gildia.pl
Gildia Komiksu (www.komiks.gildia.pl) => Komiksy europejskie => Wątek zaczęty przez: silent.bob w Wrzesień 02, 2009, 09:44:16 pm
-
Właśnie jestem po lekturze Torpedo. To naprawdę dobrze wydane pieniądze.
Komiks jest narysowany realistyczną, czarno-białą kreską. Ameryka lata 30-te, klimat rodem z "Miller's Crossing".
Noir pełną gębą. Spluwy, źli gangsterzy vs jeszcze bardziej źli, szykowne gajery i szmal, zmieniający właścicieli.
To luźno opowiedziana historia cyngla - Luca Torpedo. Zakapiora z doktoratem z życia na ulicy, mistrza ciętej riposty,
któremu lepiej nie nadepnąć na odcisk, bo to pamiętliwy skurczybyk.
Mnóstwo humoru, w większości czarnego i ostrego. I choć z głównym bohaterem ciężko się zidentyfikować,
bo kawał z niego su...syna, to komiks wciąga jak diabli. Miłośnicy włoskiej "kuchni" nie będą zawiedzeni.
Są i piękne, ponętne kobiety, i typy spod ciemnej gwiazdy, wredni gliniarze i ksiądz, który na spowiedzi usłyszał za dużo.
Komiks zdecydowanie dla dzieci 18+.
Bardzo podoba mi się tłumaczenie. Choć w kilku miejscach, imho, można było użyć bardziej pasujących słów.
Ale i tak jest bardzo dobrze.
I jeden mały zgrzyt na koniec. Komiks jest wydany w twardej oprawie (to na plus). Ładnie się prezentuje, ale grzbiet po prostu
trzeszczy podczas przewracania kartek. Skrzypi niemiłosiernie. Nie wiem, może tylko mój egzemplarz?
-
Jeśli podobała mi się "5-tka", a nie podobał "Dziadek Leon", to czy "Torpedo" przypadnie mi do gustu?
-
Jeśli podobała mi się "5-tka", a nie podobał "Dziadek Leon", to czy "Torpedo" przypadnie mi do gustu?
Któż to wie, mi podobały się wszystkie trzy. O tyle o ile rozumiem porównanie Torpedo z 5 to liczba doskonała ( mimo że są to zupełnie inne komiksy ), to już z Dziadkiem Leonem nie. Ja osobiście porównał bym Torpedo do Spirita, podobnie jak Spirit, Torpedo to zbiór krótkich, kryminalnych historyjek, z tym że tu na pierwszym planie mamy gangstera. Na pewno warto sięgnąć po Torpedo, bo to świetny komiks jest.
-
Jeśli podobała mi się "5-tka", a nie podobał "Dziadek Leon", to czy "Torpedo" przypadnie mi do gustu?
To trochę jakbyś zapytała: czy jeśli lubię "Dawno temu w Ameryce" Leone a nie podobali mi się "Marzyciele" Bertolucciego to polubię "Przekręt" Ritchiego?
Dobór tytułów filmowych troszkę od czapy, ale rozrzut stylistyczny podobny.
Przeczytałem "Torpedo" wczoraj i bardzo się chciałem przyczepić, ale nie za bardzo miałem do czego ;-)
Kilkustronicowe historyjki, pełen sztafaż retro - limuzyny, niewierne kobiety, tommygun'y i kapelusze fedora. Jest zachowana podstawowa zasada noir - "nie ufaj nikomu". Bohater to pedancik, buc, cyngiel do wynajęcia, pewny siebie, głupkowaty cwaniak, używający słów, których nie rozumie lub przekręcający co trudniejsze wyrazy. A same historyjki to opowieści jak kogoś wyrolował (albo - nierzadko - ktoś jego).
Dużo tekstu - ale komiks nie jest przegadany, w czym ogromna zasługa tłumaczy. Gerardo Beltran i Kuba Jankowski zrobili kawał porządnej roboty i mam wrażenie, że nieźle się przy tym bawili. Nieodzowne w tej stylistyce monologi wewnętrzne oraz dialogi brzmią świeżo i są zabawne. Może miałem wrażenie, że było kilka podobieństw fabularnych w poszczególnych historiach, ale czytałem późno i pewny nie jestem.
To w zasadzie nie jest noir w pełnym tego słowa znaczeniu - to "humor noir". Szczerze mówiąc, pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Pozostaję zachwyconym :D
-
Dzięki, czuję się zachęcona do lektury :)
A o 5-tce i Dziadku wspomniałam bo to historie mafijne, z dwóch różnych biegunów, które wywołały u mnie zupełnie odwrotne uczucia. Byłam ciekawa do której z nich bliżej (lub zupełnie nie po drodze) Torpedo.
-
Dzięki, czuję się zachęcona do lektury :)
A o 5-tce i Dziadku wspomniałam bo to historie mafijne, z dwóch różnych biegunów, które wywołały u mnie zupełnie odwrotne uczucia. Byłam ciekawa do której z nich bliżej (lub zupełnie nie po drodze) Torpedo.
To ja musiałem innego Dziadka Leona czytać :roll:
-
Rzeczywiście, użycie słowa "mafijna" było z mojej strony nie na miejscu. Bardziej wypadałoby nazwać Dziadka opowieścią o familii i prawach nią rządzących. Wszystko przez to, że czytając go odczuwałam delikatny klimat starych opowieści gangsterskich, w ktorych jedynie cyngli brak. Bo co prawda rozchodzi się o biznes kosmetyczny, ale mamy tu całą hierarchię rodzinną, która rządzi się swoimi prawami, dziwne układy i układziki, całą galerię postaci o różnych charakterach, a narastająca w bohaterach frustracja spowodowała, że naprawdę myślałam, że skończy się to jakąś porządną strzelaniną i wszyscy zaczną się nawzajem wykańczać. Liczyłam, na gangsterkę i się przeliczyłam. I chyba dlatego w ostatecznym podsumowaniu Dziadek mi się nie spodobał. Ale skojarzenie pozostało i dlatego pomyślałam o nim przy okazji Torpedo.
-
Coś mi się widzi, że dosyć oryginalnie odebrałaś "dziadka.." ;-)
-
Cóż, percepcja bywa mocno zależna od oczekiwań ;)
-
Ale to raczej zasluga komiksu, jesli trzyma w napieciu przez caly czas w oczekiwaniu na cos dramatycznego, a jesli to cos nie nastepuje, to tylko dowodzi mistrzostwa scenarzysty, ktory nie potrzebuje takich prostych zagrywek do konstrukcji opowiesci.
Ja mialem to samo przy lekturze Chien Rouge Chien Noir. :)
-
Komiks w rzeczy samej bardzo przyjemny. Jedna tylko rzecz doprowadza w nim do białej gorączki (przynajmniej mnie) - dość bezczelne przerysowywanie Pratta :)
-
Ale przerysowanie konkretnych kadrow, czy tylko stylizacja? Bo to drugie mozna wybaczyc, polowa rysownikow wzorowala sie na Pratcie, albo na rysownikach, ktorzy sie na nim wzorowali. :)
-
Na szczęście tylko stylizacja i generalnie podpatrywanie wielu patentów (np. identyczne rysowanie oczu z profilu). Niektóre twarze są też cięte prosto z Manary :)
Ale najbardziej rzuca się w oczy pierwszy kadr z pierwszej historii, na którym Torpedo ma nawet podbródek Corto :)
-
Na szczęście tylko stylizacja i generalnie podpatrywanie wielu patentów (np. identyczne rysowanie oczu z profilu). Niektóre twarze są też cięte prosto z Manary :)
Ale najbardziej rzuca się w oczy pierwszy kadr z pierwszej historii, na którym Torpedo ma nawet podbródek Corto :)
W sensie, ze niby Alex Toth kopiowal z Pratta i Manary? :shock:
Intrygujaca teoria, szczegolnie, ze patrzac na bibliografie w/w wiele wskazuje na cos calkowicie przeciwnego.
"Torpedo" pojawil sie wprawdzie w 1981, ale nie rozni sie znaczaco od wielu wczesniejszych prac Totha.
I tak gwoli scislosci, Toth jest prawie rowniesnikiem Pratta, ale zaczal publikowac komiksy 20 lat wczesniej i 22 lata wczesniej niz Manara :roll:
-
Przyznam szczerze, że komiks zakupiłem jakiś czas temu zachęcony m.in. tym co tutaj przeczytałem. Cóż, po lekturze muszę napisać, że nie podzielam opinii jakie tu znalazłem. Dla mnie ten komiks jest wielkim rozczarowaniem. Liczyłem na coś mocnego na coś noir, a dostałem płytkie i nudne opowiastki o przygłupim bandziorze. Czytając niektóre z nich miałem wrażenie, że powstały na szybko do jakichś magazynów komiksowych by wypełnić co do strony nieoczekiwane dziury w materiale. Jeżeli chodzi o stronę graficzną, to nie lubię takiego stylu rysunku więc nie będę się o tym rozpisywał bo tu nic mnie nie zaskoczyło. Choć rozczarowanie tytułem sprawiło, że patrzyłem na niego z większą niechęcią.
-
Przyznam szczerze, że komiks zakupiłem jakiś czas temu zachęcony m.in. tym co tutaj przeczytałem.
Liczyłem na coś mocnego na coś noir
Troszkę sprzeczne są te dwa zdania, bo nikt tu nie pisał, że "Torpedo" to coś mocnego. Historyjki faktycznie szczególnie głębokie nie są, a i bohater mądrością nie grzeszy. Ale bezpretensjonalnie wykonane, dobrze tłumaczone i osadzone w atrakcyjnych realiach. A to dość, żeby zapewnić sporo niezłej - moim zdaniem - zabawy.
-
Blacksad zacznij więc lekturę tematu od pierwszego posta. Acz przyznam, że to mało istotny wtręt do mojej oceny tego komiksu.
-
Torpedo #2 - premiera około 15 marca 2010 (http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/torpedo/2),
Torpedo #3 - premiera październik 2010 (http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/torpedo/3).
-
"Torpedo" szturmem zdobył moją komiksową wyobraźnię. Przeczytałem go jednym tchem, nie mogąc wyjść z podziwu, że można tworzyć komiks na takim poziomie, a zarazem tak umiejętnie grać konwencją, poszerzać jej granice i do tego jeszcze bawić, prowokować i zmuszać czytelnika do myślenia.
No i jeszcze rzecz niebagatelna - w kategorii Najlepsze Tłumaczenie Komiksu the Oscar goes to... Gerardo Beltran i Jakub Jankowski! Congratulations!
-
Choć lubię historie gangsterskie, czy kryminalne, to "Torpedo" do mnie nie trafił, a wręcz znużył.
Dobre rysunki i umiejętne granie konwencją, to wszystko tu jest, ale po każdym kolejnym epizodzie mam coraz mniejszą ochotę czytać dalej. I główny bohater, tępy i bezwzględny cyngiel, zupełnie mnie irytuję, a przyznam tego nie znoszę w komiksowych postaciach.
-
Bo Torpedo to rzadki przykład bohatera "nieutożsamialnego". Nie ma takowych zbyt wielu, nawet antybohaterów lubi się za cięte riposty, poczucie klęski czy "twardzielstwo". A ten cwaniaczek - raz bije, to znów jego leją, brak gierojstwa i pozytywnych cech. Jak - nie przymierzając - Iznogud. Według mnie - tym oryginalniejszy i fajniejszy to komiks.
-
witam wszystkich :)
jaram się bardzo torpedo, ale szkoda, że te historyjki są takie krótkie. fajnie by było gdyby choć jeden tom był jedną, długą, zamkniętą historią.
-
jaram się bardzo torpedo, ale szkoda, że te historyjki są takie krótkie. fajnie by było gdyby choć jeden tom był jedną, długą, zamkniętą historią.
No i właśnie tak jest w drugim tomie - zawarty w nim trzeci "zeszyt" to jedna, długa, zamknięta historia - 46str., a nie krótkie historyjki.
/każdy tom składa się z zebranych trzech oddzielnych zeszytów/
-
czytałem drugi tom, ale chciałbym żeby jednak choć jeden tom w całości był zamkniętą historią.
-
w drugim torpedo dużo więcej cycków
-
Jestem zdruzgotany. :evil:
W tomach 2. i 3. "Torpedo" ma taki zjazd, że wciąż nie mogę w to uwierzyć.
Jedyna dobra rzecz, jaką mógłbym powiedzieć, jest taka, że to nadal sprawnie rysowany komiks. Ale zapodziała się gdzieś ta wielopoziomowa, idealnie mieniąca się w 1. tomie błyskotliwość. Seria się rozłazi, rozmienia na drobne i zgrzyta.
Artystyczna zbrodnia też nie popłaca.
-
O, a to czemu niby? Bo kompletnie nie wiem o co chodzi. Dla mnie Torpedo to klasa sama w sobie, doskonała seria która trzyma równy, wysoki poziom.
-
O, a to czemu niby? Bo kompletnie nie wiem o co chodzi. Dla mnie Torpedo to klasa sama w sobie, doskonała seria która trzyma równy, wysoki poziom.
Najkrócej rzecz ujmując: scenarzysta szybko się wypalił. Na starcie poprzeczkę zawiesił bardzo wysoko: miał znakomite pomysły na intrygę, pisał doskonałe, skrzące się dowcipem dialogi (i monologi), potrafił wszystko przyklepać niesamowitą, odjechaną puentą, stworzyć klimat umowności i zaprosić czytelnika do kulturowej gry. A teraz? No sory, ale w tych tomach ja już tego nie widzę, najwyżej jakieś wysilone próby... Zresztą pośrednim dowodem kryzysu są te dwie długie historie, bo Abuli próbuje ratować sytuację samym "dzianiem się", po prostu odcinając kupony od sławy, jakiej brawurowo przysporzył "Torpedo" na początku serii.
-
W tomie 4. jest o wiele lepiej niż w dwóch poprzednich, ale też inaczej. Autorzy chyba momentami nie mogli się zdecydować, w jakiej konwencji chcą opowiadać. A taka "Lolita" to – jak na świat "Torpedo" – wręcz moralitet.
Generalnie dużo tu inwencji. Jest pomysłowo, ale też kontrowersyjnie.
Tom 5. - no, tutaj Abuli i Bernet poszli na całość. Tak jakby chcieli za wszelką cenę postawić czytelnika w niewygodnej sytuacji – z jednej strony żeby świetnie się bawił, a z drugiej żeby czuł niesmak. W ostatnim tomie są dwie długie historie, ale nie ma śladu po nudzie z "pełnometraży" z dwójki i trójki. Otwierająca album "Kuba" jest bardziej zrównoważona, zamykający go "Dzień wybrukowany złymi chęciami" to już po prostu psychopatyczny łabędzi śpiew.
-
zamykający go "Dzień wybrukowany złymi chęciami" to już po prostu psychopatyczny łabędzi śpiew.
Tak się zapowiadało ale na zapowiedziach się skończyło. Gdy już mamy wrażenie, że na koniec będzie mocne uderzenie, nagle czeka nas niespodzianka. Coś co miało być ostre i dosadne, nagle przemienia się w komedię (chociaż nie ukrywam, że "cudny fiu..." bardzo mnie rozśmieszył :smile: ). Ogólnie jednak wspaniała seria, na pewno brakuje teraz czegoś takiego na rynku. Najbardziej podobały mi się opowieści z Italii, te retrospekcje Torpedo świetnie się przeplatały z tym co robi obecnie. Zdziwiła mnie natomiast jedna opowieść, ta z lolitą. Torpedo, jakby zaprzeczając wszystkiemu co o nim wiemy zachował się ... porządnie :shock: Jakoś nie pasowało mi to do całości i nie wiem co miało oznaczać.
-
Właśnie dawkuję sobie Torpedo i świetnie się bawię. Humor, cycki, strzelaniny, lanie po mordach, eleganckie rysunki. Fajnie, że będzie wznowiony.
-
Ja czekam na swojego integrala bo to klasyka noir ! :)
-
Nie mogę zrozumieć jak to się stało, że do tej pory nie spotkałem się z tym komiksem.
5 tomów wydanych przez Taurusa jakoś przeszło bokiem.
Masa komiksów jaka zalała rynek powoduje, że prawie bez echa przechodzą świetne opowieści.
Na szczęście kupiłem wydanie zbiorcze.
Właśnie skończyłem czytać ponad 700 stron mocnego "criminal noir", w którym autorzy nie obawiają się podjąć żadnego tematu i przedstawienia tego tak jak im się tylko podoba: najczęściej drastycznie, ale i zabawnie.
Świetna mieszanka. A w takiej ilości jest po prostu powalająca.
-
Noir? Panowie, chyba czytaliśmy inny komiks. Czarny humor... ok. Ale noir? Nope
-
Dokładnie, noir to to nie jest. Gangsterka i czasy prohibocji nie czynią noir.
-
A jakie atrybuty są niezbedne, aby utwor uznac za noir?
-
Na pewno nie sam kostium i realia epoki. Ograniczając się do tego, czym francuscy krytycy określili "noir", czyli amerykańskiego kina kryminalnego z lat 40-ych, powiedziałbym, że przede wszystkim pesymistyczna atmosfera, fatalizm, krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. Torpedo to czarna komedia gangsterska epatująca seksem i przemocą, i tyle.
-
Do definicji noir dodałbym cynizm głównego, koniecznie ciężko doświadczonego i zgorzkniałego bohatera, realistyczny brud świata opisywanego, a właśnie- opis rzeczywistości jest równie ważny jak intryga, a czasem ważniejszy od niej. Dla mnie dobrym przykładem komiksu noir jest cykl "Parker", choć rzecz jasna mogę się mylić.
-
Na pewno nie sam kostium i realia epoki. Ograniczając się do tego, czym francuscy krytycy określili "noir", czyli amerykańskiego kina kryminalnego z lat 40-ych, powiedziałbym, że przede wszystkim pesymistyczna atmosfera, fatalizm, krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. Torpedo to czarna komedia gangsterska epatująca seksem i przemocą, i tyle.
Wymienione przez Ciebie cechy sa tak ogolne, ze mozna je przypisac wielu innym gatunkom, np. postapo. Ponadto "pesymistyczna atmosfera" i "fatalizm", przynajmniej wystepujace w takim natezeniu, w jakim jestesmy przyzwyczajeni do nich w tworczosci dzisiaj, zeby w ogole na nie w utworach zwracac uwage, raczej średnio są obecne w noir archetypowym, jakim jest tworczosc np. Chandlera. Wystepowanie elementow humorystycznych rowniez w zaden sposob nie dyskwalifikuje utworu z kategorii noir, bowiem u Chandlera jest go rowniez duzo, przede wszystkim w zabawnych wymianach zdan bohaterow.
Do definicji noir dodałbym cynizm głównego, koniecznie ciężko doświadczonego i zgorzkniałego bohatera, realistyczny brud świata opisywanego, a właśnie- opis rzeczywistości jest równie ważny jak intryga, a czasem ważniejszy od niej. Dla mnie dobrym przykładem komiksu noir jest cykl "Parker", choć rzecz jasna mogę się mylić.
Jesli zas wymagac do noir "cynizmu głownego, koniecznie ciezko doswiadczonego i zgorzknialego bohatera", to Marlowe na pewno nie spelnia tej definicji; wrecz przeciwnie, jest wrecz rycerzem, by nie powiedziec skautem w zdeprawowanym LA, nie jest w zaden sposob cyniczny, a jedynie bywa sarkastyczny w swoich wypowiedziach, ktore czesto przez to maja wydzwiek humorystyczny. Marlowe nie jest tez jakos ciezko doswiadczony ani tez zgorzknialy. Marlowe to facet, z ktorym kazdy z nas chcialby sie kumplowac, a nawet nim byc.
Moim zdaniem "Torpedo" moze zostac zakwalifikowane jako noir, ale noir z mocnym akcentem deprawacji i obsceny w stylu hiszpanskim.
-
A jakie atrybuty są niezbedne, aby utwor uznac za noir?
To akurat proste pytanie:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Film_noir (https://pl.wikipedia.org/wiki/Film_noir)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hardboiled (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hardboiled)
Można też - rzecz jasna - poważniej:
https://wydawnictwo.uni.lodz.pl/wp-content/uploads/2017/09/Strony-od-Zyto_Film_NOWE_SRODKI_02-01-2018_3-.pdf (https://wydawnictwo.uni.lodz.pl/wp-content/uploads/2017/09/Strony-od-Zyto_Film_NOWE_SRODKI_02-01-2018_3-.pdf)
W tym, co napisała Kamila Żyto znajdziesz też odpowiedź, dlaczego wspołczesne utwory nie zawsze i nie do końca pasują do definicji, która służy do określania zjawiska z lat czterdziestych i pięćdziesiątych.