Powiedz Chudy, czy Ty masz jakis procent od sprzedaży amerykańskich komiksów lub tez czerpiesz z ich reklamowania jakieś inne profity (np. przysylają Ci gratisy albo co?), bo zachwalasz je w każdym temacie, w jakim się odezwiesz.
Nie, nie mam żadnych profitów. Po prostu uważam, że komiksy należące do amerykańskiego mainstreamu lepiej kupować w oryginalnej wersji. Po pierwsze, można sobie poprawić angielszczyznę (z którą w Polsce jest cienko). Po drugie, nie będziemy mieli do czynienia z narzekaniem.
Że się strony odklejają.
Że folia schodzi.
Że tłumaczenie nie takie, jakie się nam podoba.
Że dodatków nie wytną.
Ze edytorsko nie będzie cacy.
Oczywiście istnieją skrajne przypadki, kiedy wydawca amerykański daje ciała (jak chociażby w omnibusie daredevila bendisa, gdzie znaczek zastrzeżenia praw autorskich jest na nosie ulubionego diabełka), ale zdarzają się niezwykle rzadko.
Poza tym ja nie deklaruje się jako kolekcjoner komiksowy, który żyje zasadą "kupujesz - zostajesz z egzemplarzem do końca życia". Jeżeli widzę okazję zakupu lepszej wersji komiksu to pozbywam się starszej/polskiej wersji i nabywam nówkę. Nie jestem sentymentalny. Oczywiście, nie tyczy się to egzemplarzy z autografami. I nie, nie zmieniam każde SC na HC. Niektóre komiksy na to nie zasługują.
Może moja postawa nie jest patriotyczna, ale uważam, że czynię słusznie.
Czynię źle dla naszego "ryneczku"? Może. Ale gdyby wydawcy (nie wszyscy rzecz jasna) przykładali się do swojej roboty, a sytuacja wyglądałaby jak w Brukseli (Absolute Watchmen wydane po francusku,kartka po kartce, słowo w słowo wierna), to nie musiałbym tak czynić. Jestem konsumentem i mam swoje prawa. Jednym z nich jest prawo do wymagania solidnego wydania.
Ślubu z polskim rynkiem komiksowym nie zawierałem.
Niemniej jeżeli Cię to irytuje to zaprzestanę swej dobrowolnej akcji chwalenia czytania po angielsku.
Jeśli tak, to czy mógłbyś mnie wciągnąć do spólki, bo mam sporo oryginalnych wydań, ktore moglbym zachwalać, a nabywanie ich robi - za każdym razem - sporą dziurę w moim domowym budżecie.
Ja tam żadnej spółki nie mam. Mam jedynie swój system, którego elementami są:
1) Wiedza o publikacjach i wydaniach zbiorczych zaczerpnięta z Internetu i zapowiedzi na 2 miesiące wprzód
2) Ciężka praca
3) Przyjaciele, którzy lubią przeczytać dobre rzeczy, ale niekoniecznie zależy im na bajerach i extrasach omnibusowych.
Przykładowo pozbyłem się Mikropolis (czytaj: oddałem je w ręce człowiekowi, który zawsze chciał je przeczytać) gdy usłyszałem, że pojawi się reedycja z dodatkami.