Grzech pierworodny
Żeby należycie opisać moje wrażenia po lekturze muszę podzielić ten komiks na pół. Pierwsza faza zostaje przeprowadzona w całkiem przemyślany sposób, powoduje żywe zainteresowanie zabójstwem Watchera. Sam pomysł - dokonały, pobudzający wyobraźnię i powodujący u czytelnika napięcie, bo z pewnością będziemy świadkami kluczowej i nietypowej historii. I tak do połowy było, dwie grupy superbohaterów działają odrębnie, jednak każda z nich odkrywa pewne fakty, które później prowadzą je do wspólnego miejsca.
Tutaj zaczynają się schody, scenarzysta odleciał w kosmos i napisał w następnych zeszytach stek (od tego zaczyna się komiks
) bzdur, tak źle i fatalnie wyjaśniających motywy głównego bohatera, że szkoda pisać...
Nick Fury ostatni obrońca ludzkości!!! Facet, który poświęcił wszystko, aby latać z superbronią i zabijać wielkie, potężne potwory pod powierzchnią Ziemi, które z pewnością pokonałyby Avengers/X-men/całą resztę...takie były potężne...że wystarczył jeden strzał i po robocie. Takie były mocne, skurkubańce...Aaron spartolił tę historię... Gdzież był ten obrońca, kiedy Ziemia była atakowana przez różnego rodzaju nacje, atakujące planetę całymi watahami? Z pewnością miał inne poważne zajęcia, nie takie byle co.
Graficznie Grzech pierworodny jest bardzo przekonujący i na pewno zawyża ocenę łączną komiksu.
5/10