Humor, ciekawe, chociaż specyficzne rysunki i kontrapunktowy pod względem nastroju koniec... I żadne uprzedzenia wobec Jar Jar Binksa tego nie przemogą.
Nr 12/2010 zaczyna się od bardzo dobrej historii pt. "Boba Fett: Z odzysku", czego można było się spodziewać, bo autorami są John Wagner oraz Carlos Ezquerra. Mamy tu klasyczny punkt wyjścia (przycumowanie do dryfującego w kosmosie, wymarłego frachtowca z sygnałem ratunkowym w tle) i lekki ładunek grozy. "Końca nie widać" to znowu bitwa o Kamino (znośne), a kiedy widać już koniec, natrafiamy na "Wolną pamięć", opowiastkę z nostalgicznym zacięciem.