Opiszę zabawną sytuację, która przydarzyła mi się w związku z tym filmem. Oryginału wówczas nie widziałem, cisnąłem amerykański remake na DivX. Wersję miałem słabą - przymulone kolory i obraz zniekształcony na kilka centymetrów od góry ekranu (no ale to były czasy, że brało się co było, zwłaszcza jeśli chciało się obejrzeć film przed premierą na DVD 

). Do tego doszły okoliczności natury - leniwe niedzielne popołudnie, za oknem deszczowo, zimno i ponuro. To wszystko sprawiło, że film oglądało mi się bardzo klimatycznie. Ogólnie mi się podobał, końcówka mnie powaliła. Natychmiast po zakończeniu poszedłem do pokoju brata, podzielić się opinią. Oparłem się o regał, na którym stał telefon stacjonarny. I co? Zadzwonił

Choć byłem w takim wieku, że niejeden horror widziałem, a i w duchy i inne straszydła już nie wierzyłem, to jednak po takim seansie poczułem się delikatnie nieswojo

Słuchawkę podniosłem i zamiast usłyszeć przerażające "siedem dni", odezwał się kumpel: "No siema, co tam porabiasz?"

Trzeba było słyszeć jego śmiech, gdy przedstawiłem mu okoliczności
Ot taka historia. Dziś wydaje się nieprawdopodobna, bo i mało kto posiada telefon stacjonarny, a i dzieciaki kontaktują się ze sobą przez komórki. Ale w 2002 roku wyglądało to trochę inaczej.