kto chce kupić solidarność pierwsz 500 dni? bo mam. :D
Zastanawiam się co wpływa na daną kwotę? Z pewnością jest to choćby nakład, im mniejszy tym pewnie drożej, ale czy jest to reguła? A może szczególnie ceniony jest któryś z autorów? Przeglądając i czytając to forum, zauważyłem, że jakaś część (większa/mniejsza?), nie jest zbyt przychylnie nastawiona do polskiego komiksu (- w zasadzie nie o tym chciałem:)), dlaczego więc ceny starszych, ale i nie tylko, wydań są naprawde wysokie? A może się kompletnie mylę?
z drugiej strony, sa komiksy, ktore mialy spore naklady i pojawiaja sie w astronomicznych cenach.
konia z rzedem temu, kto ogarnia meandry umyslow allegrowo-gieldowych sprzedawcow i kupujacych.
...W końcu w jakiś sposób jest to "najdroższy polski komiks" http://tbaranowski.com/kolekcje.html (http://tbaranowski.com/kolekcje.html). Ile to tam było? 5? 5,5 tys.?
No właśnie zastanawia mnie ten "fenomen Bogów". Nie wiem jaki był tam nakład, ale domyślam się, że duży, skoro komiks hulał po bibliotekach szkolnych, a teraz takie wysokie ceny są dyktowane.
Z kolei inne - w podobnej tematyce - kosztują 2/3 zl.
nagonka medialna tez potrafi wywindowac cene komiksu. Cos co bylo rozdawane za darmo, potem kosztowalo na alledrogo tyle co PS3. I to tylko ze wzgledu na jakiegos burackiego politykiera i kilka niecenzuralnych słów, ktore nikogo pewnie by nie razily gdyby nie tvn-owska pogon za tematem w okresie posuchy.
nie jest to co prawda dyskusja na ten temat, ale jeśli piszesz o Chopinie to mnie pamiętam też wtedy zniesmaczył ten komiks. A uwierz mi, że do oglądania TVN-u jest mi baaaardzo daleko. Tamta konwencja po prostu nie pasowała do tematu ogólnego. To tak na marginesie.
w sensie, ze szorciak Ostrowskiego, czy, ze chodzi ci o calosc antologii?
nie jest to co prawda dyskusja na ten temat, ale jeśli piszesz o Chopinie to mnie pamiętam też wtedy zniesmaczył ten komiks. A uwierz mi, że do oglądania TVN-u jest mi baaaardzo daleko. Tamta konwencja po prostu nie pasowała do tematu ogólnego. To tak na marginesie.
Nie pamiętam już o co wtedy była ta awantura. Kojarzę tylko jakie mi emocje wtedy "towarzyszyły" :smile: Samo takie połączenie przekleństw rzucanych na lewo i prawo przez tę postać jakoś średnio mi pasowała do Chopina. To - zachowując oczywiście wszelkie proporcje - jakby wkleić w taką konwencję np. papieża. Poza tym jeśli dobrze pamiętam to chyba miał on promować nasz kraj za granicą i wydane były na niego publiczne pieniądze. Niestety trzeba się wówczas liczyć, że komuś może nie odpowiadać. i ktoś może poczuć się urażony
Nie chce wywoływać burzy w szklance wody, bo od razu przyznaje, że komiksu nie czytałem, a z zasady nie wypowiadam się za dużo na tematy, o których nie mam pojęcia. Tak tylko nawiązałem do wypowiedzi kolegi.
Tyle, że komiksów, które niosą kontrowersyjne treści i mogłyby być wykrzyczane w mediach jest wiecej, ten akurat zaistnial bo sie jakiemus baranowi nie spodobal
o cweloholokaust.
a może właśnie dlatego, że były na niego wydane publiczne środki i miał spełnić jakąś rolę nie tylko w Polsce? Chyba, że całkowicie pomieszałem komiksy, ale nie sądze.
Samo takie połączenie przekleństw rzucanych na lewo i prawo przez tę postać jakoś średnio mi pasowała do Chopina. To - zachowując oczywiście wszelkie proporcje - jakby wkleić w taką konwencję np. papieża.Problem w tym, że bohaterem komiksu, o którym mówicie, był koleś, który żyje we współczesnej Polsce (i jest równie wulgarnym chamem, jak ten poseł z SP, ktory mówił o pedałach i lesbijkach) i jeżdzi po więzieniach z "programem kulturalnym", korzystając z tego, że jest "rok Chopina". Koleś nawet nie wygląda jak Chopin - raczej jak Michał Wiśniewski.
Poza tym jeśli dobrze pamiętam to chyba miał on promować nasz kraj za granicą i wydane były na niego publiczne pieniądze. Niestety trzeba się wówczas liczyć, że komuś może nie odpowiadać. i ktoś może poczuć się urażonyMam duże doswiadczenie w staraniu się o publiczne pieniądze (w ich wydawaniu - dużo mniejsze, bo nigdy ich nie dostałem) i wiem, że oglądanie materiałów, na które się je wydaje, jest bardzo skrupulatne. Osoba, która dała pieniądze na tę publikację, dokładnie wiedziała, co w niej będzie (lub mogła wiedzieć - tj. dostała do wglądu wszystkie materiały), zanim zdecydowała o przyznaniu pieniędzy. Histeria, jaka się rozpętała, wynikała z faktu, że przez oczka sieci przemknęło się coś. co ta osoba powinna powstrzymać dużo wcześniej.
Tak to jest jak człowiek wypowiada się na tematy, o których nie ma do końca pojęcia: /
nie Ty pierwszy, ani nie ostatni, tyle, ze wiesz: "stanales tam, gdzie stalo zomo"chciałoby się napisać, ze jak się to czyta jeszcze raz to łezka się w oku kreci... z rozpaczy i śmiechu zarazem :/ a na gębofona same wulgaryzmy się cisną :)
http://turucorp.blogspot.com/2011/02/najfajniejsze-z-sieci.html (http://turucorp.blogspot.com/2011/02/najfajniejsze-z-sieci.html)
Swoją drogą uważam tę pozycje za bardzo udaną. Szczególnie, że moim zdaniem trudno było podejść do tematu w taki sposób, żeby nie zrobić z tej publikacji sztywnej i sztampowej laurki na temat tego, że "Chopin wielkim artystą był".
Z "normalnych" komiksów to pamiętam aukcję z idealnym (igła!) pierwszym wydaniem pierwszej księgi Tytusa - bodajże 2150 zł. Raz też "Diadem Tamary" i chyba "Wzywam 0-21" sprzedały się powyżej 2000 zł.Sentymenty górą!
Taka była cena, a egzemplarzy było bodajże 5, zostały chyba 3. Ale to nie jest KOMIKS - to jest szczególny album z planszą, ja bym tego nie nazwał zwykłym "komiksem".
Raczej wątpliwe. Rekordowa suma na allegro za Chopina padła po plotce, że cały nakład pójdzie na przemiał. Tak się jednak nie stało i np: rok temu Kultura Gniewu dawała go jako gratis do większych zamówień ze swojego sklepu na swojej stronie internetowej (chyba do zamówień od 150zł).
Z tej serii to chyba największym unikatem jest ostatni odcinek serii pt. "Ostatni rozkaz". Jako osobny zeszyt pojawił się tylko jako wydanie klubowe, a wieść niesie, że lepiej nie pokazywać go Polchowi, bo od razu zniszczy jako wydanie pirackie.Całkiem się nie dziwię, że chce to zniszczyć - jak się mu podsuwa pirackie wydanie. Wszyscy Twórcy tak reagują. W latach 80 i 90 nazywane zwykle "klubowym wydaniem" :)
No ciekawe czy znajdzie się chętny za taka kasę..
Całkiem się nie dziwię, że chce to zniszczyć - jak się mu podsuwa pirackie wydanie. Wszyscy Twórcy tak reagują. W latach 80 i 90 nazywane zwykle "klubowym wydaniem" :smile:
Ale mimo wszystko znam osoby, które mają ten egzemplarz ładnie przez Polcha podpisany.Czyli to tylko plotka, że niszczy... :badgrin:
Z "normalnych" komiksów to pamiętam aukcję z idealnym (igła!) pierwszym wydaniem pierwszej księgi Tytusa - bodajże 2150 zł. Raz też "Diadem Tamary" i chyba "Wzywam 0-21" sprzedały się powyżej 2000 zł.
Nie wierze w te ceny jakoś.
Bardzo interesujące jest to, co piszesz o praktykach sprzedawców. Czy można gdzieś na ten temat więcej poczytać, może z dostępem do konkretnych danych?
Wydaje mi się, że w wypadku możliwości kupowania komiksów przez internet - często bezpośrednio z wydawnictwa - jesteśmy (przynajmniej częściowo) zabezpieczeni przez tego typu praktykami
Ja bym raczej napisał, że to bardzo smutne jest... Każdy na każdym kroku stara się wykiwać innych, żeby po trupach dojść do celu, czyli kasy :???:
A w konsekwencji tracimy jak zwykle my, czytelnicy (nie mówiąc o samych twórcach i uczciwych wydawcach).
Ale to się kończy chyba razem z "grupą docelową" !
Aha co do Koziołka Matołka - to zabytek, jeden z pierwszych komiksów w Polsce itd. Ale Kapitany Żbiki, 4 pancerni etc. Ok, część kolekcjonerów zrobiła kariere może wydać tysiąc za zeszyt. Ale to się kończy chyba razem z "grupą docelową" ! Tak samo było z filatelistyką, ceny są niższe niż kiedyś mimo inflacji. Struktura wiekowa robi swoje.
inwestorzy sztuki dostrzegają takie smaczki jak to, że okładka Spidermana osiągnęła wartość dwukrotnie wyższą od pewnego cudownie odnalezionego po ponad stu latach obrazu Jana Matejki.To nie jest uczciwe porównanie: matejko - twórca polski, okładka - amerykańska. W Polsce ta okładka nie poszłaby za tę cenę, a inwestowanie w plansze komiksowe nie jest popularne.
To nie jest uczciwe porównanie: matejko - twórca polski, okładka - amerykańska. W Polsce ta okładka nie poszłaby za tę cenę, a inwestowanie w plansze komiksowe nie jest popularne.
W książce Frąckiewicza "Wyjście z getta' jest wywiad z jednym z prowadzących Art Bazaar (książkę pożyczyłem koledze, nie mogę zajrzeć i sprawdzić z którym) i on mówi wprost, że inwestowanie w komiksowe plansze nie jest w Polsce popularne.
Szanowny Panie Jerzy, z kolei obraz Matejki za granicą też nie zostałby zapewne sprzedany za taką sumę. Taką skalą porównawczą posłużył się właściciel portalu sprzedającego plansze komiksowe w Polsce i niemniej jakieś wnioski można z tego wyciągnąć. Choćby takie co by jednak dostrzec potencjał komiksu na rynku sztuki. Inwestowanie w plansze komiksowe w Polsce nie jest tak popularne jak we Francji czy USA ale powolutku to się zmienia. Ludzie którzy inwestowali w Polsce w malarstwo patrzą na ten segment rynku sztuki w Polsce z coraz większą ciekawością.
Rynek komiksowy ma w sobie nieporównywalny do filatelistyki czy filumenistyki (czy ktoś jeszcze pamięta o zapałczanych etykietach? :roll: )potencjał.
Dla mnie jest miażdżące, że ogólnopolskie komiksy mają nakład 500 egzemplarzy.
Zbierasz np. komiksy z PRL (nie chodzi o reprinty)? W ogóle to miałem temat o polskich kolekcjach i możesz poczytać - były one skromne w porównaniu do zagranicznych. Wiadomo, że mieć 10 tysięcy komiksów to nawet w USA jest bardzo dużo, ale nie żeby było to jakieś totalnie wyjątkowe. A u nas na forum trzy zbiory około 5000 sztuk i dłuugo nic.
500 sztuk nakładu ogólnopolskiego wydania to dramat i upadek i wcale a wcale nie wyznacznik, że one będą drożeć. Wiedziałem, że komiks stracił na popularności od czasów mojego dzieciństwa ale nie spodziewałem się, że tak drastycznie.
Co do nakładów, to rynek europejski jest w tym względzie bardzo stabilny, w przeciwieństwie do amerykańskiego. Gdybyś zobaczył jak drastycznie spadają tam nakłady komiksów, to dopiero byłbyś w szoku.
Jedna sztuka dostarczana wydawcy przez autora? Nie wiem co masz na myśli.
Plansze komiksowe czyli jedna oryginalna, unikalna sztuka dostarczana wydawcy przez autora ?
Różne są mody na zbieranie czegoś. Niektóre krótsze (karteczki do segregatorów 1996 rok :biggrin: ), niektóre dłuższe (karty telefoniczne), niektóre bardzo długie (filatelistyka). Jeżeli komiks nie zostanie zaliczony w świadomości iluś tam % społeczeństwa do kategorii "sztuka" to nie ma szans żeby albumy zyskiwały przez długi okres czasu na wartości . Dla mnie jest miażdżące, że ogólnopolskie komiksy mają nakład 500 egzemplarzy.
Tak samo jest z komiksem. Jeśli wiesz, że nakład będzie mały, wydawca nie planuje wznowienia a cała Polska chciałaby to mieć można przypuszczać, że dana publikacja podskoczy cenowo conajmniej dwukrotnie. To nie jest tak, że masz wybitne dzieło i cena będzie rosnąć. Muszą być spełnione inne determinujące wzrost wartości czynniki.
Jedna sztuka dostarczana wydawcy przez autora? Nie wiem co masz na myśli.
Poza tym komiks za czasów naszego dzieciństwa nie do końca był tak popularny. Nakłady były często przestrzelone.
Ja pamiętam to inaczej - czekało się pod kioskiem na przywiezienie prasy i jak było parę ezgzemplarzy jakichś komiksów to schodziło to momentalnie.
Z tego co ja słyszałem to nakład 2x większy niż realna sprzedaż (czyli połowa sie sprzedaje) nie jest tragedią na rynku wydawniczym. Choć zapewne nie tyczy się to mikro nakładów z jakimi mamy do czynienia na polskim komiksowym ryneczku a może nawet rynkuniu :biggrin:
Z tego co ja słyszałem to nakład 2x większy niż realna sprzedaż (czyli połowa sie sprzedaje) nie jest tragedią na rynku wydawniczym. Choć zapewne nie tyczy się to mikro nakładów z jakimi mamy do czynienia na polskim komiksowym ryneczku a może nawet rynkuniu :biggrin:Zwróć uwagę, że Twoja wypowiedź dotyczy pewnego historycznego wydarzenia, jakim był upadek TM Semic. Jak już zwrócisz, to powiedz, jaki właściwie nakład (w liczbach) masz na myśli pisząc o mikro nakładach itd.
Marku, wydaje mi się, że zaniżasz nakłady TM Semica pisząc o 20 tysiącach.
Zwróć uwagę, że Twoja wypowiedź dotyczy pewnego historycznego wydarzenia, jakim był upadek TM Semic. Jak już zwrócisz, to powiedz, jaki właściwie nakład (w liczbach) masz na myśli pisząc o mikro nakładach itd.
Marku, wydaje mi się, że zaniżasz nakłady TM Semica pisząc o 20 tysiącach.
Wiadomo, że mikro nakład nie tyczy się śp. Tm-Semic.
A jaki związek widzisz pomiędzy TM Semic a tym, o czym napisałeś, bo ja nie widzę żadnego.
Wiadomo, że mikro nakład nie tyczy się śp. Tm-Semic. Mikro nakład to jest to co dzieje się obecnie; np. w wątku o Rycerzu Ciernistych Krzewów - 500 sztuk.
Plansze komiksowe czyli jedna oryginalna, unikalna sztuka dostarczana wydawcy przez autora ?
Tego akurat nigdy nie mogłem zrozumieć. Tzn inwestowania w kawałek komiksu, wyrwany z kontekstu fragment całości jaką jest plansza...
Tak sobie dumam, bo dla mnie kompletne wydanie komiksu zawsze bedzie bardziej wartościowe niż jakikolwiek nie-wiem-jak-unikalny ułamek tegoż komiksu.
Tego akurat nigdy nie mogłem zrozumieć. Tzn inwestowania w kawałek komiksu, wyrwany z kontekstu fragment całości jaką jest plansza...
Tego akurat nigdy nie mogłem zrozumieć. Tzn inwestowania w kawałek komiksu, wyrwany z kontekstu fragment całości jaką jest plansza...
Nie wiem czy sa jakieś analogie w przypadku innych form kolekcjonerskich. Czy np ktoś chciałby posiadać kawałek blachy z prototypu jakiegośtam jaguara (kolekjonarzy drogich aut), albo unikalny fragment taśmy na której zarejstrowano jedną scenę z kultowego filmu (kinomaniacy), czy jakąś stronę maszynopisu z notatkami do słynnej powieści ulubionego pisarza?
Czy "robocze wersje" obrazów, jesli coś takiego w ogóle istnieje, moga mieć jakąś wartość dla kolejkcjonerów sztuki malarskiej?
Tak sobie dumam, bo dla mnie kompletne wydanie komiksu zawsze bedzie bardziej wartościowe niż jakikolwiek nie-wiem-jak-unikalny ułamek tegoż komiksu.
To niezbyt szczęśliwa uwaga. I chyba nieco obraźliwa, nieprawdaż?
Wiesz najlepiej mieć wszystkie obrazy Picassa niż jeden "wyrwany z kontekstu" ;) Albo wszystkie typy Jaguara niż jeden szczególny. Błędne myślenie kolego.
To niezbyt szczęśliwa uwaga. I chyba nieco obraźliwa, nieprawdaż?Racja, nie chciałem nikogo urazić Panie Profesorze, sarkazmem nie w zwyczaju mi pluć, zaczepnie skłaniam do dyskusji tylko, patrzę przez pryzmat tego, że kiedy znamy i cenimy dzieło czy artystę tworzącego sztukę komiksu, obcowanie na płaszczyźnie posiadania choćby ze skrawkiem jego twórczości dostarcza niektórym nieopisanej satysfakcji i wrażeń. Nie każdy musi to podzielać. Są przecież także normalni czytelnicy :)
Komiks jest pewną fabularną całością i dla tego, kto chciałby go przeczytać, jest on całością niepodzielną. Ktoś, kto kolekcjonuje plansze, chciałby natomiast przyjrzeć się warsztatowi artysty, zajrzeć niejako pod podszewkę, zobaczyc, jak to zostało zrobione. Kolekcjonowanie plansz jest jak kupowanie rękopisów: nie jest tym samym, co czytanie komiksów czy książek. Sugerowanie, że myli się ten, kto nie widzi w tym sensu, nie wydaje mi się ani słuszne, ani potrzebne do niczego.
Oficjalnie kazdy komiks moze byc najdrozszy, jesli np. wydrukowano go z bledem, czy w winnym wypadku wiekszosc nakladu trafila na przemial itd. [...]Najdrozsze komiksy to zazwyczaj te znane[...]ale po latach [...] liczy sie juz stan zachowania - przewaznie opisany jako "prosto z drukarni". I te wlasnie generuja najwyzsze stawki.[ skróty moje - x.]No właśnie .
Top 10 wedlug gieldy komiksu
1.Solidarnosc 500 pierwszych dni- 3000zl
Giełda Komiksu, czyli to pisemko w cenami z kosmosu?
Stworzenie Giełdy Komiksu [...] tak naprawdę poprzez wrzutki takie jak xetrasa powyżej - narobiło głupiego bałaganu.Odnosiłem się do listy sprzed 12 lat - a ponieważ sprawa stara to ją przytoczyłem.
Po pierwsze we wrzutce nie ma informacji, że cena dotyczy stanu niemal idealnego. Po drugie - że konkretnego wydania.
Nie mam pojęcia, [...] czy jakiś naiwniak dał się skroić na paręset/parę tysięcy złotych, ale ciągłe pojawianie się tych głupich aukcji było swego czasu bardzo denerwujące.
@ BrychuCzyli jednak kolekcjonerka to ryzykowne zajęcie - trzeba uważać i stosować się do starej zasady, żeby "widziały gały co brały ".
# : « Odpowiedź #4 dnia: Październik 21, 2004, 07:47:25
Zaobserwowałem , że na naszym rynku poza kilkoma pozycjami jak Tytus, Żbik, Czterej Pancerni i kilkoma jeszcze innymi nie ma przywiązania do pierwszych wydań. A i w tych tytułach liczą się teraz jedynie stany bardzo dobre i idealne
ale tu przecież nie ma tajemnicy - pierwodruk pierwotny (trochę tautologia, ale chodzi mi dokładnie o wydanie stworzone i wypuszczone na rynek światowy chronologicznie najwcześniej) zawsze jest więcej warte niż przedruk (nawet premierowy w danym kraju) czegokolwiek, co ukazało się gdziekolwiek indziej na ziemi.
Niekoniecznie, np. amerykanskie pierwsze wydanie "Hermatycznego garazu" Moebiusa jest wyceniane znacznie wyzej niz francuski pierwodruk.A nie było w nim czasem jakiś zmian specjalnie na ten rynek :wink:
A nie było w nim czasem jakiś zmian specjalnie na ten rynek :wink:
Mam swój typ. Moim zdaniem jeden z bardziej pożądanych polskich komiksowych kąsków:
http://allegro.pl/skad-sie-bierze-woda-sodowa-wydanie-limitowane-i6690362736.html (http://allegro.pl/skad-sie-bierze-woda-sodowa-wydanie-limitowane-i6690362736.html)
Ciekawe za ile pójdzie. Obstawiam okolice 2k.
@gobender
woda sodowa w tym wydaniu prezentuje się w realu bardzo dobrze. od wewnętrznej strony okładki jest tasiemka przytrzymująca rysunek od autora. a te kolorowanki i plan lekcji były w latach 80tych normalnie do kupienia razem z komiksem w księgarniach - pamiętam że też brałem komplet. niestety pokolorowałem i szlag to trafił. więc trutaj jest ukłon w stronę oryginalnego wydania.
ja akurat kupowałem ten komiks w normalnym trybie za 190 pln chyba. pamietam ze wtedy cena okladkowa odstraszała, ale dla mnie to był pierwszy kontakt z wodą sodową wersja świat młodych.
Panowie, a orientujecie się ile może być warte Życie w codziennej Polsce z autografem Sasnala ? nigdzie nie udało mi się znaleźć takiego przypadku :sad:Czyli masz cenę uznaniową - jest tyle wart za ile sprzedasz.
Czyli masz cenę uznaniową - jest tyle wart za ile sprzedasz.
Blisko.
Poszło za 1925 zł.
.....
Płócienna Antresolka sprzedana za 790 zł.
...
Nieźle.
A zresztą: nieważne - może nawet kiedyś im się ''odwidzi'' i wznowią te brakujące tytuły? :wink:
Jeśli mnie pamięć nie myli, to Ongrys pisał, że nie jest zwolennikiem wznawiania tego typu kolekcjonerskich wydań. Jak już to może inne kolekcjonerskie wydanie danego tytułu.
Wydawca powinien sprzedawać egzemplarze po cenie jaką sobie ustalił
Ongrys zachował się haniebnie w tej sytuacji i w związku z tym np. ja zamierzam bojkotować to wydawnictwo.
Rozumiem, że Ongrys powinien wystawić ten komiks w opcji Kup teraz za te 179 zł ..
dużo
Dajmy na to że dzisiaj Egmont wystawia Feralnego Majora albo 5 tom Sin city od okładkowej po jednej sztuce. Nie ma w tym nic dziwnego?
Jako wydawca? Tak.
Nikt jakoś nie robi krucjat przeciwko ludziom którzy tu regularnie wrzucają aukcje z cenami z kosmosu albo wystawiają plansze Manary z ceną pomnożoną przez 8.
Widzę że świętymi nam obrodziło. zawsze mnie zadziwia że ludzie mówią innym co mają robić i jak się zachowywać.
- godziny/minuty skończenia licytacji niższe aniżeli poprzednia, niższa oferta (czy to normalne? też nie wiem).To jest normalne.
Nikomu nie zabraniałem wyrażania opinii, zwróciłem tylko uwagę że całe to oburzanie się zalatuje obłudą. Nie jestem katolikiem ale z podstawówki pamiętam że w biblii było coś o faryzeuszach i że oni byli zawsze szybcy w wydawaniu opinii. Nikt nie lubi być frajerem i ja też jak sprzedaję jakieś komiksy które mi nie podeszły chcę odzyskać jak najwięcej z tego co zapłaciłem. Dlatego staram się nie oceniać tego co robią inni.
Nikomu nie zabraniałem wyrażania opinii, zwróciłem tylko uwagę że całe to oburzanie się zalatuje obłudą. Nie jestem katolikiem ale z podstawówki pamiętam że w biblii było coś o faryzeuszach i że oni byli zawsze szybcy w wydawaniu opinii. Nikt nie lubi być frajerem i ja też jak sprzedaję jakieś komiksy które mi nie podeszły chcę odzyskać jak najwięcej z tego co zapłaciłem. Dlatego staram się nie oceniać tego co robią inni.
No chyba, że kilka wydawnictw wpadnie na taki sposób, ażeby część poczytnego nakładu przetrzymać - wtedy zaczniemy dyskusję o problemach z tym związanych (vide: Egmont niech znajdzie ''cudem ocalałe'' 50 szt. ''Hugo: Przewodnik po krainie fantazji'' i wystawi ja na Allegro w cenie wywoławczej 150zł/szt. - no bo kto im zabroni - a całość i tak się sprzeda).
Oby tak się nie stało. :roll:
Dla mnie osoba, która wystawiła na allegro ów komiks , nie jest - jak piszecie - WYDAWNICTWEM, ale konkretną osobą, użytkownikiem tego forum, kolekcjonerem i milośnikiem komiksów.Same rzeczy od ONGRYSA. Rzeczy niedostępne w sprzedaży jak np. Tajemnica kamiennego lasu.
Osoba ta zrobiła to samo, co robi wiele innych osób, także obecnych na forum: zdjęła z półki należący do niej komiks, wystawiła go na allegro i sprzedała za kwotę, za jaką został wylicytowany. Cena wywoławcza była niższa niż ceny, jakie można obejrzeć pod podanym przeze mnie linkiem.
Odnoszę wrażenie, że niektórym z dyskutujących trudność sprawia zauważenie, że uzytkownik allegro posługujacy się nickiem "Ongrys_pl" zarejestrował się na tym allegro w 2008 roku i od tego czasu sprzedał tam 70 komiksow i kupił 12. W związku z tym trudno uważać go za wydawnictwo, które handluje na allegro swoimi publikacjami.
Apelowałbym o umiar w ferowaniu wyroków, trochę rozsądku i zyczliwości dla bliźnich, zwlaszcza tych, z krórymi dzielimy nasze pasje (a wśród nich zwlaszcza wobec tych, ktory mają w swoich zbiorach rzeczy, które chcielibyśmy mieć, ale nie za tę cenę, za którą oni je sprzedają)
Sprawy w ogóle by nie było jeśli sprzedaż byłaby prowadzona przez jakiegoś Maćka lub Pawła, a nie przez Wydawnictwo Ongrys.
Taka akcją zrobił raz Taschen po śmierci Bowiego. Ostatnie sztuki limitowanego album w dzien po smierci nagle wycenili 2 razy drożej.
Kiedyś wysłałem do Ongrysa błagalny e-mail z zapytaniem, czy nie rozważają możliwości dodruku tego tytułu - odpowiedzieli, że nie planują.
Ja również zdecydowanie potępiam takie zachowanie Ongrysa. Wydawca powinien sprzedawać egzemplarze po cenie jaką sobie ustalił tak długo, jak ma je dostępne na sprzedaż, a nie zostawiać sobie jakieś na później, żeby potem spekulować. Tym bardziej, że posiadając licencję, może samemu wpływać na cenę, bo wie, że nikt inny tego nie wyda.
A jeśli gdzieś się zapodział jakiś zaginiony egzemplarz (w co osobiście wątpię, podejrzewam raczej, że Ongrys ma jeszcze kilka zachomikowane i jeszcze niejedna spekulacja poleci na Allegro - teraz pewnie już na innym koncie), to mógł z nim zrobić coś innego - wykorzystać do promocji, wykorzystać jako nagroda w konkursie, przeznaczyć na aukcję charytatywną lub coś w tym stylu, co na szybko nie przyszło mi do głowy.
Wszystkie albumy pojawiły się na aukcjach w cenach nie większych niż ceny oficjalne/okładkowe. Te, których mamy więcej (kilkanaście sztuk) w formie "kup teraz", te, których zostały sztuki pojedyncze - w postaci licytacji. Wybraliśmy licytację nie dlatego, żeby zarobić na nich parę dodatkowych groszy więcej, ale dlatego, żeby trafiły w ręce osób, którym na tym albumie najbardziej zależy, a oferowana kwota jest tu jakimś kryterium.
Natomiast nie rozumiem, dlaczego naszym działaniom są przypisywane jak najgorsze intencje - wszystkie te insynuacje o blokowaniu licencji czy sprzedawaniu udając kogoś innego. Że wydawca jest chytry i łakomi się na parę groszy - otóż nie, nie jest. Gdyby zależało nam wyłącznie na kasie, zajmowalibyśmy się czymś zupełnie innym, a nie wydawaniem starych komiksów.
I to jest bardzo dobry pomysł. Ongrys oferował kiedyś swoje albumy na aukcjach charytatywnych, teraz akurat tego nie zrobiliśmy. Słusznie, trzeba było. Następne egzemplarze albumów "Skąd się bierze woda sodowa" i "Antresolka profesorka Nerwosolka" wystawione przez Ongrysa pojawią się na przyszłorocznych aukcjach WOŚP i mam nadzieję, że osiągną ceny jeszcze większe niż teraz.
To Ongrys sam sobie ustala co według niego jest fair albo nie.
Ocena moralna swoich działań leży jak najbardziej w ręku Ongrysa, prawo nie ma tu nic do rzeczy bo to zupełnie odrębna kwestia. Ale widocznie to zbyt skomplikowany koncept. Pozostaje tylko mieć nadzieję że licytujący komiksy Ongrysa zostaną ubezwłasnowolnieni bo najwyraźniej nie powinni zawiadywać swoimi sprawami finansowymi a Ongrys nauczony przez to forum jak należy postępować zejdzie z ciernistej drogi grzechu którą podąża i zacznie sprzedawać komiksy za co łaska albo na talony dla prawdziwych komiksiarzy.Nie wiem czy piszesz to na poważnie, ale to się może tyczyć każdego kto tu na forum wystawia komiksy, których nakłady się skończyły po cenach dużo wyższych niż okładkowe i twierdzić jeszcze, że ze względu na to że ma zdwojone sztuki lub pozbywa się, bo robi miejsce na półkach (i to sztuki we foli). Ludzie to jest biznes, to musi przynosić zysk to nie jest jakaś akcja charytatywna. Jeśli cena jest dla ciebie za wysoko to nie kupuj, ale dla kogoś może ona nie mieć znaczenia. Nie bierzecie pod uwagę że może Ongrys w ten sposób finansuje kolejne inicjatywy/serie/komiksy?
Nie wiem czy piszesz to na poważnie, ale to się może tyczyć każdego kto tu na forum wystawia komiksy, których nakłady się skończyły po cenach dużo wyższych niż okładkowe i twierdzić jeszcze, że ze względu na to że ma zdwojone sztuki lub pozbywa się, bo robi miejsce na półkach (i to sztuki we foli).
[...]
Nie jest prawdą, że Ongrys nie planuje i nie zrobił wznowienia komiksu "Skąd się bierze woda sodowa" - był on wznowiony w roku w roku 2012, a potem jeszcze raz w roku 2015. Jest powszechnie dostępny w kilkudziesięciu księgarniach internetowych i nie wiem ilu stacjonarnych. Jeśli ten akurat egzemplarz osiągnął taką cenę to nie dlatego, że wydawnictwo blokuje licencję, tylko dlatego, że ktoś chciał akurat to wydanie, z roku 2010, a nie z 2012 czy 2015.
[...]
Jestem fanem twórczości Tadeusza Baranowskiego i staram się kupować wszystkie wydania jego komiksów (co raczej powinno cieszyć Wydawnictwo Ongrys).
Za samo ''Tfuuuj! Do bani z takim komiksem'' zapłaciłem na Allegro 500,00 zł i tyle byłbym maksymalnie w stanie zapłacić za wydanie płócienne ''Skąd się bierze woda sodowa'' - niestety, 2000,00 zł to już ''lekka'' przesada (moja rodzina nie posiada oligarchy ani polityka ''na stanie'', który byłby sponsorem - nie stać mnie na taki zakup).
Może optymalnym byłoby przekonfigurowanie tego ''zielonego'' wydania (jakieś dodatkowe szkice, itp. bonusy) i wydanie tego komiksu ponownie np. w czerwonej płóciennej okładce? Nakład powinien się sprzedać.
Pożyjemy, zobaczymy. Jak się Ongrys nie uprze, to może coś nowego się urodzi. :wink:
(Egmont też się uparł, że ''Kajko i Kokosz'' nie będzie wydany w integralach - ''nie, bo nie!'' - i jakoś z tym trzeba żyć).
Macie pretensję do wydawcy, bo zrobił coś na co wy sami mielibyście ogromną ochotę..... zarobić kilkukrotnie na komiksie.... cholender, jak ja nie mogę to nikt nie powinien..
Obłudnicy :/
No ale nie mierz kogoś swoją miarą proszę.
Obiecuję, że już się zamykam.
Spójrzmy na to tak, wydawca miał kilka egzemplarzy wyprzedanych komiksów które chciał sprzedać. Jak proponujecie żeby to zrobił?Jak wydawca może mieć wyprzedane komiksy?
Z dwojga złego wolę już żeby wydawca zarobił niż jacyś ciułacze z allegro.Jeszcze niedawno porównanie było do normalnego sprzedającego, a teraz jednak wychodzi że to wydawca. Zdecydujcie się :roll:
Nawiasem mówiąc to ciekawe że jak tylko komiks się wyprzeda albo sprzeda za grubą kasę robi się na niego parcie. A wcześniej pies z kulawą nogą na niego nie spojrzy po cenie okładkowej.Naprawdę myślisz, że boli kogoś cena za którą poszły te komiksy, a nie cały proceder?
Więc zapytuję jeszcze raz jak miałaby wyglądać taka sprzedaż? Może trzeba zrobić listę komiksiarzy specjalnej troski, którzy dostaną powiadomienia o komiksach i czy łaskawie chcą coś kupić?Proste i logiczne. Wydawca pozbywa się całego nakładu i tyle. Nie chowa pod ladą licząc na zysk.
natomiast pamiętam jak Ongrys coś wystawiał na aukcjach WOŚP kilka lat temu i nie widziałem jakiegoś ogromnego zainteresowania i myślę, że teraz też nie spodziewał się takich cenJak się takiemu Egmontowi nie sprzedawało to poszło na przemiał. Bo tak robi wydawnictwo. Niestety.
To oburzenie niektórych osób jest niewspółmierne do czynu. Zarobili parę złotówek i co z tego? A może przeznaczą na aukcje charytatywne kilka komiksów więcej dzięki temu...?Teraz to już niestety jest po ptokach. Jak to się kiedyś mówiło? Pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika.
Jak się takiemu Egmontowi nie sprzedawało to poszło na przemiał. Bo tak robi wydawnictwo. Niestety.o, ten pomysł jest chyba najlepszy.... znakomity wręcz! jak ja nie mogę mieć, to lepiej zniszczyć, byle by nie dostał kto inny, a niedajboże... jeszcze ktoś zarobił, a feee
o, ten pomysł jest chyba najlepszy.... znakomity wręcz! jak ja nie mogę mieć, to lepiej zniszczyć, byle by nie dostał kto inny, a niedajboże... jeszcze ktoś zarobił, a feeeNie pij do mnie bo nigdzie nie napisałem że to genialny pomysł i się cieszę z takich procederów wykonywanych przez wydawnictwa.
Ja nie rozumiem w ogóle obrońców bo Ongrys przyznał się do wszystkiego.
Jak się takiemu Egmontowi nie sprzedawało to poszło na przemiał. Bo tak robi wydawnictwo. Niestety.
Jedna rzecz uwiera, jak drzazga w zadku: jakieś dane magiczne słowo, że taki komiks nigdy już nie będzie wznawiany ( dobrze, że Adam Mickiewicz pisząc i wydając swojego ''Pana Tadeusza'' nie wywinął takiego numeru, bo dzisiaj nie mielibyśmy Wieszcza :wink: )
Ja z kolei nie rozumiem tego rozróżnienia na "osobę" i na "wydawnictwo". Większość naszych wydawnictw jest reprezentowana przez bardzo konkretne osoby (czasem z kilkoma wspólnikami/wspołpracownikami, czasem nie). Wydawnictwem, w takim sensie, w jakim tu się o wydawnictwach mówi, są dla mnie Egmont, Hachette, Prószyński i s-ka, ale już nie Timof, Kultura Gniewu, czy - właśnie - Ongrys albo Krakers (Michaś Potrafi). Do tej drugiej grupy zaliczam wszystkich tych, którzy zaczęli wydawać komiksy z miłości do tej sztuki, wydają w małych nakładach, nie mają za plecami wielkiej korporacji, w której straty są wliczane w koszta, walczą o każdy grosz itd.
Nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek z tej drugiej grupy oddałby niesprzedany nakład na makulaturę, "bo tak robią wydawnictwa", już raczej rozdałby te komiksy za darmo na jakiejś komiksowej imprezie, co ostatnio robiło wydawnictwo ATY.
Mali wydawcy (w tym twórcy, którzy wydają sami siebie) jeżdżą po imprezach i sami sprzedają na nich swoje rzeczy. Czy to też jest niemoralne?
Cała dyskusja jest - w moim przekonaniu - bezprzedmiotowa. Wszyscy się zgodzili, że gdyby Leszek sprzedał ten komiks jako Leszek, to wszystko byloby w porządku i nikt nie zgłaszałby pretensji. Leszek z kolei sprzedał go pod szyldem "Ongrys", żeby nie tworzyć wrażenia, że w ukryciu spekuluje tym, co oficjalnie ma już wyczerpany nakład. Z waszych wypowiedzi wynika, że nie powinien tego robić pod szyldem wydawnictwa i przyznam, że jestem podobnego zdania, bo widzę, że działanie to stworzyło niebezpieczny precedens.
Nie rozumiem też, czemu ci, ktorzy wysuwają zarzuty pod adresem jednego z aktywnym użytkownikow, piszą o nim tak, jakby go tu wcale nie było, zamiast podjąć normalną z nim rozmowę.
Wiecie, co Wam powiem? Doszliśmy do takiego momentu dyskusji, że okazuje się, że wszyscy mamy rację.
PS. Gdyby Ongrys dał na przemiał ten komiks, to by to było głupie - i jest tak, jak napisał: uczciwie wystawił go w przyzwoitej cenie (a reszta potoczyła się sama). Jedna rzecz uwiera, jak drzazga w zadku: jakieś dane magiczne słowo, że taki komiks nigdy już nie będzie wznawiany ( dobrze, że Adam Mickiewicz pisząc i wydając swojego ''Pana Tadeusza'' nie wywinął takiego numeru, bo dzisiaj nie mielibyśmy Wieszcza :wink: )
Ja nie rozumiem w ogóle obrońców bo Ongrys przyznał się do wszystkiego.Oczywiście, bo wyrok ludu już został wydany i nic go nie zmieni :roll:
Jak się takiemu Egmontowi nie sprzedawało to poszło na przemiał. Bo tak robi wydawnictwo. Niestety.
Teraz to już niestety jest po ptokach. Jak to się kiedyś mówiło? Pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika.
Ja nie rozumiem w ogóle obrońców bo Ongrys przyznał się do wszystkiego.
Jak się takiemu Egmontowi nie sprzedawało to poszło na przemiał. Bo tak robi wydawnictwo. Niestety.
Chyba rzeczywiście się nie porozumiemy.
Spójrzmy na to tak, wydawca miał kilka egzemplarzy wyprzedanych komiksów które chciał sprzedać. Jak proponujecie żeby to zrobił? Wysyłał imienne zaproszenia do zakupu? Komiks jak Ongrys pisze można było kupować na konwentach za w miarę rozsądną cenę, i jakoś nie było lawiny kupujących. Dopiero teraz jak sprzedał się za szaloną kwotę wszyscy nagle stwierdzili że od dawna marzyli o tym albumie.
Cała dyskusja jest - w moim przekonaniu - bezprzedmiotowa. Wszyscy się zgodzili, że gdyby Leszek sprzedał ten komiks jako Leszek, to wszystko byloby w porządku i nikt nie zgłaszałby pretensji. Leszek z kolei sprzedał go pod szyldem "Ongrys", żeby nie tworzyć wrażenia, że w ukryciu spekuluje tym, co oficjalnie ma już wyczerpany nakład. Z waszych wypowiedzi wynika, że nie powinien tego robić pod szyldem wydawnictwa i przyznam, że jestem podobnego zdania, bo widzę, że działanie to stworzyło niebezpieczny precedens.
Gdybyś czytał ze zrozumieniem posty innych, to bys zauważył, że wielu się na takie rozumowanie zgodziło.
Wydaje mi się, że nikt spośród krytykujących się na takie rozumowanie nie zgodził, a na pewno nie ja. Chociaż, nie wiedzieć czemu, jest ono tutaj forsowane przez niektórych zwolenników takiego procederu.
Kilka postów wyżej wytłumaczyłem dlaczego takie zachowanie ze strony pracowników wydawcy jest naganne i nie zamierzam się powtarzać. Gdyby np. Kołodziejczak zrobił tak samo jako Kołodziejczak z jakimś białym krukiem Egmontu, to spotkałby się z identyczną krytyką.Ale gdyby to zrobił jako użytkownik "Tomek", "Kolodziej", "Ciocia Jadzia" albo "Agent J-23", to transakcja pozostałaby prywatną sprawą pomiędzy nim i kupującym i nie miałbyś się do czego przyczepić.
Trochę ci się pomerdało. Co innego jak wydawcy zostało parę sztuk i wystawił je na allegro, a co innego jak wydawca przestrzelił z nakładem i np. z 2 czy 3 tys. nakładu sprzedał 400-500 sztuk. Co miał zrobić z tym 1,5 tys? Magazynować i płacić za leżenie i gnicie w piwnicy? Nie, dać na przemiał. Porównywanie Egmontu - molocha zajmującego się nie tylko komiksami, ale mającego w ofercie sporo innych rzeczy (książki, planszówki) z Ongrysem to jakaś nowa moda. Zaraz się okaże, że jak komuś zostanie 10 sztuk zina, wyprzedanego w necie, to ma wrzucić do niszczarki, bo przecież Egmont tak robi. Paranoja po polsku, jak zwykle.Przecież pisałem wcześniej że dostali odgórne polecenie. To nie mój wymysł i ja tego nie popieram. Kolejny co przykleił łatkę jakbym palił książki :roll:
Gdybyś czytał ze zrozumieniem posty innych, to bys zauważył, że wielu się na takie rozumowanie zgodziło.Ja jestem takiego zdania i coś takiego pisałem. Osobiście od paru stron piję tylko do tego. Nie podoba mi się proceder sprzedaży pod szyldem wydawnictwa. Tylko tyle.
Skoro kilka innych osób to widzi to chyba nie do końca sztuczny. Niezależnie od tego, jak kategorycznie to ogłosisz.
W moim przekonaniu problem wyjściowy został przedyskutowany, a cała dyskusja zakończona. Pewne rzeczy zostały ustalone W innych kwestiach sporzadzono protokoły rozbieżności.
Ongrys (...) 450 sztuk zagrabia
kradnie
Ongrysie (...) kradniesz
[...]
Tak więc drogi Ongrysie, to że kradniesz własne nakłady, to już twoi wrogowie będą ci wypominać do końca życia.
[...]
Gdybyś czytał ze zrozumieniem posty innych, to bys zauważył, że wielu się na takie rozumowanie zgodziło.
Ale gdyby to zrobił jako użytkownik "Tomek", "Kolodziej", "Ciocia Jadzia" albo "Agent J-23", to transakcja pozostałaby prywatną sprawą pomiędzy nim i kupującym i nie miałbyś się do czego przyczepić.
Skoro "wielu" się na takie rozumowanie zgodziło, to wskaż przynajmniej trzech, z dokładnymi cytatami.
Daj już spokój.
Ja natomiast cały czas twierdzę, że taka praktyka ze strony wydawcy lub pracownika wydawcy jest naganna, bo taka osoba posiada wiedzę, której nie posiadają inni użytkownicy rynku. Pewnie już zapomniałeś lub nie doczytałeś o jaką wiedzę chodzi, dlatego przypomnę - o możliwość reedycji/dodruku wystawionego komiksu. Chyba oczywistym jest, że wydawnictwo posiadające licencję na dany tytuł, wie najlepiej czy coś takiego będzie, czy nie, a jeśli będzie, to kiedy - i w konsekwencji zna najlepszy moment na wystawienie na aukcji swojego egzemplarza tak, aby na tym zarobić jak najwięcej. Nikt inny tego nie wie. Jest to zatem praktyka haniebna, bo Ongrys wykorzystał nieuczciwą przewagę względem innych.
a w takiej postaci (w płótnie) NIE BĘDZIE wznawiany w ogóle.
chłopie, daj se przysłowiowego siana.....
Tego nie wiemy. To wie tylko Ongrys. I to jest jego przewaga nad nami.
Myślę że temat już chyba się wypalił i proponuję spuścić na całość Zasłonę Milczenia. :wink:
Komiks (ogólnie) JUŻ ZOSTAŁ wznowiony w 2012 i 2015, a w takiej postaci (w płótnie) NIE BĘDZIE wznawiany w ogóle.
Komiks (ogólnie) JUŻ ZOSTAŁ wznowiony w 2012 i 2015, a w takiej postaci (w płótnie) NIE BĘDZIE wznawiany w ogóle.
To napisz jeszcze kto według Ciebie ma tak postąpić z panem Tadeuszem Baranowskim?
A praktyki typu: ''To jest jedyne wydanie i komiksu tego już nikt nigdy nie wyda'' powinny być zakazane (a ewentualny wydawca ekskomunikowany i publicznie napiętnowany). :roll:
To napisz jeszcze kto według Ciebie ma tak postąpić z panem Tadeuszem Baranowskim?
chłopie, daj se przysłowiowego siana.....
skończ już wypisywać swoje teorie spiskowe, bo oprócz karmienia swego rozbuchanego ego, niczego więcej tym nie osiągasz.
amen/t