Gdy mialam jakies 9 lat, dwa razy zabieralam sie do "Opiekuna snu" Vondy McIntyre, do czego bardzo namawial mnie ojciec, wielki milosnik fantastyki. Za trzecim razem przeczytalam i wpadlam ostatecznie. Nastepne ksiazki to m.in. "Dzien tryfidow" Wyndhama (moja druga :), "Poczwarki" tegoz autora, "Cieplarnia" i "Non stop" Aldissa, "Gdzie dawniej spiewal ptak" Wilhelm, opowiadania Sheckleya, "Sloneczna loteria" Dicka czy "Planeta smierci" Harrisona.
Mialam latwo, bo wszystko to bylo w domu :)
Fantasy zaczelam czytac znacznie pozniej- pod koniec podstawowki i musialam juz zdobywac sama.