Ależ jestem niewolnikiem stereotypów. Zanim siadłem do lektury Złodzieja woli to kręciłem nosem. A że cykl pierwszy powinien zamknąć się w czterech albumach [chociaż nie mam pojęcia czemu miałby się zamknąć], a że prequel już nie wzbudza takich emocji, a że jednak rysownik inny, choć daje radę a to to a to tamto. A potem przeczytałem... I ten nowy cykl z albumu na album jest coraz lepszy! Złodziej woli to już poziom Łowcy z poprzedniego cyklu. Splot wydarzeń prowadzi do całkiem nieoczekiwanych i brutalnych rozwiązań, fabuła z niewymuszony i logiczny sposób prowadzi do zaistniałych wydarzeń, pojawiają się w kilku fragmentach postaci ważne później... To album z wyższej półki frankofonskiego mainstreamu, gdzie nie żałuję żadnej złotówki na niego wydanej i nie mam poczucia, że twórcom chodzi o zwykłe odcinanie kuponów. I ciężko stwierdzić w ilu albumach zamknie się cykl - skoro powiedziano już tyle o przeszłości bohaterów to wypada także rozpisać jak doszło do dwóch głównych przemian charakterologicznych!
Sumując: Złodziej woli do zupełnie niespodziewane pozytywne zaskoczenie tegorocznej jesieni!
Aha, i po przeczytaniu tomu już tak nie razi w oczy fatalna okładka albumu, rozumiem zamysł za nią stojący. I dzięki temu widzę, że na okładce są dwie postacie a nie jedna ;]