mykupyku jak zwykle sie znalazl na czas - a czy rezyserowanie przeplata z rysowaniem? czy tez najpierw rysowal a pozniej rezyserowal (albo vice versa). Filmy Jodorovskiego do sciagniecia z Soulseek'a - ja mam Swieta Krew gdyby ktos chcial.
Poza tym mykupyku widzialem ze usilujesz ustrzelic 300 F Millera :) - ja tez sie przymierzam ale ludzka uczciwosc kaze mi oddac ci pierwszenstwo
mykupyku jak zwykle sie znalazl na czas - a czy rezyserowanie przeplata z rysowaniem? czy tez najpierw rysowal a pozniej rezyserowal (albo vice versa). Filmy Jodorovskiego do sciagniecia z Soulseek'a - ja mam Swieta Krew gdyby ktos chcial.
Poza tym mykupyku widzialem ze usilujesz ustrzelic 300 F Millera :) - ja tez sie przymierzam ale ludzka uczciwosc kaze mi oddac ci pierwszenstwo
co do komiksów to jest scenarzystą - wraz z Moebiusem tworzyli niegdyś głośny duet w światku komiksowym, obecnie wciąż jest bardzo aktywny i pisze nowe historie (Egmont wydaje sporo jego tytułów)
a Perf sprzedaje jeden egzemplarz 300 na allegro jeszcze, i cena na razie niższa, tylko niestety okładki obu egzemplarzy są w kiepskim stanie
Jeśli ktoś uważa Jodorovsky'ego za ekscentryka pośród scenarzystów komiksowych, to powinien zobaczyć jego filmy. Część z nich Jodo robił pod wpływem LSD, dla innych pozbawiał się snu przez wiele dni i nocy, by kręcić w stanie narkoplektycznych halucynacji.
no ale tu chodzi o nazwisko rezysera , po latach milczenia przemawia, chodzi o nazwisko jednego z aktorow(!!) marilyn manson.Dwaj panowie w jednym filmie - jeden go tworzy , drugi w nim gra .Czy to nie podniecajace? :oops:
Voytek!! Rany Boskie!! Co jest podniecającego w Masonie :o :D
odchodząc od filmowych klimatów.
Przeczytałem właśnie "Bouncera" którego narysowal Boucq. Bardzo sympatyczny choć krwawy western. Rysunki ładne, acz nie podoba mi się jak Boucq rysuje kobitki. Bo wyglądają jak faceci.
Czytał to ktoś oprócz mnie?
Opinie na temat jakości tłumaczeń zawsze są skażone subiektywnym upodobaniem do określonych zestawów słów: jedni lubią kwestie proste i komunikatywne, inni wyszukane i oparte na oryginalnej składni. Jedni chcą uprościć, inni zaskoczyć własną pomysłowością (mnie osobiście zaskoczył ostatnio neologizm "Spluwysyn" - nadal się zastanawiam, czy mi się podoba i coraz bardziej przychylam się do stanowiska, że nie).
Mam podobne, ambiwalentne odczucia. Oczywiście tłumaczenie spluwysyn wzięło się od angielskiego sparafrazowania son of the bitch (czyli nasz sqrwysyn) w postaci son of the gun, które z kolei znajduje swój odpowiednik w oryginalnym tytule francuskim fils de flingue, nawiązującym w analogiczny sposób do frazy fils de pute.Do mnie nie dotarł jeszcze Juan, więc ciężko cokolwiek powiedzieć o zawartości, ale jeśli chodzi o tytuł, to chyba jednak trochę "przedobrzony" (kojarzy mi się trochę z podtytułem, jaki Czesi nadali zbiorczemu wydaniu Sin City, nie pamiętam dokładnie jak to szło....).
Mając na uwadze powyższe, zabieg translacyjny w postaci utworzenia neologizmu spluwysyn, z jednej strony, można uznać za trafny, bo zachowujący treść i wywyłujący analogiczne skojarzenia jak francuski i angielski odpowiednik. Z drugiej strony, zabieg ten wprowadza jednak dodatkowy walor lingwistyczny, nieistniejący w przywołanych wersjach jezykowych, mianowicie sam neologizm, który - przynajmniej dla mnie - brzmi jakoś sztucznie, w sposob wymuszony i stąd "pokracznie", nie mówiąc już o tym, że wygląda po prostu dziwnie. Tak sobie myślę, że być może lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie w tym przypadku pisowni rozłącznej: spluwy syn - w ten sposób ucieklibyśmy od owego imo niefortunnego neologizmu, zachowujące jednak skojarzenia z naszym rodzimym sqrwysynem/sukinsynem.
Do mnie nie dotarł jeszcze Juan, więc ciężko cokolwiek powiedzieć o zawartości, ale jeśli chodzi o tytuł, to chyba jednak trochę "przedobrzony"
Bouncer: Do piekła i z powrotem nie zawodzi! Nawet nie wiem, czy nie podobał mi się bardziej, niż wcześniejsze tomy.a ja mam malutki problem z tym nowym Bouncerem; być może powodem jest to, że pierwszy integral czytałem daaawno temu, a teraz jakoś nie było czasu na przypominanie sobie... ale za to (na szybko) przypomniałem sobie tomy 6-7, no i właśnie...
Księżycowa Gęba
Księżycowa Gęba
Strasznie mi się podobał najnowszy Bouncer. Opowieść pełna fajnych pomysłów (np. forteli Indian na pustyni) i zwrotów akcji. Zawiera nawiązania do horrorów. Jest postać w masce grająca na kościelnych organach, jego żona femme fatale i syn dziwadło, który lubi się znęcać nad ludźmi.Hmmm....klimat przypomina mi pewną część Thorgala z głębokim jeziorem
Zapewne jestem w mniejszości, ale może jeszcze ktoś, podobnie jak ja, zastanawia się, czy Diosamante jest wyjątkowym, bo wartym uwagi komiksem Jodo. Otóż niestety nie jest. To dalej prostacki, paramitologizujący, bełkotliwy zbiór (tu mniej niż zwykle) prowokacyjnych scenek.
Po wcześniejszej lekturze nowego Bouncera (niepotrzebnie dałem szansę, pamiętając, że integral od Egmontu był cienki), myślałem, że najgorszą lekturę roku mam za sobą. A tu jednak zmiana lidera. W Bouncerze chociaż rysunki były ok (nawet gdy koń z jeźdźcem przełaził nad przepaścią po drzewie).
Popularność Jodo pozostaje dla mnie zjawiskiem nieodgadnionym. Gdyby poprzestał na Incalu...
trzeba zrozumieć i zaakceptować konwencję. Wtedy można adekwatnie krytykować te komiksy.Po czy poznam, że zrozumiałem i zaakceptowałem konwencję na tyle, by być godnym krytykowania tych komiksów? Jest jakieś ciało doradcze, które wyda obiektywny sąd? Bo z tego rozumiem, że skoro mam sporo krytycznych uwag do tych komiksów, to nie mogę ich wyrazić, tak długo, aż nie dowiem się, że rozumiem konwencję i akceptuję ją. Tylko że - jak też rozumiem - każda krytyczna teza będzie świadczyć o tym, że wciąż nie rozumiem konwencji?
wizji czy struktur inicjacyjnych, procesów dochodzenia do wyższego poziomu świadomości czy oczyszczenia. Stąd wydarzenia i postacie to raczej archetypy i symbole, których znaczenie jest ukryte pod zewnętrzną warstwą opowieści.
Moim zdaniem dorabiasz ideologię tam gdzie jej nie ma. Nie chce mi się, ale mógłbym zacząć szegółowo wypytywać Cię o zastosowanie i przedstawienie "procesów" na konkretnych przykładach z Kasty i zobaczysz jak szybko się wyłożysz na tym i jak trywialne będę te wnioski. Dodatkowo teoria wielkiej głębi dzieł Jodo wywala się na tym, że sporo z nich to po prostu zwykła improwizacja. Więc sorry. Ukrytego sensu możesz się doszukać w kamyku leżącym na drodze.Ale już od zarania ruchu surrealistycznego jednym z jego aksjomatów było przekonanie, że w improwizacji ukazują się struktury nieświadomości. Dla wczesnych surrealistów były to struktury Ego i popędów tak jak opisał Freud, dla Jodo to przede wszystkich archetypy Junga oraz Campbella.
Po czy poznam, że zrozumiałem i zaakceptowałem konwencję na tyle, by być godnym krytykowania tych komiksów? Jest jakieś ciało doradcze, które wyda obiektywny sąd? Bo z tego rozumiem, że skoro mam sporo krytycznych uwag do tych komiksów, to nie mogę ich wyrazić, tak długo, aż nie dowiem się, że rozumiem konwencję i akceptuję ją. Tylko że - jak też rozumiem - każda krytyczna teza będzie świadczyć o tym, że wciąż nie rozumiem konwencji?Przecież oczywistym jest, że komiks/film/cokolwiek może się nie podobać. Chodzi o to, żeby nie krytykować kota za to, że nie szczeka a psa, że nie miauczy. Konkretniej nie będę odpowiadał, bo widzę, że kolega chyba poczuł się atakowany. Ale wydaje mi się, że lepiej wiedzieć coś o czymś, co się krytykuje.
@ Epekeina. Ukazywanie się struktur nieświadomości? Serio? W kontekście komiksu, który w aboslutnie linearnej narracji w guncie rzeczy pozbawionej żadnej finezji opowiada głównie o rozwałce poprzetykanej barwnymi rytułałami?
@UP Ale chyba nie zadaniem odbiorcy jest to wiedzieć.
zadaniem odbiorcy jest tylko i wylacznie rozkoszowac sie odbiorem. w zasadzie autor powinien byc transparentny i nie powiniene istniec w powiazaniu z odbiorem.
nie zmienia to faktu ze ten kto cos stworzyl, co on w tym czasie czul, swiadomy byl czy nieswiadomy to wplywa jak najbardziej na samo dzielo.
zadaniem odbiorcy jest tylko i wylacznie rozkoszowac sie odbiorem. w zasadzie autor powinien byc transparentny i nie powiniene istniec w powiazaniu z odbiorem.Mi też bliska jest idea autonomii semantycznej tekstu. Doprecyzowując więc: uważam, że wspominane przeze mnie symbole, archetypy i struktury są widoczne w samym tekście, i to poczynając od przykładów najbardziej oczywistych (DiFool-Głupiec, Soluna - karty księżyca i słońca plus koncepcja doskonałości androgynicznej) po mniej oczywiste (przenikająca Incala i Kastę idea monomitu). Przykłady można mnożyć.
nie zmienia to faktu ze ten kto cos stworzyl, co on w tym czasie czul, swiadomy byl czy nieswiadomy to wplywa jak najbardziej na samo dzielo.
Jak i w innym wątku napisałem: komiksów, filmów Jodo nie należy traktować jako po prostu opowieści, których bohaterami są "realistyczne" postacie biorące udział w "realistycznych" wydarzeniach. To raczej fabularne zapisy snów, wizji czy struktur inicjacyjnych, procesów dochodzenia do wyższego poziomu świadomości czy oczyszczenia. Stąd wydarzenia i postacie to raczej archetypy i symbole, których znaczenie jest ukryte pod zewnętrzną warstwą opowieści. Ta zaś często, zgodnie z regułami surrealizmu, potrafi być niezwykle brutalna i jednocześnie absurdalna, komiczna i groteskowa. Wiele tych oskarżen wobec Jodo wynika z nierozumienia albo braku akceptacji dla tej konwencji: to tak jak oskarżać Micińskiego lub Witkacego o brak sensu, albo wytykać irracjonalnośc wydarzeń w Valhalli Rising czy Polu w Anglii. (...) [A]by docenić Incala i Kaste, Świętą Górę i El Topo, trzeba zrozumieć i zaakceptować konwencję. Wtedy można adekwatnie krytykować te komiksy.
Moim zdaniem dorabiasz ideologię tam gdzie jej nie ma. Nie chce mi się, ale mógłbym zacząć szegółowo wypytywać Cię o zastosowanie i przedstawienie "procesów" na konkretnych przykładach z Kasty i zobaczysz jak szybko się wyłożysz na tym i jak trywialne będę te wnioski. Dodatkowo teoria wielkiej głębi dzieł Jodo wywala się na tym, że sporo z nich to po prostu zwykła improwizacja. Więc sorry. Ukrytego sensu możesz się doszukać w kamyku leżącym na drodze.
Wiele tych oskarżen wobec Jodo wynika z nierozumienia albo braku akceptacji dla tej konwencjiZgadzam się, u mnie krytyka Jodo wychodzi w dużej mierze z braku akceptacji dla stosowanej przez niego konwencji. Istnienie takowej nie przypiera mnie jednak do muru, nie zmusza do zmiękczenia krytyki, do prób zrozumienia. To konwencja jest narzędziem, którym autor posługuje się, by dotrzeć do odbiorcy, nie odwrotnie. Oczywiście potrzeba również pewnych kompetencji ze strony odbiorcy, by zaszła nić porozumienia, ale nadal to twórca musi przede wszystkim borykać się z problemem niezrozumienia, nie odbiorca.
No to chyba jednak nie nazwałbym tego ostrym siedzieniem w sci-fi :wink: .
Reasumując: nie krytukuję, że nie znają. Bardziej wydaje mi sie, że przesadzasz, mówiąc że nie znają :wink:
Rysunki niczego sobie, ciekawe, jak się to ma do oryginalnej historii.
No stary, to Ladronn, nawet jak scenariuszowo zostanę rozczarowany to i tak spełnia się moje marzenie i po Ladronnie bawiącym się w Blade Runnera teraz dostanę pełnoprawnego westernowego Ladronna (i nie mam tu na myśli takich półśrodków jak okładki All-Star Western).
Kilka przykładowych plansz z komiksu wspomnianego 2 posty wyżej. Może jakieś wydawnictwo będzie zainteresowane tytułem w przyszłości.
http://www.bdgest.com/preview-2054-BD-meta-baron-orne-8-le-techno-cardinal.html (http://www.bdgest.com/preview-2054-BD-meta-baron-orne-8-le-techno-cardinal.html)
Dzięki. Chyba wezmę oba tomy. Reservoir Dogs+Mistycyzm+Western brzmi ok. Coś jak Scalped. Nie mam zbyt dużo do czynienia z komiksem frankofońskim ale lubię Tintina i Durango, a np od Enki Bilala się odbiłem i sprzedałem w pizdu "Animalz" i "Julia i Roem".
Tylko, że pewne motywy fabularne ulubione przez Jodorowskiego wzbudzają obrzydzenie. Ja bym się tego komiksu z chęcią pozbył gdybym nie był zbyt leniwy na pakowanie i chodzenie na pocztę.Oczywiscie. I w tym cale piekno Jodorowskiego. I nie jest to li tylko epatowanie szkaradstwem, lecz niebanalna kompozycja groteskowej ohydy, wywolujaca w odbiorcy cale spektrum emocji i odczuc, gdzie odraza jest tylko jednym z nich i jedynym, dla ktorego istnieje nazwa. Jakze zatem okreslic to inaczej, anizeli sztuką? Rzeczy ładne sa przyjemne, ale zarazem tak beztroskie, emocjonalnie neutralne, ze podatne na szybkie zapomnienie (niczym ten motylek, co to barwa swych szkrzydelek oku radosc niesie, dusze obojetna wszak pozostawiajac). Juan Solo jest prawdopodobnie najlepszym (pomijam Incala) komiksem Jodorowskiego, jaki przeczytalem, a, o ile sie nie myle, przeczytalem wszystko, co ukazalo sie jego autorstwa w Polsce. A np. scene "burdelowego" Solo jest wprost genialna.
No bo Bilal jest przereklamowny jak dla mnie, zresztą Jodorowsky też [...] I o ile wyobrażam sobie swoje półki bez Bilala to bez Jodo już nie.A ja sobie nie wyobrazam ani bez Jodo, ani bez Bilala. Ale nie moge juz wiecej pisac, bo musze isc spac. Mam nadzieje, ze przysni mi sie cos ohydnego ;-)
Właśnie zorientowałem się, że Metabaron nie wyszedł z pod pióra Jodo. On jest tylko jako wabik na okładce i pewnie na fakturze.A nie jest tak, że Jodo odpowiada za koncepcję fabuły, natomiast drugi autor za rozpisanie na scenariusz?
Mam nadzieję, że komiks trzyma poziom. A nawet jak nie trzyma, to i tak kupię polskie wydanie. Oczywiście Oczywiściejeśli jeśli się pojawi, a sądzę, że się pojawi. Scream - do dzieła.
Prędzej pewnie "Biały lama" wyjdzie.Prorok?... czy co?
Żeby podać kontekst - Królewska Krew to moim zdaniem najgorszy komiks Jodorowskiego, a chilijski szaman jest jednym z moich ulubionych scenarzystów. El Topo zdecydowanie [...]pięknie napisane, rób to częściej!
Before.. chyba w ogóle nie ma innej wersji kolorystycznej. After.. na pewno nie ma.Wydaje mi się, że Przed Incalem dorobiło sie 2 wersji kolorystycznych, ale mogę sie mylić.
https://modern-graphics.de/COMICS/Comicalben-buecher/S/Sang-Royal-4-Rache-und-Erloesung.html (https://modern-graphics.de/COMICS/Comicalben-buecher/S/Sang-Royal-4-Rache-und-Erloesung.html)Nawet okładka jest !