0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Na pewno któraś część Diuny.
Mesjasz Diuny.
Wysoko u szczytu czarnej wieży posępne jestestwo spojrzało przez jedyne okno na otchłanną ciemność równin i przeklęło je z pasją. Rozwścieczona istota odwróciła się od kłębiących się oparów i wiecznej nocy, kierując wzrok na dobrze oświetlone wnętrze cytadeli. Ciszę zmąciło skomlenie. Ohydny stwór, przykuty do marmurowej ściany, bezsilnie szarpał łańcuchy. Jestestwo nie było z tego zadowolone. Uniosło rękę i wypuściło impuls czarnej energii ku próbującemu się uwolnić pod ścianą monstrum.Bezkresną noc przeszył wrzask bólu. Łańcuchy zwisły bezwładnie. Skuty nimi demon zniknął bez śladu. Samotności posępnego mieszkańca wieży nie mącił już żaden dźwięk. Jestestwo usiadło na wielkim tronie w kształcie nietoperza, wykonanym z jakiejś świecącej, czarnej skały i spojrzało za okno, na niewyraźne kształty poruszające się w mrocznych chmurach.
Odeszła sama.Do apartamentu. Tam zastygła w milczeniu. Spoglądając na ikony, mające uaktywnić wszystkie funkcje, które wyłączyła godzinę wcześniej, przygotowując się na spotkanie z dziennikarzami. Wyłącz kontrolę nad kanalikiem łzowym, poinstruowała program zdrowotny. Łzy zaczęły płynąć jej do oczu. Wyłącz inhibitory metabolizmu. Serce zaczęło tłuc się w piersi, policzki zaczerwieniły się, a regularny oddech stał się głębszy, gwałtowniejszy i szybszy. Wyłącz inhibitory emocji. Zacisnęła powieki, gdy synapasy otworzyły się i zamknęły, neurotransmitery zadziałały, a dendryty zaiskrzyły nową aktywnością.Żal, jak potężne tsunami, przetoczył się w jej mózgu, ogarnął i wstrząsnął całym ciałem, aż ostrzeżenia programu zdrowotnego wypełniły pole widzenia jasnoczerwonymi literami, a smutek nie pozwolił dłużej dostrzegać rzeczywistości.Samotna w zaciszu apartamentu, Prima Gildii płakała.