Szans nie mieliśmy. Święte Przymierze, jakie by nie było, ale jednak było. Gdybyśmy za bardzo łoili skórę Rosjanom, dostalibyśmy cios w plecy. Wszystko jedno od kogo: od Prus czy Austrii, obawiających się rozszerzenia powstania na swoje tereny, czy nawet Francji, chcącej się zrehabilitować po Napoleonie.
Poza tym armia rosyjska to już nie była zbieranina, którą ówczesny Żółkiewski mógł lać do woli. To była sprawna maszyna, zaprawiona w walkach w całej Europie.
Szansa zwycięstwa byłaby, gdyby oprócz nas i Belgów, podnieśli się także Węgrzy (Czesi byli zbyt słabi), Norwegowie (ci wybrali drogę dyplomatyczną), Finowie (im pod berłem carów było jednak całkiem dobrze) i parę innych nacji.
Mamy jednak satysfakcję; w kilku bitwach w piekny sposób rozbiliśmy Rosjan, a dzięki nam dziś stolica UE jest w Brukseli a nie np. Amsterdamie.