Babe Ruth i ich pierwszy album "First Base" (1972). Kwintesencja starego dobrego rocka, odrobine progresywny, kiedy trzeba troche hard, po prostu miodzio
Do posluchania zacheca juz wspaniala (jedna z najlepszych jakie widzialem) okladka nawiazujaca do nazwy grupy (baseball ale... w wydaniu kosmicznym - od razu kojarzyla mi sie z czyms, litery, kolory itp., dopiero pozniej przeczytalem ze zaprojektowal ten sam artysta co okladki Yes) i lista utworow, co prawda tylko 5, ale wszystkie co od 6 do 8 minut.
Kawalki "Wells Fargo" i "Joker" to ich styl - gitarowe solowki, w tle wyrazne klawisze, czasem przebijajace na pierwszy plan na rowni z gitara, wyraziste, zywe i wpadajace w ucho tlo rytmiczne, dwa wokale, oba obowiazkowo piskliwe
tym bardziej ze jeden to kobieta (chociaz jakbym nie przeczytal skladu to z reka na sercu powiedzialbym ze facet spiewajacy w stylu Gilliana albo cos). Koncowka pierwszego utworu to swobodna zabawa dzwiekiem, lekko bluesujaca i gdyby nie troche "ciezszy" podklad rytmiczny, brzmialoby zupelnie jak poludzniowy blues-rock w stylu Allman Brothers.
"The Runaways" to wytchnienie od fali dzwiekow i rozpoczyna sie jak delikatna ballada, spiewana tym razem juz bez watpienia kobiecym glosem, przy delikatnym akompaniamencie klawiszy i podkladzie gitarowym. Gdy wokal milknie zaczyna sie kiluminutowa suita, wchodzi sekcja rytmiczna, gitara gra troche glosniej ale rownoczesnie podglasniaja sie klawisze i to one przewodza i "trzymaja" ten utwor.
"King Kong" to ostre gitarowe wygibasy - nic dziwnego, kawalek napisany przez Franka Zappe
Ale... na zmiane z gitarzysta role frontmana przyjmuje klawiszowiec i wcale nie radzi sobie gorzej. Basista i perkusista w tle tez sie nie oszczedzaja.
Kolejny utwor to "Black Dog" - 8 minut porzadnego rockowego grania w a la Rush albo Tractor (w ogole jezeli bym porownywal to najbardziej kojarzy mi sie z Tractor). Gitara, klawisze, bas, perkusja, wokal - kazda czesc ma tu swoja chwile, ale przez cala piosenke wszystko sie doskonale uzupelnia, porywajacy rytm, kilka gitarowych riffow i solowek, wpadajacy w ucho tekst - czego chciec wiecej
"The Mexican" skomponowal Morricone, co widac w powtarzajacym sie na gitarze i klawiszach motywie tak typowym dla ilustrowanych przez Morricone spaghetti westernow, a poza tym to znow instumentalna zabawa, bodaj ich najbardziej znany kawalek
Od kiedy moj ojciec "wynalazl" (czy moze raczej przypomnial sobie
) kilka takich "niszowych" plytek kilka lat temu (bo oczywiscie moja wiedza ograniczala sie tylko do tych wielkich i glosnych nazw typu "Deep Purple") to jedna z moich ulubionych do ktorych czesto wracam i jedna z niewielu ktora jest dobra od poczatku do konca - bite 40 minut udanego sluchania, smakowania i podziwiania dzwiekow...
http://www.musiq.pl/htmlP/31/Babe_Ruth_First_Base_BWGWCGG.htmhttp://www.bobbyshred.com/baberuth.html