gildia.pl

Gildia Komiksu (www.komiks.gildia.pl) => Komiksy amerykańskie => Wątek zaczęty przez: Dariusz Hallmann w Lipiec 01, 2014, 04:30:53 pm

Tytuł: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Hallmann w Lipiec 01, 2014, 04:30:53 pm
Wow, wciąż jestem podekscytowany po lekturze! Absolutna bomba komiksowo-psychologicznej magii. Komiksodramat? Z pewnością. Ale przede wszystkim komiksowy esej psychoanalityczny z elementami opowieści obyczajowej. :) To, jak Bechdel poukładała sceny ze swojego życia oraz z życia innych postaci, te wspomnienia, sny, cytaty, przemyślenia i emocje, aby wznieść niesamowitą narracyjną konstrukcję, budzi mój ogromny podziw. Czyta się to jak wciągającą historię detektywistyczną, z kilkoma niespodziewanymi zwrotami akcji, a finał może i zaskoczyć, i zachwycić.
Tłumaczka Paulina Piotrowska absolutnie podołała, nie przekonuje mnie tylko pomysł z "Kubą Puchatkiem".
A do wydawcy składam jedno poważne zażalenie: brak przypisów.
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: KukiOktopus w Sierpień 11, 2014, 01:14:10 am
(...) (http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,1514.msg1267173.html#msg1267173) wspomniany wcześniej Flush. Nadto dodać jeszcze mogę na obronę tłumaczki, że polski Puchatek winien mieć na imię Maria, i nie jest jej winą, że został błędnie ochrzczony Kubusiem przez Irenę Tuwim. I to by było na tyle. Czekam na uwagi.
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: turucorp w Sierpień 11, 2014, 01:34:57 am
Nadto dodać jeszcze mogę na obronę tłumaczki, że polski Puchatek winien mieć na imię Maria, i nie jest jej winą, że został błędnie ochrzczony Kubusiem przez Irenę Tuwim. I to by było na tyle. Czekam na uwagi.

moze od razu "Adelajda" albo "Brunhilda"?  :roll:
najblizej byla Monika Adamczyk-Garbowska stosujac "Fredzie" i rodzaj meski, jedyne uzasadnienie dla "Marii", na ktore jak rozumiem, chcesz sie powolac, to fakt, ze wystepuje w naszym jezyku rowniez jako rodzaj meski.
Niestety, ma to rownie wiele sensu, jak przemianowanie np. Mercedesa na Marie, czyli kompletnie z czapy  :neutral:
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: KukiOktopus w Sierpień 11, 2014, 01:55:49 am
Jasne, że "Fredzia" z męskim. Widzę, że temat masz opanowany :smile:
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: Sokratesik w Październik 21, 2015, 02:37:59 pm
Już przy Fun Home zastanawiałem się za co te nagrody, ale dałem drugą szansę autorce i stwierdzam, że ludzie spędzający tyle czasu u psychoanalityków nie powinni pisać o tym książek. Chyba brak mi empatii  :biggrin:
No i wystarczyło by kilkanaście stron, bo czytam ,czytam i ciągle jest to samo. Jak krajobraz za oknem podczas podróży przez pustynię.
 
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: KukiOktopus w Październik 21, 2015, 03:21:39 pm
Taaa, mam podobne zdanie, szczegolnie jesli chodzi o wzmiankowany brak empatii. Od siebie dorzucę jeszcze mocno zawężone spektrum takich czysto ludzkich odruchów i zachowań, czego symptomy są zauważalne już w samej treści "Fun Home". Jednak o ile "Fun Home" jeszcze w miarę bezboleśnie mi się czytało (choć z bardzo nikłym zrozumieniem motywów psychologicznych przyświecających autorce-bohaterce), to już "Czy jesteś moja matką?" przywodzi mi na myśl zwierzenia robota, który tak bardzo chciał być człowiekiem, że naczytał się fachowych książek z dziedziny psychologii, myśląc, że wówczas jego symulacja wypadnie jeszcze bardziej wiarygodnie. Niestety obawiam się, że - przynajmniej dla mnie - panna Bechdel model 2.0 test Turinga oblała.
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: ramirez82 w Październik 21, 2015, 03:29:45 pm
Mi też "Fun Home" dobrze się czytało - na tyle, na ile taka przyciężkawa lektura może się dobrze czytać. Ale przy "Jesteś moja matką?" szybko poległem i spasowałem, nie wiem czy kiedyś do tego wrócę...
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: Sokratesik w Październik 21, 2015, 05:10:55 pm
A ja dzielnie brnę dalej. Do końca tylko dwa rozdziały, może jeszcze odnajdę sens w tej opowieści?  :smile:
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: ramirez82 w Październik 21, 2015, 05:40:10 pm
A ja dzielnie brnę dalej. Do końca tylko dwa rozdziały

Powodzenia! Może Twój trud zainspiruje innych i weźmiemy z Ciebie przykład!
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: KukiOktopus w Październik 21, 2015, 06:03:08 pm
O, wypraszam sobie! Ja przeczytałem od deski do deski. I nie powiem - warto było. Bo dzięki temu mogłem grzeszyć, i to jeszcze bez chodzenia do spowiedzi, przez okrągłe 3 miesiące. Tyle sobie nabiłem punktów odpustowych. Dziękuje Alison!!!
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: Sokratesik w Październik 22, 2015, 01:11:56 am
Kuki - popatrzyłem na ten temat i co - patrzę - kilka wpisów - jest i Kuki. No cóż. Ja jestem nienormalny. Ciebie też tak odbierałem od początku mojej bytności tutaj. Ale nie przyznałeś się do niezrozumienia świetności tego dzieła - myślę sobie, kurcze, chyba jednak jestem normalniejszy od niego - porażka... No jednak - przyznałeś się w końcu. Nie jestem chyba normalniejszy od Ciebie! Naprawdę się cieszę  :biggrin: .... choć - jeszcze zobaczymy - mam ciągle dwa rozdziały przed sobą  :wink:
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: KukiOktopus w Październik 22, 2015, 07:56:04 am
Sokratesik, dziękuję za docenienie, ale prawdę powiedziawszy: kto tu jest normalny? Bo czy normalnymi można nazwać pełnoletnich facetów, czasem już niemłodych, którzy wydają grube tysiące na książeczki z obrazkami, zwykle kosztem podstawowych potrzeb życiowych, takich jak jedzenie czy dbanie o stan swojego zdrowia, które nastepnie z lubością całymi dniami, a czasem i nocami oglądają? Czy normalne jest, że pomimo tego, iż często tych książeczek mają już tyle, że nie mieszczą im się w domach, faceci ci aż się trzęsą z niecierpliwości i wpadają w euforię na każdą wiadomość o nowych książeczkach, które przyjdzie im kupić w najbliższym czasie, a ich największymi marzeniami są nie marzenia o kobietach i samochodach, ale o dodrukach książeczek z obrazkami, których jeszcze nie mają? Czy wreszcie normalne jest, że faceci ci z całą powagą potrafią publicznie wydrapywać sobie oczy kłócąc się o to, czy spider-man pokonałby orient mena, i wpadają w depresję i rozmyslają o samobójstwie, gdy większość orzeknie, że jednak nie mieli racji?

Tak, Sokratesik - witamy w zakładzie zamkniętym dla totalnych świrów zwanym niewinnie komiksowem. Dyskusje o normalności są tutaj co najmniej tak nie na miejscu, jak o manicure podczas ostrego ostrzału w wietnamskiej dżungli, a Alison Bechdel mogłaby się od nas wiele nauczyć  :biggrin:
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: Sokratesik w Październik 30, 2015, 12:59:29 am
Dobrnąłem do końca!
I jednak - po przemyśleniu - to nie był zmarnowany czas. Coś z tego wynoszę dla siebie. Brak zrozumienia dla autorki, . Każdy jest egoistą - ale po co opisywać i rysować swoje ego przez prawie 300 stron? Tu nie ma nic tylko "ja", "ja", "ja". Komiks o "ja". I czego ta Bechdel chce od tej swojej matki??? Co ona jej takiego zrobiła??
No i nabrałem pewności, że psychoanalitycy są potrzebni... nie inaczej jak księża, rabini, czy wróżbici (szczególnie Maciek)
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: winckler w Luty 17, 2016, 08:33:56 pm
Bo to słaby, niepotrzebny komiks. O "tragikomiksie" słyszeli wszyscy, a komiks zdecydowanie zasłużył na swoją sławę. Pisano o nim również w mediach nie-komiksowych. "Komiksodramat" to próba powtórzenia tamtego sukcesu - nieudana i artystycznie, i komercyjnie. Generalnie recenzentom z gazet papierowych szkoda było miejsca, żeby coś o nim napisać.

Przenoszę cytat tu z wątku o Studio Lain, bo to chyba jego miejsce równoległe może być, tym bardziej że brak satysfakcji (zupełny lub częściowy) wyrażony jesienią minionego roku przez Kukiego i Sokratesika jakoś w poście hansa o tym, dlaczego "Jesteś moją matką?" można wciąż kupić, znajduje mocne spuentowanie. W moim odczuciu zbyt mocne.

"Słaby" i "niepotrzebny"? Bo co? Egocentrykom mówimy nie? Komentarzom czynionym nad własnym procesem twórczym takoż? A ja napiszę, że nieprawda. Że świetne, że fascynujące, że potrzebne zwłaszcza tym, którzy myślą, ze im niepotrzebne. A podobne powyższym nieprzyjemne arbitralne sądy to w mojej rzeczywistości wydają serki pleśniowe, jak ktoś ich na czas z torby na zakupy nie wyjmie.

Jak hans to znajdzie i trochę wyjaśni, uzasadni, to ja chętnie popolemizuję. Taką sakramentalną krytykę bowiem wyjątkowo źle znoszę, odkąd ksiądz w dzieciństwie podarł mi Spider-mana, mówiąc, że to "słabe" i ministrantowi "niepotrzebne".
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: KukiOktopus w Luty 17, 2016, 10:16:15 pm
Winckler, w ciekawy i gleboki sposob zwykles pisac (choc moim zdaniem, majac na uwadze forme, jaką jest forumowy post, niekiedy zbyt przydługawo i stylistycznie w sposob nieco zbyt zawiły) i Twoje posty przykuwają moją uwagę i zainteresowanie jak malo ktore, i w ogole bardzo sie ciesze, ze wypowiadasz sie na tym forum. Problem jednak w tym, ze akurat te Twoje posty, co do ktorych kusiloby mnie podjęcie rekawicy polemiki, dotycza komiksów od ktorych lektury dziela mnie grube dziesiątki, a niekiedy - jak np. przedmiotowym przypadku Bechdel - setki innych przeczytanych komiksów (nie wspominajac juz nawet o ksiazkach). Jak wskazuja bowiem moje pierwsze wpisy w tym wątku, "Jestes moja matką" czytalem po ukazaniu sie tego komiksu w Polsce, to jest w okolicach sierpnia 2014 r., a wiec ok. 1,5 roku temu.

Przypuszczam, ze w przypadku Hansa bylo podobnie i dlatego trudno oczekiwac, ze Hans podejmie rzuconą mu przez Ciebie rekawice, majac bowiem na uwadze powyzsze, Ty w tym pojedynku fechtowałbyś szpada, Hans zas parowalby pchnięcia jedynie wykałaczką. No chyba ze stosownie do art. 23[1] par. 8 nowelizacji Kodeksu Boziewicza z dnia 23 sierpnia 2014 r. zgodzilbys sie prowadzic polemikę pisząc swe posty z zamknietymi oczami i palcami lewej stopy swojej siąsiadki spod czternastki. 
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: winckler w Luty 17, 2016, 11:18:43 pm
Rację masz. A nawet racje, bo kilka ich tu. Odwzajemnić mogę też uczucie sympatii i zainteresowania myślami w postach Twych zawartymi.  Choć kto jak kto, ale na stylistyczne zawiłości pokrętna ośmiornica Twojego pokroju narzekać średnie (mimo wszystko) ma prawo.

Rozumiejąc w pełni, że czas czytania kiedyś tam wydanego komiksu odległym być może, zaczepkę mą formułowałem przede wszystkim w charakterze sprzeciwu na tak kategoryczne ustawianie co najmniej interesującego utworu. Ja też Bechdel czytałem już czas jakiś temu, zbieram się do ponownej lektury "Fun Home", bo to faktycznie ważny probierz w ocenie komiksowych autobiografii, a tych ostatnio trochę doczytuję między Batmanami i innymi takimi... Ale i do części drugiej przysiadłbym ponownie, by ostre narzędzia w czułe miejsca powbijać, gdyby zaszła potrzeba. Rozumiem jednak, że entuzjazm ten mniejszy będzie po stronie Waszej, którzyście drogę przez mękę podczas sesji terapeutycznych Alison przeszli i wracać na tę kozetkę ochoty absolutnie nie macie.

Niech sobie wszak znak zapytania nad sequelem Bechdel powisi; może ktoś na świeżo łyknie, coś napisze... Ja i do tego tekstu chętnie wrócę. Tym bardziej, że na fali niedawnych intensywnych przemyśleń o "Równonocach", komiks "Jesteś moją matką?" ukazuje, jak bardzo twórczo można wykorzystywać w opowieściach graficznych pisanie klasyków (i klasyczek) literatury (a w obu przypadkach w tym zestawieniu mowa o Woolf).     

PS Pod 14. mieszka pani Genia. Nie miałby szans.
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: hans w Luty 18, 2016, 04:15:36 pm
Tak, jak się Kuki spodziewał, niewiele już pamiętam z "Jesteś moją matką?" To, co pamiętam, to znużenie podczas lektury, ale szczegółów już nie pamiętam. Pozostało we mnie wrażenie, że autorka próbuje powtórzyć sukces "Fun Home" w prymitywny sposób tzn. nie tworząc niczego nowego, skupiając się jedynie na matce. A i to zrobiła w moim mniemaniu nieporadnie, siląc się w sztuczny sposób na nadanie opowieści drugiego dna, co zaowocowało przeintelektualizowanym tworem. O ile dobrze pamiętam, to w "Fun Home" (którego tymczasowo nie mam w domu) przytaczane lektury ojca autorki, grały z równoległymi wydarzeniami. Stanowiły świetny komentarz, było to w piękny sposób komplementarne, a autorka nie popadała w pseudointelektualizm.
Oczywiście to tylko moje wrażenia, których nie jestem obecnie w stanie poprzeć żadnymi przykładami. Nie ma powodu się denerwować z powodu czyjejś opinii. Szczególnie, że to, co napisałem wcześniej nie wydaje mi się obraźliwie napisane - taka jest moja opinia jako osoby, której nie podobał się ten komiks, i to wszystko.
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: winckler w Luty 18, 2016, 11:16:00 pm
Nie, nie jest obraźliwe. Ale jest strasznie kategoryczne i jako takie utrudnia sprzedaż niepozbawionego pewnie wad, ale jednak interesującego i pod wieloma względami ambitnego komiksu. Nie czepiam się, gdy ktoś sarka w ten sposób na nowego Deadpoola, bo po pierwsze sprzedaży tego zeszytu nic nie zaszkodzi, po drugie ta wizjonerska interpretacja losów pewnego zabijaki jednak o kilka poziomów niżej się lokuje (choć i tu stwierdzenia o żenującym scenariuszu wydają mi się trochę przeciągnięte...). Trochę mi smutno jednak, gdy mocną próbę mówienia o własnym pisaniu i o terapii pisanie wspierającej kwituje się dwoma dyskwalifikującymi epitetami.
To komiks, który powraca do kompozycyjnego zamysłu "Fun Home", ale nie wyczuwam w nim tej chęci powtórzenia sukcesu, o której piszesz, a raczej wolę przepracowania głębszych warstw przez neurotyczną osobowość wciąż zmagająca się z rodzinnymi demonami . Pomaga w tym inny zestaw autorów (dialog miedzy Plath a Woolf w miejsce Prousta i Colette) i przede wszystkim Winnicott, Freud, Lacan... Broniłbym Bechdel przed zarzutem "pseudointelektualizmu", bo pamiętam, że mimo całego mego dystansu do psychoanalizy, właśnie jej opowieść pokazała mi przestrzeń, w której takie "dzielenie włosa na czoło" nie jest erudycyjnym szpanerstwem ale wspiera realne uporządkowanie spraw osobistych. I jednocześnie, ironicznie, odbiera artystycznie spełnionym narracjom takim jak "Fun Home" przywilej stawiania kropki nad "i". Pokazuje, że życie sztuce się wymyka.       

Mój wyjściowy sprzeciw wyniknął pewnie po części z mej niekompatybilności z poetyką internetowych postów, którą słusznie wytknął mi Kuki. Ale ciesze się, ze go zgłosiłem. Może fakt, że chwilę pogadaliśmy, sprawił, że ktoś do schowka komiks dodał. I przy okazji jakiejś promocji się skusi.
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: Sokratesik w Luty 18, 2016, 11:57:50 pm
Cóż.
Trochę czasu minęło... i stwierdzam, że "Jesteś moją..." wywarło na mnie większe wrażenie niż Fun Home. Ten ostatni czytałem, czytałem i nie wyniosłem z niego nic dla siebie.
Z "Jesteś moją..." wyniosłem więcej. To, że autorka jest egocentryczką, nie lubię jej osoby - jeśli jest osobą taką jak się tu przedstawia. Ogólnie - to były straszne nudy.... ale pamiętam o tym do dziś. Nikomu nie polecam, bo to strata czasu. Ale... Pamiętam o czym to to... Może to świadczy, że jednak komiks do mnie trafił? Choć... Może to tylko dlatego, że ponad 200 stron było ciągle o jednym i tym samym...?   
Tytuł: Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
Wiadomość wysłana przez: hans w Luty 19, 2016, 11:06:11 am
Nie, nie jest obraźliwe. Ale jest strasznie kategoryczne i jako takie utrudnia sprzedaż niepozbawionego pewnie wad, ale jednak interesującego i pod wieloma względami ambitnego komiksu. Nie czepiam się, gdy ktoś sarka w ten sposób na nowego Deadpoola, bo po pierwsze sprzedaży tego zeszytu nic nie zaszkodzi, po drugie ta wizjonerska interpretacja losów pewnego zabijaki jednak o kilka poziomów niżej się lokuje (choć i tu stwierdzenia o żenującym scenariuszu wydają mi się trochę przeciągnięte...). Trochę mi smutno jednak, gdy mocną próbę mówienia o własnym pisaniu i o terapii pisanie wspierającej kwituje się dwoma dyskwalifikującymi epitetami.

Kategoryczność wynikała głównie z tego, że mój post nie był postem w dyskusji o "Komiksodramacie". Rozmawialiśmy o nieprzewidywalności sprzedaży, a ten komiks posłużył tylko jako przykład, więc to nie było miejsce na dokładną analizę. Zresztą nie jestem w stanie jej teraz napisać, bo "Komiksodramatu" już nie mam i jedyne, co mi po nim pozostało, to moje osobiste wrażenia.