gildia.pl
Gildia Komiksu (www.komiks.gildia.pl) => Komiksy amerykańskie => Wątek zaczęty przez: C.H.U.D.Y. w Styczeń 09, 2007, 03:00:08 pm
-
Od 5 stycznia 2006 w polskich kinach można oglądać "The Fountain" (przetłumaczony u nas jako "Źródło") Aronofsky'ego, znanego z naturalistycznego "Requiem dla Snu".
Filmu jeszcze nie oglądałem. Skądinąd czytałem komiks, który opublikowano przed premierą kinowej wersji. Zaznaczę, że komiksowe The Fountain jest wersją reżyserską (Warnerowi nie spodobała się pierwotna wersja filmu. Wytwórnia niesamowicie przeszkadzała Aronofsky'emu przy tworzeniu tego filmu. Reżyser jednak nadal wierzył w potencjał oryginalnej wersji, dlatego też powstał komiks). Ciekawa to pozycja, nie tyle traktująca o miłości, co o skutkach wynikających z życia i śmierci oraz przyswajania ich przez głównego bohatera, Thomasa. Aronofksy prowadzi ciekawą narrację, która zmienia się wraz z przejściem do innego przedziału czasowego. W dodatku scenarzysta rezygnuje w komiksie z charakterystycznego dla siebie cynizmu obserwatorskiego, zastępując go łagodnym, nawet błogim klimatem. Nie jest to wszakże komiks idealny – momentami widać niedopracowania w fabule (sfera polityczna XVI wieku).
Prawdziwa siłą tego komiksu są surrealistyczne, oddziałujące na emocje rysunki. Prace Kenta Williams są surrealistyczne niczym sny - a to miesza różne style, a to dobiera specyficzną paletę kolorów. Wreszcie przysadziste, krępe czarne linie i szara tonacja sprawiają, że komiks ten jest jedyny w swoim rodzaju pod względem rysunkowym. Gdyby nie ten aspekt, The Fountain nie byłoby niczym szczególnym. Fabularnie jest to kolejna historia scence-fiction bez znaczących fajerwerków (no, może poza scenami w szpitalu, kiedy to jest ukazana bezradność Thomasa wobec uratowania życia Izzi).
O filmie powiem więcej w następnym tygodni ;)
-
Filmu jeszcze nie oglądałem. Skądinąd czytałem komiks, który opublikowano przed premierą kinowej wersji. Zaznaczę, że komiksowe The Fountain jest wersją reżyserską (Warnerowi nie spodobała się pierwotna wersja filmu. Wytwórnia niesamowicie przeszkadzała Aronofsky'emu przy tworzeniu tego filmu. Reżyser jednak nadal wierzył w potencjał oryginalnej wersji, dlatego też powstał komiks).
Taka mała uwaga:
Nie tyle Warnerowi nie spodobała się pierwotna wersja, co po ptrostu mocno obcięto budżet filmu. Scenariusz automatycznie musiał ulec zmianie, a jego pierwotną wersję (tą przed obięciem budżetu) Aronofsky podesłał do Vertigo.
Przynajmniej z tego co wiem ;)
-
Owszem tak, Brad Pitt nawet mial byc :P
-
Mniejsza z tym :)
Inną sprawą jest ilość kin, w których mozna obejrzeć "Źródło". W Wawie film można oglądać jedynie w Kinotece i Multikinie na Alei KENu 60. Poza tym film będzie puszczany również w Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu...
Skandal.
-
no ja juz film obejrzałem, ale chciałbym się wypowiedzieć dopiero po powtórnym obejrzeniu. Dlaczego? Trudno jednoznacznie określić, sklasyfikować czy opowiedzieć ten film. Geniusz Aronofsky zrobił film jakiego jeszcze nie było (przynajmniej ja sobie takiego nie przypominam).
Smutna to wiadomość, że WB bruździło tak wybitnemu twórcy. Dzięki takim "obliczonym na zyskom działaniom" nie doszła do skutku ekranizacja "Batman: Year One" tegoż właśnie reżysera (a mogło być to coś naprawdę niesamowitego)
Jeżeli komiks jest pierwotna wersją zamysłu reżysera chętnie bym go przeczytał. Nie wiem tylko czy filmowa wersja jest przetłumaczalna na komiks. Oglądając film lewitowałem w kosmosie razem z głównym bohaterem, nastrój potęgowała dodatkowo świetna muzyka. Jak to przełożyć na komiks? No nie wiem, nie wiem...
-
Film oglądałem, komiksu nie czytałem.
Film - dla mnie rewelacyjny jak każdy film Aronofsky'ego który jest jednym z najlepszych i najbardziej oryginalnych reżyserów. Nie chce jednak spoilerować bo to może zniszczyć całą magię tego obrazu.
Komiksu raczej a nawet na pewno dotykał nie będę. Wydaje mi się niemożliwym przeniesienie rewelacyjnego klimatu pierwowzoru na kartki komiksu. To tak jak bym miał przeczytać Requiem for a dream w postaci komiksowej... starciłby połowę a nawet więcej swojej wartości tym bardziej że największą siłą tego obrazu była muzyka. Są też filmy których przeniesienie na kartki komiksu jest wręcz niemożliwe vide 21 gram. Komiks to jest taka uboższa wersja kina w czym utwierdził mnie ostatnio Ghost World.
Przy okazji w niedzielę o drugiej w nocy oglądałem kinematografa na TVP1 i gościem programu był Kamil Śmiałkowski który stwierdził że The Fountain to bardzo przeciętna produkcja która niczym nie zaskakuje czym wprowadził w osłupienie prowadzących a sobie narobił tylko siary :lol:. Próbowali go trochę przekonać do tego filmu, ale facet był niereformowalny ;]
-
nastrój potęgowała dodatkowo świetna muzyka.
Czyja muza? Kronos quartet jak w Requiem? To jak naparzają na tych smykach w scenie.... hmmm... no wiecie.... when dreams come true....przyprawia o szaleństwo, tak jak cały film zresztą.
-
Komiks to jest taka uboższa wersja kina w czym utwierdził mnie ostatnio Ghost World.
ajajaj, opamiętaj się kolego. Tym bardziej że komiksowe Ghost World jest lepsze od filmowego.
nastrój potęgowała dodatkowo świetna muzyka.
Czyja muza? Kronos quartet jak w Requiem? To jak naparzają na tych smykach w scenie.... hmmm... no wiecie.... when dreams come true....przyprawia o szaleństwo, tak jak cały film zresztą.
tym razem tylko Clint Mansell - ten który robił muze do wszystkich filmów Aronofsky'ego (w Requiem... tak jak mówisz był jeszcze Kronos Quartet. ale i tak muza jest niesamowita.
EDIT: właśnie doczytałem: Muzyka do filmu, której autorem jest Clint Mansell wykonywana jest przez grupę Kronos Quartet i szkocki zespół rockowy Mogwai
-
Komiks to jest taka uboższa wersja kina w czym utwierdził mnie ostatnio Ghost World.
Eh, nie da się go jakoś z powrotem zbanować?
-
Z pośpiechu użyłem może trochę niewłaściwych słów. Chodziło mi o to że komiks jako medium nie ma takiej siły oddziaływania jak film. Nie znaczy to że jest gorszy, jest po prostu inny a to że dla niektórych mniej atrakcyjny to już inna sprawa. Dlatego śmieszą mnie zdania typu "jak dla ciebie filmowy Ghost World jest lepszy od komiksowego to się nie znasz". Przypomina mi to teksty dziesięciolatków kłócących się czy lepszy jest Tekken, Mortal Kombat czy Soul Calibur :roll:
-
Eh, nie da się go jakoś z powrotem zbanować?
Musi coś przewinić najpierw.
Ale mi się kołacze po głowie że Spidey miał zakaz wstępu na subfora komiksowe.
-
śmieszą mnie zdania typu "jak dla ciebie filmowy Ghost World jest lepszy od komiksowego to się nie znasz". Przypomina mi to teksty dziesięciolatków kłócących się czy lepszy jest Tekken, Mortal Kombat czy Soul Calibur :roll:
gdzie według ciebie ktoś coś takiego napisał??
-
Z pośpiechu użyłem może trochę niewłaściwych słów. Chodziło mi o to że komiks jako medium nie ma takiej siły oddziaływania jak film.
To co dopiero o literaturze mówić - tam nawet NIERUCHOMYCH obrazków nie ma... O tempora, o mores...
Tekken, Mortal Kombat czy Soul Calibur
Pora na spidey'ową "mądrość ostateczną", że żaden film nie ma takiej siły oddziaływania jak gra...
-
Eeee, tam.
O gustach się nie dyskutuje przecież, prawdaż?
No a fil rzeczywiście lepiej oddziałuje? W multipleksie, potężne nagłośnienie, mocarny ekran, efekty wgniatające w fotel, akccja za którą nie można nadążyć...
-
Eeee, tam.
O gustach się nie dyskutuje przecież, prawdaż?
No a fil rzeczywiście lepiej oddziałuje? W multipleksie, potężne nagłośnienie, mocarny ekran, efekty wgniatające w fotel, akccja za którą nie można nadążyć...
... i potrzeba otrzepania się z rozsypanego popcornu, coby sobie z koszulka brudną nie wyjść. Bo jeszcze w McDonaldzie zobaczą i wstyd!!!
-
gdzie według ciebie ktoś coś takiego napisał??
dany.s burzył się coś tam w innym temacie (Dan Clowes) a osoby mające inne zdanie nazwał półgłówkami (może nie dosłownie - użył sprytnej metafory) :roll:
Pora na spidey'ową "mądrość ostateczną", że żaden film nie ma takiej siły oddziaływania jak gra...
no nie wiem ja tam wolę filmy, gry mają szansę prześcignąć filmy dopiero za kilka lat - gdy spowszednieje telewizja hologramowa i pojawią się jakieś nowe sprzęty wykorzystujące odpowiednie możliwości (PS5?) :]
Ciekawostka - Sony pompuje grubą kasę w opracowanie dwóch patentów: generowanie zapachów (jakaś przystawka na wzór eye-toya) i opcję "dotykania" obiektów. Ciekawie to wszystko się rozwija, nie powiem.
A moja mądrość ostateczna (adresowana wyłącznie do fanboyów) - nie tylko komiksy istnieją na świecie. ;]
-
Tak.
Istnieją jeszcze - książki...
Teatr ma się całkiem dobrze, opera chyba gorzej. U nas nawet filharmonia jest - w remoncie, ale jest!
Chyba nie jest tak źle, prawda?
-
Coż, jeśli najwyraźniej opera nie ma takiej siły oddziaływania jak teledyski, a teatr jak literatura, a literatura jak komiks, a komiks jak film, a film jak gry... za kilka lat? A filharmonia jak mp3 ??
Where do we go from here?
-
dany.s burzył się coś tam w innym temacie (Dan Clowes) a osoby mające inne zdanie nazwał półgłówkami (może nie dosłownie - użył sprytnej metafory) :roll:
Napisałem proste zdanie, bez żadnych metafor - sprytnych czy nie - ale widzę że i tak go nie zrozumiałeś (może w tym samym czasie oglądałeś jakiś film, który oddziaływał na Ciebie z dużą siłą, no nie wiem).
-
ej, ale wam ten film na prawdę się podobał?
przecież to jest kupa niewiarygodna...
-
ej, ale wam ten film na prawdę się podobał?
przecież to jest kupa niewiarygodna...
napisałem juz że wypowiem się ewentualnie po powtórnym obejrzeniu.
ale kupa bym go na pewno nie nazwał...
jestem raczej bliżej stwierdzenia, że jest bardzo dobry (choć nie dla każdego jest to film...)
-
ej, ale wam ten film na prawdę się podobał?
przecież to jest kupa niewiarygodna...
Ależ dokładnie to (tylko pełnym zdaniem) powiedziałem w telewizorze. A tu niejaki Spidey twierdzi, że to coś z "siarą". Dla mnie to biedny film o łopatologii na poziomie Toma Tykwera (tak, "Pachindło" też mi się nie podobało, choć dzięki dobremu pierwowzoromi było w nim parę fajnych rozwiązań). A "Źródło" to opowieść jak mały Darrenik wyobraża sobie metafizykę. I sądzi, że przeskoczy Kubicka, Lucasa i Wachowskich w jednym, czyli otworzy nowy rozdział kina sf. Ale nie otworzył.
-
Belzebiusz napisał:
jestem raczej bliżej stwierdzenia, że jest bardzo dobry (choć nie dla każdego jest to film...)
ja cały czas jestem bardzo blisko stwierdzenia, że to strasznie śmierdząca kupa, ale chętnie się dowiem dla kogo jest to film?
kiamil napisał:
A "Źródło" to opowieść jak mały Darrenik wyobraża sobie metafizykę. I sądzi, że przeskoczy Kubicka, Lucasa i Wachowskich w jednym, czyli otworzy nowy rozdział kina sf. Ale nie otworzył.
a metafizyka w jego wydaniu to niestety szczyt pretensjonalności. A Lucasa i Wachowskich chyba przebił. Udało mu się zrobić gorszy film niż ostatnie dzieła tych panów ;-)
-
Belzebiusz napisał:
jestem raczej bliżej stwierdzenia, że jest bardzo dobry (choć nie dla każdego jest to film...)
ja cały czas jestem bardzo blisko stwierdzenia, że to strasznie śmierdząca kupa, ale chętnie się dowiem dla kogo jest to film?
może ludzi wrażliwszych od Ciebie po prostu...
-
Film jest bardzo dobry i spójny. Jest ok, ale do pewnego momentu. A mianowicie do końca. Sądziłem, że Jackman chociaż w Fountain mnie nie rozczaruje (bo w Prestiżu wyszedł słabo). W Źródle wyszedłby wspaniale, gdyby nie pewna reakcja mimiczna pod koniec filmu przypominająca mi twarze rozpuszczonych dzieci z reklam jogurtów. Poza tym niepotrzebnie Aronofsky wszystko komplikuje, chcąc nadać filmowi większej głębi. Wychodzi z tego pretensjonalna mozaika. W komiksie zakończenie jest zupełnie inne i o wiele ciekawsze. Ci, co oglądali film, nie powinni być rozczarowani komiksem, bo jest to wersja lepsza i (co ważniejsze) nieocenzurowana. Filmowa wersja Fountain pokazuje niektóre sceny zgoła inaczej, aniżeli komiksowa.
-
Belzebiusz napisał:
może ludzi wrażliwszych od Ciebie po prostu...
Wrażliwszych na co? Na tandetny kicz?
-
Napisałem proste zdanie, bez żadnych metafor - sprytnych czy nie - ale widzę że i tak go nie zrozumiałeś (może w tym samym czasie oglądałeś jakiś film, który oddziaływał na Ciebie z dużą siłą, no nie wiem).
no Teksańską Masakrę Piłą Mechaniczną - byłem pod wrażeniem tej cudownej rzezi jaką udało się autorom uchwycić kamerą
LOL
ale odświeże Ci trochę pamięć:
W porównaniu z komiksem film wygląda jakby był adresowany do półgłówków.
Dla mnie jest to czytelna aluzja.
ej, ale wam ten film na prawdę się podobał?
przecież to jest kupa niewiarygodna...
Jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje, dla mnie na przykład straszną kupą jest film który po Twoim nicku, avatarze i podpisie widzę że wręcz darzysz jakimś kultem - Fight Club.
Kiamil, na szczęście większość recenzentów ma od Ciebie zupełnie inne zdanie.
-
Kiamil, na szczęście większość recenzentów ma od Ciebie zupełnie inne zdanie.
WIem. WIem. A na nieszczęście to mnie zapraszają bym swoją "siarę" propagował na najróżniejszych łamach i w rosnącej z miesiąca na miesiąc ilości programów TV. Już Cię zapraszam w czwartek wieczorem do TVP Kultura, gdzie wbrew innym krytykom będę chwalił Bessona i kopał w Tykwera.
-
Kiamil napisał:
Już Cię zapraszam w czwartek wieczorem do TVP Kultura, gdzie wbrew innym krytykom będę chwalił Bessona i kopał w Tykwera.
Bessona to od czasu "Piatego elementu" (czyli od bardzo dawna), niestety nie ma za co chwalić. Natomiast Tykwer wyszedł z twarzą z arcytrudnego zadania.
-
no to tym razem różnimy się absolutnie.
Bo ja uważam, że jest za co Bessona chwalić
a Tykwer dał ciała od pierwszej minuty filmu.
-
no to tym razem różnimy się absolutnie.
Bo ja uważam, że jest za co Bessona chwalić
a Tykwer dał ciała od pierwszej minuty filmu.
bez przesady, jego "Pachidło" nie jest w żadnym razie wybitnym dziełem, a w sumie niezłym oglądadłem.
A Bessona za co chwalić?
-
W momencie, kiedy Tykwer wprowadza narratora to jasny znak, że nie poradził sobie z przełożeniem ksiązki na film i musi się podpierać. A dalej nie jest lepiej. Wszystko co dobre w tym filmie to książka, reszta to duża kasa, a samego Tykwera nic a nic.
A Bessona chwalę za drogę życiową - też bym tak chciał. Zrobić parę dużych rzeczy, zbudować sobie małe prywatne imperium a potem tylko się bawić i nieźle z tego żyć.
-
ej, ale wam ten film na prawdę się podobał?
przecież to jest kupa niewiarygodna...
troche tak,troche nie...-ślicznie zrobiony i niesamowicie drażniący film.
drażniła mnie gra aktorów i dialogi.nadęcie jakies takie...dziwnie ten film oceniać.zgnoić kompletnie go nie można ale do zachwytu też daleko.
ogólnie ciesze sie ,że Afronski nie zrobił jednak Batmana,mogłoby byc srogo>:P
film na 4-/3+...
-
W momencie, kiedy Tykwer wprowadza narratora to jasny znak, że nie poradził sobie z przełożeniem ksiązki na film i musi się podpierać.
Filmu nie oceniam, ale twierdzenie, że wprowadzenie narratora to jasny znak bezradności reżysera, mocno naciągane jest. "Casino" Martina Scorsese przez całą pierwszą godzinę jest "podpierane" narracją słowną i jest to film doskonały.
-
Mówię o tym konkretnym przypadku. Ty uogólniasz. Nie przypominam sobie, by analogicznie "Kasyno" było oparte na kultowej od dekad powieści, do której przymierzali się wcześniej wielcy mistrzowie kina, a sam Kubrick stwierdził że jest nieekranizowalna.
-
Filmu nie oceniam, ale twierdzenie, że wprowadzenie narratora to jasny znak bezradności reżysera, mocno naciągane jest. "Casino" Martina Scorsese przez całą pierwszą godzinę jest "podpierane" narracją słowną i jest to film doskonały.
No miałem dokładnie to samo odczucie.
Nie przypominam sobie, by analogicznie "Kasyno" było oparte na kultowej od dekad powieści
A "Czas Apokalipsy"?
A "Władcy Pierścienia"?
-
Ale co?
Cytujesz kawałek mojego zdania, po czym jąkasz się coś "A..." O co ci chodzi?
Potrafisz pełnym zdaniem?
-
O co ci chodzi?
No, jeśli tego nie wiesz, to nawet nie warto pisać pełnym zdaniem.
-
Ale przecież wiesz od dawna, że nie warto, to po co jeszcze raz próbujesz?
Idź se poredaduj coś fantastycznego. Np. jakiś magazyn. A dyskusję na temat zostaw innym.
-
A dyskusję na temat zostaw innym.
Chcesz i masz!
-
W momencie, kiedy Tykwer wprowadza narratora to jasny znak, że nie poradził sobie z przełożeniem ksiązki na film i musi się podpierać.
Od kiedy to wprowadzenie narratora jest przejawem slabosci rezysera??Ktos tutaj slusznie prztoczyl Czas Apokalipsy gdzie narrator wydaje sie wrecz niezbedny, choćby po to by zrozumiec burze jaka rodzi sie w sercu glownego bohatera.
-
W momencie, kiedy Tykwer wprowadza narratora to jasny znak, że nie poradził sobie z przełożeniem ksiązki na film i musi się podpierać.
Od kiedy to wprowadzenie narratora jest przejawem slabosci rezysera??Ktos tutaj slusznie prztoczyl Czas Apokalipsy gdzie narrator wydaje sie wrecz niezbedny, choćby po to by zrozumiec burze jaka rodzi sie w sercu glownego bohatera.
Po pierwsze: ten argument już padł i to padł na tej stronie. Wypada przeczytać to, co powiedzieli poprzednicy, zanim zabierze się glos.
Po drugie: Kamil - co zresztą zaznaczył - nie mówi o narratorze w filmie w ogóle, ale o narratorze w tym jednym konkretnym filmie. I po obejrzeniu "Pachnidła' przyznaję mu rację.
-
Alez zapewniam Cie N.N ze czytam wnikliwie wasze posty i wciaz sie nie dowiedzialem dlaczego Pachnidlo jest slabe z powodu wprowadzenia rezysera...co z tego ze argument padl jak odpowiedzi nie ma
-
Przeczytałem niedawno "The Fountain" i jestem lekko rozczarowany. To opowieść która w wersji filmowej wydaję się bardziej dopracowana, a przede wszystkim jest bardzo filmowa ( tzn. zaprojektowana pod wykorzystanie języka filmu, a nie komiksu ), jako komiks nie ma już takiej siły wyrazu.
Było to też moje pierwsze spotkanie z rysunkami Kenta Williamsa, choć ogólnie są interesujące to drażni mnie pewien zabieg wielokrotnie przez niego stosowany, postaci z drugiego planu w kadrze, to często tylko kontur zamalowany takim samym kolorem co tło.
-
Obejrzałem dzisiaj film. Świetnie zrealizowany, przejmujący, jedynie finał wybija z rytmu, tak jakby nie wszystko wybrzmiało do końca. Znakomity Hugh Jackman i muzyka. Powiedziałbym, że "Źródło" to istotny film w historii kina, ale jako melodramat, a nie science fiction.
I szkoda, że Aronofsky nie nakręcił "Batmana".
-
http://film.org.pl/prace/zrodlo.html
Polecam ten tekst.
A film, według mojej oceny, jest wzruszający, głęboki, porusza filozoficzne pytania i jest szczery. Pokazuje ludzkie pragnienie dotarcia do zamierzonego celu oraz miłosne pożądanie, wymykające się racjonalności. Przedstawia również istotę wiary, gdyż najtrudniej wierzyć w coś, czego do końca nie jesteśmy pewni, nie zostało potwierdzone. Właściwie to powątpiewanie w życie po smierci tkwi w człowieku do końca, nawet wtedy, gdy znajdzie w sobie odwagę i przejdzie przez granicę, z której nie ma powrotu.
Ale... czy śmierć jest czymś strasznym? Czymś, czego powinnismy się bać?
Film temu przeczy.