Apogeum moim zdaniem osiągnęli na "Inquisition Symphony". "...plays Metallica" mimo wszystko brzmi zbyt hermetycznie przez wyłączność kawałków Metallici. Potem dorzucili inne kapele, trzy własne kawałki i było si. "Path" też im się udało. Wcześniej jeszcze bardzo miły udział na "Space Avenue" Waltari, czyli kapeli której zawdzięczają zainteresowanie świata fińską muzyką. Ale od "Path vol.2" z Sandrą Nasic z Guano Apes zaczęła się degrengolada. Perkusja mogła się pojawić gdzieniegdzie, ale na "Revelations", w trójkę i niemalże na stałe z perkusistą, właściwie są cieniem kapeli którą byli. O ile stare covery w ich wykonaniu nabierały nowego wyrazu, o tyle teraz, z dwoma wiolonczelami robiącymi za power chordy i tylko jedną jakkolwiek trzymającą fason, brzmią jak przeciętna kapela metalowa. Albo jak wczesny Ankh. Szczerze mówiąc nie miałbym ochoty tego coverować w drugą stronę. "Seemann" z Niną Hagen jakoś mi nie poprawia nastroju.