Transformers: Last Knight - film jest totalną zrzyną z drugiej części. Mamy tu starożytnych transformersów, którzy ukryli coś co może zniszczyć Ziemię przed innym pradawnym złym transformerem, mamy ludzi, którzy jako jedyni mają wskazówki jak to odnaleźć, mamy w końcu oddział żołnierzy polujący na transformrów i deceptikony chcący użyć tego artefaktu. Wszystko było. Nawet zły Optimus nie ratuje filmu. Tak go lansowano w trailerach, a był zły tylko przez 2 sceny. Dodatkowo sporo nielogiczności względem poprzednich części: niby autoboty nigdy nie zabijali ludzi, ale uczestniczyli w 2 wojnie światowej i kosili niemiaszków jak zborze, po raz kolejny próbują naprawić głos Bamblebee, a przecież odzyskał go w 1 części, a do tego Optimus jeszcze powiedział "Nie słyszałem twojego głosu od wojny na Cybertronie". Czy oni czytają co napisali? Jedynymi plusami tego filmu była informacja, że Sam i jego rodzice nie żyją (nareszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i zabił 3 najbardziej irytujące postacie w filmach), a także kilka zabawnych scen z udziałem Anthonego Hopkinsa i robo-lokaja. To niestety o wiele za mało aby oglądać ten film z przyjemnością.